W tym roku, już się nie łudzę, do biegania nie wrócę. Pół roku siedziałem na dupsku licząc, że może odpoczynek coś zmieni. Na kolejne 6 miesięcy dorzuciłem przejażdżki rowerowe. Niedługo minie niemal rok bez biegania, a kontuzja jak nie chciała odpuścić tak nie odpuszcza.
Nie siadłem jednak przed ekranem komputera, żeby wylewać gorzkie żale i frustracje. Siadłem, bo endorfiny znowu we mnie buzują. Tak, tak te które, mimo spływającego po pysku potu, sprawiają, że gęba się cieszy. A cieszy się i to bardzo, choć na nogach nie mam Boostów, a Shimano.