Na skróty

29 maja 2014

Nie chce mi się biegać!

   Jest zimno, mokro, wieje, nie mam siły, nie mam czasu, wszystko mnie boli, jestem połamany i przede wszystkim nie chce mi się. Tak - nie mam najmniejszej ochoty wychodzić na trening. Tak to przynajmniej wygląda u mnie w ostatnich dniach. Ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Każdemu zdarzają się takie okresy. Dlatego, mimo iż robię to bez większego entuzjazmu, to jednak wciągam codziennie na siebie biegowe buty i lecę "zrobić swoje". Bo tak trzeba, bo to jest jedyna słuszna droga, bo chcąc do czegoś dojść trzeba opuścić tzw "strefę komfortu". A im jest to trudniejsze, tym większa będzie później satysfakcja.

27 maja 2014

Z piekła do Gdańska

   Tak ostatnio narzekałem na brak wody, że ktoś tam na górze postanowił coś z tym zrobić. I tak o to po kilku treningach w upalnym słońcu, ponownie zaliczyłem trening w deszczu. Prawdę mówiąc to podczas dzisiejszego biegania pogoda była wręcz wymarzona. 
   Na trening umówiłem się z Małą i muszę przyznać, że gdyby nie ona odkładałbym go chyba w nieskończoność. Nie wiem czy to zmiana pogody, czy może powrót do normalności po weekendzie, ale coś sprawiło, że dzisiejsze wyjście z łóżka było trudniejsze niż niejeden maraton. Problem miałem już z zebraniem się po owsiankę. A później było jeszcze gorzej. Żeby nie spóźnić się na rehabilitację ustawiłem sobie 4 budziki. A kiedy przyszła do mnie Mała jeszcze nawet nie zacząłem się ubierać na bieganie.

26 maja 2014

Lidzbarskie piekło - relacja z X Lidzbarskiego Biegu Ulicznego

   Tym razem to nie będzie zwykła relacja. Ale i o biegu w Lidzbarku ciężko powiedzieć, że był zwykły. To była impreza z tych nie do zapomnienia. I to raczej nie w znaczeniu "było tak super, że będą o niej zawsze pamiętał". Tutaj bardziej chodzi o coś w stylu "choćbym nie wiem jak się starał, to nie zapomnę tego biegu".     I nie mówię tylko i wyłącznie o niedociągnięciach organizacyjnych (a tych niestety było sporo). Sam wykazałem się niemałą głupotą w ogóle zapisując się na bieg. A dlaczego tak piszę?*
   Otóż ostatni weekend był moim ostatnim weekendem przed zmianą stanu cywilnego. I żeby jakoś to uczcić, wybraliśmy się ze znajomymi na kilka dni na domek nad jezioro. Zaś ukoronowaniem wyjazdu, w ostatni dzień przed powrotem do Gdańska, miał być X Lidzbarski Bieg Uliczny. Wiadomo - przed zawodami należy zadbać o kilka rzeczy, takich jak chociażby nawodnienie, odpowiednie odżywianie i dużo snu. Nie zagłębiając się specjalnie w szczegóły - polegliśmy na wszystkich frontach. Piszę w liczbie mnogiej, gdyż nie tylko ja wpadłem na pomysł połączenia świętowania z bieganiem. Również Monika i Kamil byli na liście startowej.

23 maja 2014

Więcej i wolniej czy mniej i szybciej - odwieczny dylemat biegacza

   Chyba każdy z nas stawał przed takim wyborem - a to planując biegowy tydzień, a to rozmyślając co robić na następnym treningu. Ja do tej pory, a już w szczególności od czasu powrotu do biegania po kontuzji, byłem zdecydowanie zwolennikiem tego pierwszego. Przytyłem, nie miałem szans na zbliżenie się do prędkości na jakich biegałem wcześniej. Nie chciałem się deprymować tym faktem, więc zdecydowałem się jedynie na bieganie biegów spokojnych. Pomyślałem, że w ten sposób najszybciej pozbędę się brzucha i tym samym wrócę do tego co było. W końcu klepiąc dużo kilometrów spala się ogromną ilość kalorii.

22 maja 2014

"Zachowaj mięśnie, pozbądź się tłuszczu i wznieś się na wyżyny swoich możliwości sportowych" - recenzja książki "Waga startowa" Matta Fitzgeralda

   Książka "Waga startowa" jest swego rodzaju encyklopedią. Dla mnie jest to niejako uzupełnienie "Biegania Metodą Danielsa". Bo o ile pan Daniels mówił o tym jak trenować o tyle Matt Fitzgerald mówi w jaki sposób się odżywiać, aby trening przynosił oczekiwane efekty. I to co mi się szczególnie spodobało - wszystko opiera na badaniach.
   Nie od dzisiaj wiadomo, że "formę buduje się na treningu, a kilogramy gubi w kuchni". Jednak zarówno forma sportowa, jak i waga są od siebie bardzo zależne. Ciężko jest oczekiwać świetnych wyników nie dbając o to co jemy. Już na samym początku książki autor prosi czytelnika, aby ten wyobraził sobie, że staje na linii startu 5 kilogramów lżejszy niż obecnie. Od razu zmienia się nasze postrzeganie samego siebie, zmienia się wydolność, wytrzymałość. Ale pojawia się pytanie - jak tego dokonać? No i właśnie tutaj z pomocą przychodzi owa książka.

20 maja 2014

Ja się nie pocę - to tłuszcz płacze

   Teraz już jestem pewien - coś się faktycznie zmieniło. Coś drgnęło w dobrym kierunku! Ależ to napędza do działania. Czuję, że to się wszystko znowu nakręca. Tym razem tylko wolę trzymać rękę na pulsie, aby gdzieś nie przegiąć. A skąd w tym momencie taki fantastyczny humor u mnie? Wiadomo - po porannym treningu.
   Pogoda była niemal idealna do biegania. Zero wiatru, żadnych chmur i tylko temperatura odrobinę za wysoka (ponad 20°C). Jednak mając w planach jedynie lekki rozruch specjalnie mnie to nie zmartwiło.
   Wciągnąłem porcję owsianki, nadrobiłem zaległości na blogu i wskoczyłem w biegowy strój. I tutaj również zaszła pewna zmiana. Przy takiej temperaturze miałem ochotę założyć na siebie coś lekkiego. Po ostatnich perypetiach przytyłem i najnormalniej w świecie było mi wstyd założyć coś innego niż wielkie, workowate koszulki. Dzisiaj jednak postanowiłem wciągnąć na trening koszulkę, której nie nosiłem od... nawet nie pamiętam kiedy ostatnio w niej biegałem. Chodzi mi o startówkę Adidasa, którą dostałem od Sklepu Biegowego. Tę samą, w której startowałem w Berlinie. Już samo jej założenie sprawiło, że wspomnienia odżyły.

Amore pomidore - recenzja produktów Squeezy

   W obecnych czasach bieganie to już nie tylko koszulka, spodenki i tenisówki. Porządne buty, strój techniczny, GPS, pulsometr są na porządku dziennym. Jednak biegacze zwracają uwagę nie tylko co zakładają na siebie, ale również na to co "wkładają w siebie". Mówię oczywiście o suplementach diety. Chyba nikt nie wyobraża sobie zabierania kanapek na bieg :) No właśnie, a energię trzeba jakoś dostarczyć w trakcie wysiłku. I tutaj z pomocą przychodzą żele oraz batony energetyczne. Ich wybór jest naprawdę ogromny. Każdy może znaleźć coś dla siebie.
   Ja w ostatnim czasie, z powodu kontuzji, odpuściłem starty, a co za tym idzie mogłem przetestować kilka produktów od Squeezy. 
   W ramach testów spróbowałem kilku żelów owocowych, żele pomidorowe, batony energetyczne i batony recovery.

19 maja 2014

Zwykły, niezwykły półmaraton po Gdańsku

   To miał być zwyczajny, niedzielny trening. Niedzielny, a więc nieco dłuższy od tych, które realizuję w ciągu tygodnia. Nie chciałem jednak mocno przesadzać z kilometrażem. Dziwnie to brzmi, kiedy ja - fan "długo i wolno", nie chcę robić zbyt długiego treningu. Ale tak faktycznie było. Tego dnia nie chciałem naklepać mnóstwa kilometrów. Wolałem tylko odrobinę wydłużyć tygodniowe treningi. Dystans około 20-25 kilometrów wydawał się w sam raz.
   Na FB zobaczyłem, że część znajomych postanowiła wybrać się na wycieczkę biegową z Gdyni do Gdańska. Małej nie było w Trójmieście, więc pomyślałem, że fajnie by było się podłączyć do owej grupy. Zobaczyłem na listę osób i szybko wybrałem numer do Michała. Ten jednak ostatecznie zrezygnował. Zadzwoniłem więc do Piotrka - ta sama historia. W końcu dałem sobie spokój z wycieczką. Najnowszy plan wyglądał tak - pobiegam po trójmiejskich chodnikach.

18 maja 2014

Aktywny kros ze zgrzytem - relacja z "Biegiem po Wichrowskich lasach"

   Na bieg w Wichrowie zapisałem się dość niespodziewanie i spontanicznie. Tak się jakoś złożyło, że musiałem wybrać się do Lidzbarka. I to w ten weekend kiedy rozpocząć miało się Grand Prix Warmii. Pomyślałem, że dyszka w lesie może być fajnym (nie mylić z "przyjemnym"), mocnym treningiem. To co dodatkowo przemawiało za startem to fakt, że na liście startowej była już moja siostra. Mała startowała tu przed rokiem i szczerze polecała ten bieg. A więc nie było innej opcji - zapisałem się.

15 maja 2014

Do wyboru, do koloru - przegląd imprez biegowych

   Po ostatnich perypetiach zdrowotnych oraz w związku ze sprawami prywatnymi, miałem odpuścić jakiekolwiek starty w okresie wiosenno - letnim. Wyjątek zrobiłem dla Łodzi, gdzie umówiony byłem z organizatorami od ponad pół roku. Pobiegłem też w Grudziądzu, gdzie spędzałem majówkę.
   Tak więc faktycznie zrezygnowałem z wielu startów w porównaniu do zeszłego roku. Jest jednak kilka biegów, w których zamierzam wystartować. I to nie dla zabawy, ale dla sprawdzenia samego siebie. Ponoć jeżeli nie robimy postępów to się cofamy. A ja już nie chcę dalej się cofać. Na tabelę z życiówkami spoglądam póki co z uśmiechem. Jestem świadom tego, że nie jestem w stanie zbliżyć się obecnie do tych czasów. Ale chcę wyznaczyć sobie nowe granice i je systematycznie pokonywać. A kiedy najłatwiej dać z siebie wszystko? Wiadomo - podczas zawodów. Dlatego zaplanowałem starty w następujących imprezach:

14 maja 2014

Rodzinny rozruch po Gdańsku

   Od czasu wycieczki biegowej do Tczewa nie biegałem z Małą. Prawdę mówiąc to jakoś tak się złożyło, że w ogóle nie miałem z nią kontaktu. Jednak dzisiaj rano, jedząc owsiankę (jakże by inaczej), zostawiłem jej wiadomość na FB. Krótko, zwięźle i na temat - "jak masz ochotę na bieganie wspólne dzisiaj to daj znać". Po niecałych 10 minutach miałem już odpowiedź. Również pozbawioną zbędnej kurtuazji - "ok. 8, może być?".
   Mogła, dlatego punktualnie ruszyliśmy z Przymorza w kierunku... Brzeźna. Dawno nie byłem w tamtych rejonach, a na myśl o biegu do Gdyni aż bolały mnie sutki ( :) ).

13 maja 2014

Bieganie to zdrowie mówili

   Powrót na biegowe ścieżki mam już za sobą. Ostatnie dwa dni były totalnie pozbawione życia. Zafundowałem sobie istną wegetację. I pewnie dalej bym wegetował gdyby nie fakt, że w planach miałem trening. Nie powiem, żeby jakoś specjalnie chciało mi się wychodzić z domu. Jednak nie było tak źle jak chociażby w sobotę. Aczkolwiek postanowiłem nieco zweryfikować swoje biegowe plany i kosztem siły biegowej wybrać się na swobodny bieg w I zakresie.
   W ostatnim czasie chodziła za mną pewna myśl. Otóż Adidas reklamuje swoje buty (Energy Boost) jako ściśle dopasowujące się do stopy, stanowiące swego rodzaju skarpetę, czy nawet drugą skórę. I idąc tym tropem zacząłem się zastanawiać jak biegałoby mi się w nich biegało bez skarpet. Dzisiaj zapadła decyzja - przekonamy się!

Libacja, integracja, życia (oraz biegowa) edukacja* - relacja Kamila z Volkswagen Prague Marathon

Na razie najcenniejszy medal w mojej kolekcji
   Co prawda ten tytuł nie jest w pełni adekwatny do tego, co opisałem w tym tekście. Jednak każdy z tych elementów, w mniejszym lub większym stopniu pojawił się podczas mojej weekendowej przygody.
   W niedzielę dokonałem, jak dla mnie, rzeczy niebywałej. Otóż wziąłem udział, oraz ukończyłem, Volkswagen Prague Marathon. Biegu na takim dystansie podjąłem się pierwszy raz w życiu i z całą pewnością nie żałuję tej decyzji!

12 maja 2014

Dwa biegi w jeden dzień? Czemu nie!

   To był naprawdę intensywny weekend. W zasadzie to nie weekend, a piątek i sobota. Otóż na niedziele nie starczyło mi już sił. Tak jak pisałem - w piątek zaliczyłem wycieczkę biegową. De facto - świetną. Jednak blisko 40 kilometrów musiało odcisnąć jakieś tam piętno. A to, w połączeniu z 5 godzinami snu, sprawiło, że w sobotę rano bieganie było ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę.
   Z łóżka, o 4 rano, wyrwał mnie budzik. W lustrze zobaczyłem kogoś wyrwanego ze "Świtu żywych trupów". Owsiankę przygotowałem już dnia poprzedniego. Przygotowałem kawę i śniadanie miałem gotowe. Prawdę mówiąc nawet nie wiem jak smakowało (chociaż skoro to owsianka to na pewno świetnie). Jadłem i marzyłem, żeby tylko wrócić do łóżka.

9 maja 2014

"Pozytywne π" zdobywa Tczew

   Ten bieg był zaplanowany już "lata temu". Jeszcze przed majówką (o ile dobrze pamiętam) umówiliśmy się z Piotrkiem na wycieczkę biegową... z Otomina do Kolbud. Jednak wiadomo jak to jest - im więcej czasu do potencjalnego biegu tym więcej zmian. Ostatecznie wczoraj wysłałem wiadomość do Piotrka, Moniki i Michała, że ruszamy o 6:30 spod Bramy Wyżynnej w kierunku... Tczewa. Piotrek zaproponował, że zanim pokonamy szlak bursztynowy, możemy, w pierwszej kolejności, zmierzyć się ze szlakiem motławskim.

8 maja 2014

Wytęskniony, znienawidzony, fantastyczny

Nasza bieżnia!
   A wszystkie te określenie odnoszą się do mojego dzisiejszego treningu. Choć po prawdzie to trzeba powiedzieć jasno, że wytęskniony to on był jedynie do pierwszych kilku kroków. Nienawidziłem go przez cały czas trwania. A o tym, że jest fantastyczny pomyślałem dopiero po jego zakończeniu. O jakim treningu mowa? W moim przypadku to chyba oczywiste - bieżnia.
   Aczkolwiek ta dzisiejsza była, mówiąc delikatnie, nieco inna. Dzisiaj przeglądając FB natknąłem się na zdjęcie bieżni lekkoatletycznej umiejscowionej w... lesie (LINK). Naprawdę widząc to poczułem zazdrość. Niepotrzebnie - bowiem, gdy wbiegłem do Parku Reagana na gdańskim Przymorzu, okazało się, że tutaj mam takie same warunki. A może nawet lepsze! No dobra, ale żeby to miało trochę ładu i składu to zacznę od początku.
   Już w poprzednim tygodniu zapadła decyzja, że zabieramy się za trenowanie. Zabieramy - gdyż nie tylko ja, ale i Mała postanowiła uporządkować swoje bieganie. 

6 maja 2014

Intensywny początek tygodnia

   W poniedziałki nie biegam. I wczorajszy również był pozbawiony szurania. Jednak nie zrezygnowałem z treningu. Kiedy odniosłem kontuzję zaprzestałem jakiejkolwiek aktywności. Całkowicie zawiesiłem ruch. No właśnie - porzuciłem nie tylko treningi biegowe, ale także siłowe. Nadeszła więc pora, aby je wznowić. Tłumaczenie w stylu - "od poniedziałku", nie wchodziło w rachubę. W końcu mieliśmy poniedziałek. 
   Mimo, że zachowałem na tyle zimną głowę, aby nie zaczynać pracy nad siłą od tego etapu, na którym byłem gdy ją porzucałem, to jednak dziś rano czułem każdy mięsień. Bolały ramiona, bolał brzuch, ale to wszystko nic w porównaniu z... pośladkami. Przez moment się zacząłem zastanawiać czy ja na pewno z Grudziądza wracałem autem, a nie rowerem.

5 maja 2014

Plan na sobotę - II Międzynarodowy ParkRun Trójmiasto!

   W tym tygodniu wracam do trenowania. Co prawda do rozpoczęcia rehabilitacji zostało jeszcze nieco ponad 2 tygodnie, jednak skoro bólu nie ma to uznałem, że najwyższa pora porzucić chaotyczne bieganie i wprowadzić nieco reżimu. 

   Wracam do systemu - od poniedziałku do piątku obowiązek, a potem przyjemności. I tak w weekend zamierzam sobie pozwolić na więcej spontaniczności. I już w ten najbliższy nadarzy się świetna ku temu okazja. Otóż w Trójmieście odbędzie się II Międzynarodowy ParkRun. Będzie okazja zaliczyć dwa biegi w jeden dzień! Mało tego - mam taki ambitny plan, aby z domu polecieć na ParkRun Gdynia, a następnie biegiem wrócić na ParkRun Gdańsk. Czy się uda zobaczymy? Tymczasem serdecznie zachęcam wszystkich do udziału w tym biegowym wydarzeniu! A oto informacja od organizatorów:

Zajęczy debiut - relacja z II Półmaratonu Śladami Bronka Malinowskiego

   Pierwsza edycja Półmaratonu Śladami Bronka Malinowskiego to była jedna z lepszych imprez biegowych w poprzednim roku. Był to też pierwszy bieg po moim ówczesnym starcie docelowym - maratonie w Krakowie. Do Grudziądza pojechaliśmy wtedy przede wszystkim dobrze się bawić. I nie zawiedliśmy się! Dlatego, kiedy w tym roku, Kamil zaproponował, abyśmy ponownie początek maja spędzili w kujawsko - pomorskim, z chęcią na to przystaliśmy. 

2 maja 2014

Biegowy początek majówki

   W tym roku tak się złożyło, że na początek majówki nie mieliśmy żadnych planów. Wyjazd do Grudziądza zaplanowaliśmy dopiero na dzień przed biegiem. Mogliśmy więc z czystym sumieniem oddać się błogiemu "nicnierobieniu". Ale zanim to - najpierw trening. Święto Pracy zachęca do odpoczynku od pracy (co w sumie wydaje się dość dziwne), ale nie od przyjemności. A bieganie to przecież czysta przyjemność. 
   Oczywiście są treningi, które ciężko nazwać przyjemnymi. Jednak początek majówki miałem zaplanowany trening najlepszy z najlepszych - wycieczkę biegową! Najlepsze wycieczki lata się w grupie, dlatego szybko napisałem do siostry i zostawiłem wiadomość na FB.