Cały dzień się zastanawiałem nad tym czy ten tekst ma być relacją z weekendowego jeżdżenia czy raczej testem roweru. I ostatecznie... nie wiem. Napiszę to co chciałbym napisać i na koniec zobaczymy co z tego wyjdzie. Tak więc czas - start.
Jest takie powiedzenie, że jaki Nowy Rok taki cały rok. Osobiście mam ogromną nadzieję, że w moim przypadku tak nie będzie. Ok - były fajerwerki, ale też nie zabrakło klopsów. Prawdziwych klopsów. Bodzio już przed tygodniem zapowiedział, że tak jak zakończyliśmy stary rok na mojej trasie tak zaczniemy również nowy. Specjalnie wprowadziłem kilka kosmetycznych zmian, aby pętla była jeszcze bardziej epicka. Postanowiłem również zadbać o to, żeby mój sprzęt był przygotowany w 100%. Ostatnio zauważyłem drobne luzy w przednim kole, więc zawiozłem rower do Roberta z Wysepki, aby skasował luzy na piastach, przesmarował je, sprawdził naciąg szprych. Wszystko miało być na tip top. Rower miał być gotowy na piątkowy wieczór.