W zasadzie post ten w ogóle nie powinien się pojawić. Nie planowałem opisywania minionego weekendu. I to nawet pomimo faktu, że naprawdę jest o czym pisać - zawody, wyjazd w rodzinne strony. Jeszcze nie tak dawno nie było opcji, żeby na blogu nie pojawiła się relacja z zawodów. Tyle, że od tego "nie tak dawno" trochę się pozmieniało. I zmienia się ciągle. I to chyba przez te zmiany nie mogę się połapać i znaleźć tych 45-60 minut dziennie na bloga. Niestety (a w zasadzie stety) blog ma dość niski współczynnik istotności w moim życiu. Rano nie piszę, bo wolę iść na trening. Później praca, a wieczorem chcę choć chwilę pobyć z synem nim położymy go spać oraz z Pati jak już maluch śpi. Pisać mogę tak jak teraz - kiedy mam dzień wolny, a Mieszko utnie sobie drzemkę. A i tutaj nie mam pewności, że nie będę musiał przerwać swojego potoku słów :)
Tyle tytułem wstępu. Wstępu, który w tym konkretnym wpisie, jak już zacząłem go tworzyć, znaleźć się musiał.
... no właśnie - Mieszko wstał, więc dalsza część musi poczekać :)...
... jestem, znowu mam chwilę przerwy :) ...