Nie wiem czy kiedykolwiek o tym wspominałem, ale pisząc relację z jakichkolwiek zawodów zawsze zostawiam wolne pole tytułowe, bo choć tak naprawdę wiem jak przebiegły same zawody to nie wiem do końca co w moim odczuciu będzie najważniejsze. Może to być miejsce w końcowej klasyfikacji, może jakaś inna cyferka typu prędkość, tętno czy moc, a może jakiś szczegół, który na pierwszy rzut oka w ogóle nie powinien mieć żadnego znaczenia. Podobnie jest teraz kiedy zaczynam wracać wspomnieniami do zeszłej niedzieli i sam jestem cholernie ciekaw co z tego wyniknie, co zostało w mojej głowie z II edycji gravelowych zmagań w Krokowej.
Mocno chyba nie zaryzykuję jak napiszę, że Cyklo Gravel Krokowa to chyba pierwsza szutrowa impreza w Polsce, która doczekała się już kolejnej edycji. Przed rokiem była to nowość w Polsce - ściganie na gravelach. Rok 2020 przyniósł już wysyp gravelowych imprez, ale w 2019 w Żarnowcu mogliśmy czuć się pionierami w tego typu zmaganiach w naszym kraju. Jednak osobiście najmilej wspominam tamtą imprezę z zupełnie innego powodu. Otóż to właśnie wtedy, po raz pierwszy i jak dotąd jedyny, stanąłem na podium zawodów kolarskich. Już chociażby z tego powodu musiałem zapisać się na kolejną imprezę. A przyznam szczerze, że naprawdę długo wahałem się nad startem.