Fot. Tomek Ferenc |
Kiedy jakiś czas temu napisał do mnie Bartek z zapytaniem czy byłbym zainteresowany robieniem za pacemaker'a podczas zaplanowanego na ostatnią niedzielę sierpnia rajdu po Żuławach - zgodziłem się bez wahania. Chociaż tak naprawdę do końca nie wiedziałem co sądzić o takiej formule imprezy. Niby szosa, a jednak bez ścigania? Ciężko było mi to sobie wyobrazić. Nie zrozumcie mnie źle, ale ja naprawdę traktuję rower jako narzędzie. U mnie kojarzy on się jednoznacznie ze sportem i rywalizacją, a jedynym odstępstwem od tego są przejażdżki z rodziną. Tak już mam. Kropka.