Fot. Michał Bogdziewicz |
Rano jadąc autem czułem, że to może być ciężka jazda. Zdecydowanie za krótki sen, wieczorna joga i nie najlżejsze treningi od początku tygodnia sprawiły, że świeżości nie było we mnie ani odrobiny. I jeszcze te zakwasy... Skręcając rower zastanawiałem się tylko jak długo uda mi się utrzymać koło. A peletonik był naprawdę zacny. Mocnych koni nie brakowało, a i ilość była całkiem pokaźna.
Punktualnie około 7:30 nastąpił odjazd ze stacji Orlen Koszwały. Pierwsze obroty korbą i.... coś dziwnego - czuję się naprawdę nieźle. Pierwsza myśl - miłe złego początki :) No nic, jeszcze ostatnie gadki, skręt w lewo i zaczynamy pracę.