Pamiętam jak dziś moment kiedy dotychczas niepodważalna pozycja biegania w moim sportowym życiu została nieco zachwiana. Był rok 2015 - kiedy mówiłem o uprawianiu sportu wiadomo było, że mówiłem o bieganiu. Inne aktywności? Sporadycznie, bez większego zaangażowania i na pewno bez pasji. Byłem na szkoleniu w Koszalinie, gdzie odbywał się bieg sztafetowy na dystansie 100 kilometrów. Szalona idea wymagała zaangażowania szalonych osób, biegowych świrów, a za takiego właśnie uważałem Michała. Długo go nie namawiałem na przyjazd. Ba! Na przyjazd rowerem! Bo jak szaleć to szaleć - plan był taki, że po zakończeniu sztafety (oprócz nas drużyna miała jeszcze 3 członków) ruszymy pociągiem do Słupska, a dalej do Trójmiasta rowerami!