|
Rysunek 1 Pierwsza wersja RONDO Ruut CF2 |
Czym jest gravel? Jest niczym innym jak uzupełnieniem
rynku o nowy typ roweru. Tylko czy, aby na pewno nowy? Według mnie tak. Choć
początkowo podchodziłem bardzo sceptycznie do gravela to po kilku latach
przekonałem się, że jest to coś zupełnie innego niż MTB, szosa czy rower
przełajowy.
Gravel wywodzi się ze Stanów
Zjednoczonych, gdzie był idealnym rozwiązaniem dla osób chcących poruszać się w
lekkim terenie, po słabej jakości trasach asfaltowych. W miejscach, gdzie rower
szosowy nie dawał sobie rady, a korzystanie z roweru górskiego porównywalne
byłoby ze strzelaniem z armaty do kaczek.
Swoją budową rower gravelowy
zdecydowanie bardziej przypomina szosówkę niż rower górski. Podobnie jak szosa
ma on kierownicę z barankiem oraz sztywny widelec (choć obecnie część
producentów zdecydowała się na zamontowanie amortyzatorów). Jednak jak zawsze
diabeł tkwi w szczegółach. Gravel ma nam zapewnić sprawne przemieszczanie się w
lekkim terenie czy w miejskiem zgiełku i z tego powodu posiada najczęściej
opony o szerokości 38-45mm. Prowadzi się pewnie dzięki zwiększonemu rozstawowi osi
oraz bardzo popularnej kierownicy typu flare z rozgiętym dolnym chwytem. Bardzo
popularnym zabiegiem jest stosowanie wydłużonej główki ramy co sprawia, że
pozycja kolarza jest bardziej komfortowa.
|
Rysunek 2 Gravelondo #1 2023/2024 |
Choć gravele wywodzą się z USA to w Polsce, dokładniej w Gdańsku,
znajduje się siedziba jednego z pionierów na gravelowym rynku, a mianowicie
RONDO. Już w latach 2015 / 2016 Szymon Kobyliński wraz z Michałem Bogdziewiczem
zorganizowali pierwsze ustawki gravelowe – GRAVELONDO, gdzie testowali pierwszego
gravela ze stajni RONDO – Ruut. Początkowo były to zamknięte jazdy, które z
czasem otworzyły się na nowych uczestników. To co wyróżniało te ustawki to to,
że odbywały się jedynie w okresie zimowym – w każdą sobotę od października do
lutego, a mimo tego potrafiły przyciągnąć na start kilkadziesiąt osób, z
których zdecydowana większość pojawiała się na rowerach typu gravel.
|
Rysunek 3 Mapa imprez gravelowych w 2022 ze strony gravel.love |
Niemniej prawdziwym boom na kolarstwo gravelowe
przyszedł nieco później, do czego przyczyniła się na pewno pandemia Covid-19. Dziesiątego
listopada 2019 odbyła się prawdopodobnie pierwsza impreza typowo gravelowa w
Polsce – Cyklo Gravel Krokowa, a już dwa lata później mieliśmy prawdziwy wysyp
imprez szutrowych. To jednak na co warto zwrócić uwagę to to, że w Krokowej
ścigaliśmy się na 35-kilometrowej, oznaczonej trasie mając do wyboru dwa
dystanse – 35 oraz 70 kilometrów. Organizacja zdecydowanie bardziej
przypominała tą spotykaną na wyścigach szosowych czy MTB. Tymczasem w kolejnych
latach imprezy gravelowy ewoluowały w zupełnie innym kierunku, podobnie zresztą
jak same rowery.
|
Rysunek 4 Autor: Michał Bogdziewicz |
W roku 2022 na stronie gravel.love
opublikowany został kalendarz imprez gravelowych, który zawierał 64 imprezy
szutrowe. I choć zlokalizowane były w całym kraju (Rysunek 3) to zdecydowana
większość z nich (47) odbywała się na dystansie 200 kilometrów oraz więcej.
Organizatorzy najczęściej decydowali się na start uczestników w ruchu otwartym
na niezabezpieczonej trasie. Każda kolarka bądź kolarz dostawała na starcie
plik .gpx z trasą oraz trackera, który na bieżąco śledził poczynania zawodnika.
W zasadzie poza ścisłą czołówką, liczącą często jedynie 10-20 osób, nikt nie
był na poważnie zainteresowany ściganiem się z rywalami. Po okresie pandemii
ludzie jeszcze bardziej zaczęli doceniać ruch na świeżym powietrzu i nierzadko
90% startujących za jedyny cel stawiała sobie ukończenie zawodów. W 2022
startując w Great Lakes Gravel na dystansie 500 kilometrów, jadąc w okolicach
10 miejsca spotykałem niemal wyłącznie osoby, które na zawody wybrały się po (często
kolejną) przygodę, a nie sportowe emocje. Było to dla mnie swego rodzaju
szokiem. Przez 7 lat trenowałem bieganie i choć początkowo moją motywacją było
zgubienie kilogramów to z czasem coraz intensywniej skupiałem się na poprawie
wyników sportowych. W 2017, po kilku latach walki z kontuzjami, zastąpiłem
bieganie kolarstwem nie dlatego, że nie mogłem biegać. Nie mogłem trenować, a
co za tym idzie – nie mogłem notować progresu, rywalizować na równych zasadach
z innymi ludźmi, a bez tego bardzo szybko straciłbym jakąkolwiek motywację do
działania. Szukając sposobu na zaspokojenie ambicji – trafiłem na rower. I
faktycznie to było to! Jeździłem, trenowałem, wylewałem litry potu – dzięki
czemu dość szybko zacząłem rywalizować jak równy z równym na różnego rodzaju
zawodach. Walczyłem koło w koło na szosowych sprintach. Ścigałem się cały w
błocie na przełajowych rundach. I nagle trafiłem na imprezy, gdzie ściganiem
nie był zainteresowany niemal nikt. Pamiętam, że podczas jednego ze startów
zapytałem nawet swojego współtowarzysza – jaka jest zatem jego motywacja, żeby wydać
niemałe pieniądze (wpisowe na tamtą imprezę wynosiło około 350 złotych, podczas
gdy koszt wpisowego na szosie zamykał się często w 100 złotych) , a
jednocześnie chcąc tylko jechać i cieszyć się trasą. Trasą, którą mógłby
pokonać w każdy inny dzień zupełnie bezpłatnie. Bez wahania odpowiedział, że to
co sprawiło, że zapisał się na imprezę to ludzie – inni, często tak samo
zakręceni kolarsko, ludzie którzy właśnie w tym samym dniu mierzyli się z tą
samą trasą.
|
Rysunek 5 Wyścig UCI CST Gdynia Maraton Autor: Tomasz Ferenc |
Rok 2022 przyniósł jeszcze jedną ważną nowinkę w polskim oraz światowym kolarstwie.
W Starachowicach po raz pierwszy odbyły się Mistrzostwa Polski w kolarstwie
gravelowym. Zaś w włoskiej Wenecji Euganejskiej zorganizowano Mistrzostwa
Świata. I choć w obu miejscach postawiono na wyścigowy dystans poniżej 200
kilometrów to same trasy zdecydowanie różniły się od siebie. Jak bardzo? Otóż w
Polsce zwycięzca pokonał rundę na rowerze MTB, zaś we Włoszech najszybszy
okazał się rower szosowy.
I właśnie trend światowy jest moim
zdaniem najbardziej słusznym kierunkiem rozwoju kolarstwa gravelowego. Według
mnie rowerowi gravelowemu zdecydowanie bliżej do roweru szosowego – szybko
przemieszczającego się po lekkich, równych, kurzących się szutrach. A jak szosa
to zdecydowanie większa prędkość i oczywiście ściganie. Ale nie takie z
wkalkulowaną przerwą na drzemkę tylko prawdziwy racing, gdzie od startu tętno
szybuje w górę i nie spada do samej mety! Prędzej czy później ludzie poruszający
się z prędkościami około 20 km/h zorientują się, że mogę znaleźć znacznie
wygodniejszy i tańszy rower trekkingowy lub crossowy, że rower górski, z
porządnym amortyzatorem, zdecydowanie lepiej sprawdzi się w cięższym terenie, a
bikepacking jest o niebo przyjemniejszy siedząc na siodełku w bardziej
wyprostowanej pozycji. Historia zatoczy koło. Gravel zaś skupi miłośników
wyścigów. Szczególnie tych, którzy chcieliby uciec z szosy, ale niekoniecznie
chcieliby chować sportowe ambicje w szafie. Już w 2023 roku w kalendarzu imprez
gravelowych pojawiło się nieco więcej zawodów rozgrywanych w formule gravel
racing, a rok 2024 przynosi kolejne nowości wśród imprez w takim wydaniu. I
chociaż nie mam nic przeciwko wykorzystywania gravela do każdego rodzaju
kolarstwa to jednak mocno trzymam kciuki za gravel racingowy kierunek rozwoju
tej dyscypliny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz