W ostatnim czasie nieco mniej piszę na swoim blogu, ale jeżeli ktoś śledzi mój profil na FB to wie, że sporo się u mnie dzieje. Biegania absolutnie nie zaniedbałem. Wręcz przeciwnie! Pierwsza połowa maja przypomina najlepsze moje czasy. Szczęśliwie (odpukać) omijają mnie poważniejsze kontuzje. Złapałem regularność. Ponownie robię minimum pięć treningów biegowych w tygodniu. Ponownie wplotłem w plan treningi siłowe. Ponadto mam też czas, aby w ramach urozmaicenia treningu pograć w piłkę nożną czy siatkówkę. Mam spore braki w zwinności, szybkości czy skoczności i muszę nad tym pracować.
Po ostatnim starcie w Grudziądzu miałem ochotę zmienić coś w swoim bieganiu. Brakowało mi trochę... treningu. Ponownie dobrnąłem do momentu kiedy samo bieganiu przestało mi wystarczać. Znowu chciałbym nieco poprawić swoje osiągi. Tym razem postaram się jednak bardziej umiejętnie ustalić proporcje między bieganiem i trenowaniem.
Niewiele planując przyjąłem sobie, że chociaż raz w tygodniu muszę zaliczyć kros, długie wybieganie i przebieżki. Ponadto jeżeli w danym tygodniu nigdzie nie startuję to staram się dorzucić chociaż kilka kilometrów w nieco żwawszym tempie.
Póki co nie czuję się na siłach, aby biegać interwały. Jeżeli wszystko będzie szło zgodnie z planem to jeszcze przed wakacjami powinny się one pojawić, ale nie teraz. Na dzień dzisiejszy najtrudniejszym treningiem jest wtorkowy kros. Trasa jaką sobie wytyczyłem to tzw. "pętla tatrzańska" i faktycznie bardziej to przypomina bieganie po górach niż kros w terenie. Kilka miesięcy temu udało mi się uzyskać średnie tempo około 5:30/km. Teraz za cholerę nie wiem jak ja to zrobiłem :)
Jednak to nie kros, a przebieżki sprawiły, że znowu czuję, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Na początek wybrałem sobie wariant 10 x 100 metrów. Zapewne niedługo dojdą też odcinki 200- i 400-metrowe, ale póki co cieszę się setkami. Rozwijanie prędkości ponad 25 km/h jest naprawdę świetne! Potrafi solidnie podnieść poziom endorfin, a przy okazji taki trening nie jest specjalnie męczący ;)
Mówi się, że jak coś wali to wali się wszystko. Słusznie, ale wg mnie równie prawdziwe jest stwierdzenie, że jak coś wychodzi to wychodzi wszystko. Otóż w moim biegowym świecie nie tylko w bieganiu jest pozytywnie.
Mój najbliższy start to 1. PZU Maraton Gdańsk. Po raz pierwszy będę mógł pobiec na własnym podwórku, w mieście w którym mieszkam, tutaj gdzie to całe moje bieganie się zaczęło. A jakby tego było mało - dzięki organizatorom będę miał świetną pamiątkę w postaci nagrania dla telewizji Polsat.
Jak do tego doszło? Szukano biegaczy, którzy chcieliby opowiedzieć swoją, biegową historię. Zgłosiłem się, zostałem wybrany i w ostatni poniedziałek przyjechał Przemysław Iwańczyk z ekipą Polsatu. Co z tego wyszło będzie można zobaczyć piątek/sobotę oraz niedzielę tuż po Wydarzeniach na Polsacie (około 19:10). Najbardziej obszerny materiał, obejmujący również niedzielny maraton, ma ukazać się właśnie niedzielę. Sam jest naprawdę ciekawy jak to wszystko wyszło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz