W ostatnich latach bieganie w Polsce przeżywa prawdziwy rozkwit. Coraz częściej "trudnością" jest spotkanie kogoś niebiegającego. Widok pana w obcisłych leginsach pomykającego chodnikiem nikogo nie dziwi. Ba! Obecnie ciężko znaleźć chodnik bez takiego pana :)
Również producenci sprzętu biegowe mają złotą erę. Narzekać nie mogą także organizatorzy imprez biegowych. A tych, w ostatnim czasie, jest zatrzęsienie. W zasadzie w każdym zakątku Polski moglibyśmy startować tydzień w tydzień zaliczając biegi zarówno w sobotę jak i w niedzielę.
No właśnie taki wybór imprez sprawia, że coraz trudniej jest się zdecydować na konkretny bieg. Organizatorzy robią co mogą, aby przyciągnąć biegaczy do siebie. Atest PZLA oraz płaska trasa na pewno skuszą tzw. ścigaczy, a także tych goniących za życiówkami. Inną propozycją jest malownicza trasa czy bogaty pakiet startowy. Są też biegi mające ciekawe formuły - biegi sztafetowe, biegi 12-/24-godzinne, biegi z przeszkodami.
Jest jednak jeden bieg, który nie ma atestu, rozgrywa się na mało popularnym dystansie 33 kilometrów (a i to chyba oszacowane +/- kilometr). Pakiet startowy obejmuje chyba jedynie chip oraz numer. Choć nie - od dwóch lat w pakiecie jest zwykły, bawełniany, okolicznościowy t-shirt. Bieg odbywa się w formule najprostszej z możliwych, czyli kto pierwszy do mety. Start oraz meta zlokalizowane są w takim miejscu, że na nic się zda komunikacja publiczna. Jeżeli zaś zdecydujemy się na podróż autem to może ono mocno odczuć urok warmińskich dróg.
Jest jednak w tym biegu coś co sprawia, że po pierwszym starcie już planuje się powrót za rok. To nie jest bieg w stylu Paris Marathon, gdzie po biegu odhaczasz na liście maratonów Paryż i zapominasz o imprezie. To nie jest tego typu bieg.
Biegiem o Kryształową Perłę Jeziora Narie się po prostu żyje. Nie znam chyba osoby, która wystartowałaby w tej imprezie i nie planowała powrotu za rok.
Choć do Kretowin trafiłem całkiem przypadkowo, po tym jak zupełnie wówczas nieznana mi osoba zostawiała wpis na moim profilu, nie wyobrażam sobie początku lipca bez zdobycia perły! Właśnie jak już o perle mowa - nagrodą za ukończenie biegu nie jest medal (jak w niemal każdym innym miejscu). Za obiegnięcie Jeziora Narie dostaje się perłę. Co roku inną!
W ogóle historia tego biegu jest niesamowita. Z tego co dowiedziałem się podczas swojego pierwszego startu Pan Stachu spędzając wakacje nad Jeziorem Narie posprzeczał się z żoną i żeby trochę się odstresować, wyszedł pobiegać. Tak się złożyło, że obiegł dookoła całe jezioro i stwierdził, że trasa jest na tyle fajna, że warto by było stworzyć na niej zawody biegowe. I tak właśnie rok później obyła się pierwsza edycja Biegu o Kryształową Perłę Jeziora Narie. Zresztą Pan Stachu startuje do dzisiaj w biegu. To on jest także autorem i wykonawcą pereł, które dostają uczestnicy.
Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie jest także sporym wyzwaniem. Osobiście uważam, że trudniejszym niż maraton. Pierwsza połowa trasy jest koszmarem. Lecimy asfaltem rozgrzanym tak, że trzeba uważać, aby buty się nie przykleiły. W dodatku co chwilę musimy mierzyć się z jakimś podbiegiem. Widok leżących tuż przy trasie plażowiczów przy piwku i grillu nie ułatwia zadania. A tak naprawdę to co najgorsze zaczyna się po minięciu półmetka.
Otóż w drugiej części trasy o asfalcie możemy tylko pomarzyć. Zmuszeni jesteśmy lecieć gruntową drogą, której na początku lipca zdecydowanie bliżej do określenia droga piaskowa. Nie na darmo zresztą druga część trasy określona została mianem SAHARY.
Wszystkie trudny jednak wynagradza nam meta. Meta zlokalizowana na plaży pięknego Jeziora Narie. Zdarzało mi się, że przekraczając linię mety nawet się nie zatrzymywałem, ale od razu wbiegałem do wody. W dodatku poza wspomnianą perłą uczestnicy, na mecie, dostają... arbuza. Można lubić te owoce, można ich nie lubić. Jednak w Kretowinach ten arbuz jest po prostu cudowny!
Ale to nie wszystko co wyróżnia ten bieg. Imprezę tworzą ludzie. A ci w Kretowinach są niesamowicie. I wcale nie mówię o organizatorach czy uczestnikach, choć im także nie mogę nic zarzucić. Najlepsi są jednak mieszkańcu okolicznych miejscowości, którzy przez cały bieg nie tylko gorąco dopinguję, ale tworzą też niesamowite punkty odżywcze. W trakcie biegu miałem możliwość wzięcia prysznica, napicia się wszelkich płynów (w tym także piwa :) ). Zdarzyło się, że dostałem zaproszenie na pierogi. Piłem wodę metalowymi kubkami - gdyż tylko takimi dysponowała starsza pani, która martwiła się, że biegniemy w taki upał. Słuchałem każdego gatunku muzyki od disco polo po rock. Mój tato na trasie nawet śpiewał z lokalną ekipą straży pożarnej :)
Naprawdę - często szukamy niesamowitych biegów gdzieś bardzo daleko nie widząc tego co mamy pod nosem. A Kretowiny i Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie zasługują na uwagę. Tak jak wspomniałem wcześniej - to nie jest bieg, który się kończy i się o nim zapomina. W zasadzie to nie jest bieg - Perła to wyzwanie.
Kolejna edycja biegu odbędzie się 02. lipca 2016
Zapisy - Zapisy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz