Pytając o pomysły odnośnie kolacji dostałem całkiem sporo wszelakich przepisów. Od prostych, których wykonanie zajmuje nie więcej niż kilka minut, po takie które wymagają naprawdę sporo czasu. Poniżej zamieszczam pierwszą część, moim zdaniem, najciekawszych z nich. Może ktoś jeszcze poza mną skorzysta. Ostrzegam, że ślinka cieknie już od samego czytania :)
31 października 2014
26 października 2014
"PRZYBIJ PIĄTKĘ MOCY" - fotorelacja z I Amber Expo Półmaratonu Gdańsk
Poznań, Warszawa czy Kraków już dawno mają swoje półmaratony. Od dzisiaj również Gdańsk ma połówkę z prawdziwego zdarzenia. Trzeba to otwarcie powiedzieć, że I edycję Półmaratonu Gdańskiego trzeba zaliczyć do udanych. Choć sam przyglądałem jej się z boku to po opowieściach znajomych, komentarza w internecie widać, że większość uczestników jest zadowolona (i to niezależnie od tego czy udało im się pobić życiówkę :) ).
Nad samym biegiem nie będę się rozwodził, bo nie biegłem. Dzisiaj, wspólnie z Pati, stanęliśmy mniej więcej w połowie drogi i zajęliśmy się dopingiem. Pati dzisiaj przeszła samą siebie - zrobiła więcej zdjęć (2300) niż było uczestników (1990)! Ja zaś zająłem się przybijanie PIĄTKI MOCY! Ta okazała się niezawodna. Ponoć wspomogła kilka życiówek. Ja takowej nie pobiłem - mam za to fajnego, kolorowego siniaka :) Ale było warto - energia aż buzowała. O to właśnie chodzi :)
Nad samym biegiem nie będę się rozwodził, bo nie biegłem. Dzisiaj, wspólnie z Pati, stanęliśmy mniej więcej w połowie drogi i zajęliśmy się dopingiem. Pati dzisiaj przeszła samą siebie - zrobiła więcej zdjęć (2300) niż było uczestników (1990)! Ja zaś zająłem się przybijanie PIĄTKI MOCY! Ta okazała się niezawodna. Ponoć wspomogła kilka życiówek. Ja takowej nie pobiłem - mam za to fajnego, kolorowego siniaka :) Ale było warto - energia aż buzowała. O to właśnie chodzi :)
25 października 2014
Tylko nie mów mojemu fizjoterapeucie
Ostatni raz biegałem... oj dawno. A jeżeli chodzi o bieganie bez bólu to nawet nie pamiętam, kiedy szurałem i nic mnie nie cisnęło, drapało, uwierało czy rwało. Od jakiegoś czasu jedyna moja aktywność to solidne rozciąganie. Rano i wieczorem - wszystko wg zaleceń fachowca. Do tego dorzucam brzuszki, pompki, grzbiety - w ramach obowiązkowej pracy nad siłą. Niespecjalnie jestem tego fanem, ale jak trzeba to trzeba. A o tym, że trzeba chyba nie muszę nikogo przekonywać.
Jednak choć to wszystko jest niewątpliwie, tak jak napisałem - ważne, to nie jest to to co sprawia mi frajdę. Leżenie na ziemi, choć całkiem przyjemne to endorfinowego kopa nie zapewnia. W przypadku biegania, każdy kilometr dalej, każdy minuta dłużej - wszystko to dawało dodatkową frajdę. Teraz tego nie ma. A przynajmniej nie było do dzisiaj.
22 października 2014
Wygraj książki "Maratończyk" oraz "Bardzo długi bieg"
Tak jak wspominałem jakiś czas temu, ostatnio bardziej aktywny jestem w strefie kulinarnej niż sportowej. Oczywiście rehabilitacja cały czas trwa, ale do pełnej sprawności jeszcze daleka droga. Niemniej sporo dzieje się w kuchni. Bardzo rygorystycznie podszedłem do swojego jedzenia. Zrobiłem wielkie wietrzenie lodówki. Rozpisałem dokładnie posiłki.
No i właśnie - posiłki. Śniadania nie stanowią dla mnie problemu, bo nie wyobrażam sobie odpuszczenia owsianki. Zajadam się nią pod każdą postacią już od ponad 3 lat. Nie brakuje mi też pomysłów na obiady. Zresztą nawet jakby mi zabrakło to przecież mam "Książkę kucharską dla aktywnych" :) Drobne przekąski między głównymi posiłkami? To też żaden problem. Tutaj królują owoce, warzywa i orzechy. Chociaż okazjonalnie trafia się też nabiał w postaci jogurtów, serków wiejskich czy twarogu.
20 października 2014
Krem z dyni - i rozgrzeje i pokrzepi
Od razu przyznaję, że trochę przy tym przepisie eksperymentowaliśmy. Wykorzystując sobotni, wolny czas chcieliśmy razem z Pati coś ugotować. Pomysłów było co nie miara, ale ostatecznie wybór padł na krem z dyni. Jedyne co kupiliśmy do tego to... dynia. Uznaliśmy, że nie będziemy kupować rzeczy wg przepisu, tylko będziemy dopasowywać przepis do naszej lodówki. I to było dobre posunięcie, bo wyszło naprawdę smacznie. Być może jakieś kulinarne faux pas popełniliśmy, ale czy to ważne skoro nam smakowało? :)
19 października 2014
Inauguracja cyklu CityTrail w Gdańsku - fotorelacja
Dzisiaj w Gdańsku odbyła się inauguracja zawodów CityTrail Trójmiasto. Niezwykle emocjonująca była walka o pierwsze miejsce. Ostatecznie wygrał Oskar Przysiężny, przed rekordzistą trasy - Łukaszem Gurfinkielem. Chociaż jestem zgłoszony i mam przyznany numer to tym razem biegowe buty zostawiłem w domu. Wybraliśmy się z Pati porobić jedynie zdjęcia. Owoce naszej pracy możecie zobaczyć w poniższej galerii.
17 października 2014
Misja "POWRÓT" rozpoczęta!
W ostatnim czasie piszę nieco mniej na blogu. Po części jest to spowodowane natłokiem innych spraw. Jednak głównym powodem mniejszej ilości postów jest... brak biegania. 90% wpisów dotyczy moich treningów - tego jak wyglądało, co się na nich działo, dlaczego w ogóle na nie wyszedłem skoro nie miałem chęci, co na nich widziałem itd. Tymczasem od dłuższego czasu praktycznie w ogóle nie biegam.
Kiedy problemy z nogą zaczęły się nasilać zawarłem ze swoim organizmem pakt - on pozwoli mi przebiec maraton w Berlinie, a ja w zamian zaraz po biegu zabiorę się za leczenie:) Śmiechem żartem, ale faktycznie tak sobie powiedziałem i chcę być w tej kwestii konsekwentny. A wcale nie jest łatwo. Każdy weekend to ogromny wysyp super imprez biegowych, w których chciałoby się wziąć udział. Pojawiają się ciekawe propozycje współpracy. A ja na chwilę obecną jestem niemal wyłączony z tego biegowego świata.
9 października 2014
Jak nie bieganie to co?! Nie chcę być MISIEM!
No właśnie - wszyscy Ci, którzy wciągnęli się w bieganie raczej trudno wyobrazić sobie kilka dni z rzędu szurania po swoich ulubionych ścieżkach. Znam takich co dnia nie wyobrażają sobie nawet jednego dnia przerwy. A co w sytuacji jeżeli taka przerwa ma potrwać dłużej? Tydzień? Dwa? Trzy? Miesiąc? Rok?
Na dzień dzisiejszy nie wiem dokładnie ile jeszcze będę musiał "pauzować". Mam nadzieję, że za kilka, kilkanaście dni będę nieco mądrzejszy. A póki co nie biegam. Jestem na przymusowym zwolnieniu.
Jednak, jak to napisał Piotr Suchenia, "żeby nie zapomniały jak się pracuje - serducho i płuca muszą być cały czas bodźcowane". No i faktycznie staram się im ten bodziec dostarczyć.
Po pierwsze zaliczyłem dwie wizyty na basenie. Jedna co prawda była przymusowa, ale nie ma sensu wnikać. Druga zaś to było 45 minut pływania. Chociaż jakby na to popatrzył pływak to nazwałby to zapewne dryfowaniem :) Ale co tam - utrzymywałem się na wodzie, przemieszczałem się i co najważniejsze - wyszedłem z basenu zmęczony jak jasna cholera.
Subskrybuj:
Posty (Atom)