W ostatnim czasie
dostałem całkiem sporo zapytań o posta odnośnie odstawienia laktozy i przede
wszystkim efektów takiego zabiegu. Sam nie jestem do końca przekonany czy jest
w ogóle o czym pisać. Jednak faktycznie skoro powiedziałem A informując, że
odstawiam laktozę to warto powiedzieć B i skrobnąć kilka zdań o efekcie tego
bądź co bądź eksperymentu.
Na początku go
ignorowałem. Jak tylko zaczął się nasilać - sięgnąłem po tabletki
przeciwbólowe. Głupota? Pewnie, że tak - to akurat nie ulega dyskusji. Niemniej
po jakimś czasie - gdy problem ani odrobinę się nie zmniejszył, a wręcz
nasilił, postanowiłem poszukać pomocy u specjalistów.
Zacznijmy jednak od
początku. A początek tej historii sięga końcówki roku 2013. Wtedy to po bardzo
intensywnym biegowo roku zaczęły męczyć mnie kontuzje. Szczególnie jedna
okazała wyjątkowo dokuczliwa. Objawiała się bólem w odcinku od ud po lędźwie.
Były okresy, że dokuczały pośladki, były takie że problemem były plecy, biodra
lub przywodziciele. W jakiej kolejności i od czego się zaczęło najzwyczajniej
nie pamiętam. Przez te 2,5 pół roku na pewno nie raz o tym pisałem i męczyłem
swoimi bolączkami, więc teraz już nie będę się rozdrabniał. W każdym bądź razie
był problem.
Po wizycie u
lekarza ogólnego, dzierżąc w dłoni receptę na ketonal stwierdziłem, że tego
akurat lekarza ciężko nazwać specjalistą. Szukając dalej trafiłem do kilku
ortopedów, paru fizjoterapeutów, specjalistów od terapii manualnej. Zrobiłem
USG, RTG, badania krwi i różne inne cuda. Efekt? W zasadzie - brak.
Zacząłem mocno
pracować nad rozciąganiem. Często więcej się rozciągałem niż biegałem.
Dorzuciłem też rower oraz pływanie. Problem jakby zmalał. W roku 2015 było
niemal dobrze. Tyle, że sprawa nie była załatwiona w 100%. No i niestety
początek roku 2016 przyniósł powrót kontuzji. Już jakiś czas wcześniej miałem symptomy,
że tak może się zdarzyć. Jednak je zlekceważyłem. Powtarzano mi, że mój problem
to efekt pospinanych mięśni, a skoro teraz tyle się rozciągam to nie ma opcji,
żeby kontuzja wróciła. A jednak...
Tym razem nie
pobiegłem do apteki po Opokan. Od razu zacząłem szukać pomocy z zewnątrz. I tak
właśnie trafiłem do cenionego fizjoterapeuty, który zalecił mi odstawienie
laktozy. W zasadzie to sama ta wizyta była dość specyficzna. Wszedłem do
gabinetu, usłyszałem, że jestem za ciężki na bieganie. Następnie po przejściu,
pod pilną obserwacją, 5 kroków tyłem i przodem usłyszałem - nie tolerujesz
laktozy. Zawalona wątroba i jelita są źródłem Twoich problemów. Następnie pan
fizjoterapeuta w kilka chwil sprawnie nastawił mi kręgosłup, wręczył kartkę z
instrukcją jak mam oczyścić organizm (zanim przejdę na dietę bez laktozy) i
powiedział, że to by było na tyle. Dodał, że taka kuracja przyniesie efekty już
po 2 tygodniach.
Tak jak wspomniałem
wcześniej - była to bardzo specyficzna wizyta. Jednak postanowiłem spróbować. W
zasadzie co mi szkodziło? Nic. Kupiłem sery oraz mleko bez laktozy.
Zrezygnowałem z wszelkich produktów zawierających mleko lub mleko w proszku. Na
samym początku zrobiłem kurację oczyszczającą z soli gorzkiej.
Na efekty
postanowiłem dać sobie nie dwa, a trzy tygodnie - dla pewności. Jesteście
ciekawi jakie były te efekty? No więc powiem tak - pisząc tego posta gryzę
sobie słupek żółtego sera. Takiego normalnego - z laktozą. A tak już całkiem na
poważnie - czy coś się zmieniło? Tak, zmieniło. Faktycznie czułem się dużo
mniej wzdęty, niemal w ogóle nie miałem gazów. Pod tym względem - petarda.
Jeżeli ktoś ma z tym problemy - polecam. Ale w przypadku mojej kontuzji -
porażka na całej linii. Ból tak jak był - tak pozostał.
Jednak nie
zamierzałem odpuszczać. Kolejną polecana mi instytucja to FizjoLab. Tak
naprawdę nie robiłem sobie większych nadziei idąc na pierwszą wizytę do
Mateusza Karni.
Niemniej już na
początku się pozytywnie zaskoczyłem. W porównaniu do poprzedniego
fizjoterapeuty tutaj spotkałem się z zupełnie innym podejściem. Zrobiliśmy
wywiad, kilka ćwiczeń, zabieg terapii manualnej. Mateusz postawił diagnozę,
dobrał ćwiczenia, zadał pracę domową. Zaczęliśmy działać.
Początkowo w ogóle
nie pisałem o tym co robiłem ze swoją kontuzją, gdzie się leczę, jak się leczę.
Nie wiedziałem czy nie skończy się jak przy poprzednich podejściach. Choć po
pierwszej wizycie czułem znaczną poprawę to wiedziałem, że podczas wizyty
usuwamy głównie skutek, a nie przyczynę. Nad usunięciem przyczyny miałem
pracować specjalnie dobranymi ćwiczeniami w domu.
Dzisiaj mija około
5 tygodni od pierwszej wizyty w FizjoLabie. Nie napiszę, że po kontuzji nie ma
już śladu. Na to jeszcze za szybo. Jednak nasza praca przynosi efekty. A
najlepiej świadczą o tym 2-3 ostatnie treningi, podczas których nareszcie nie
czułem żadnego dyskomfortu. Wierzę, że zmierza to w dobrym kierunku. Trzymajcie
kciuki! Będę informował na bieżąco, jednak już teraz wydaje się, że moim przypadku
odstawienie mleka nie zastąpi ciężkiej pracy. Szkoda ;)
Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNiech zgadnę - za małe użycie mięśnia pośladkowego wielkiego powodujące przepracowanie mięśni średnich, czwórek i dwójek?
OdpowiedzUsuńAres
Będę śledził efekty, u mnie podobne objawy i kilkanaście różnych czasem wykluczających się diagnoz
OdpowiedzUsuńTakże mam niestety nietolerancję, kupiłem test na http://euroimmundna.pl/ i wyszło, że niestety musze wykluczyć ten produkt z diety. A bardzo szkoda bo uwielbiam produkty mleczne.
OdpowiedzUsuń