Fot. Agata Gulbierz |
Przez ostatni rok próbowałem różnych odmiany kolarstwa. Pojawiałem się na różnych imprezach - tych bardziej oficjalnych i tych w ogóle nie oficjalnych. Zaliczyłem kilka wyścigów szosowych, zawitałem na parę ustawek, wystartowałem w jeździe indywidualnej na czas. Spróbowałem swoich sił w całodniowych wycieczkach rowerowych. Jeździłem zarówno po szosie jak i po bezdrożach. Nie zabrakło też leśnych kilometrów. A wszystko to na rowerze z barankiem i sztywnym widelcem. W zasadzie chyba jedyne czego nie spróbowałem to przełaje. Mówię tutaj o zawodach przełajowych - ciężkie warunki, krótka pętla, ograniczony czas i pełny ogień zarówno na rowerze jak i z rowerem pod pachą.