Na skróty

21 lutego 2019

Drewniany rower - tylko wygoda, a może coś jeszcze? - test Myriad Bikes

   Właśnie kończyłem trening w TPK, kiedy dostałem wiadomość z propozycją przetestowania... drewnianego roweru. W pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o jakieś modne ostre koło lub inną zakręconą, miejską konstrukcję. Jednak kiedy zalogowałem się na stronę Myriad Bikes okazało się, że chodzi o najprawdziwszą szosę!
   Najprawdziwszą, ale na pewno nie najzwyklejszą, bo o ile na rynku jest mnóstwo rowerów z aluminium, karbonu czy stali, o tyle drewno nie jest specjalnie popularnym materiałem w przemyśle rowerowym. Pierwsze o czym pomyślałem to - "cholera, ale to musi być ciężkie". No i tutaj kolejne zaskoczenie - wersja wyposażona w napęd Dura Ace waży delikatnie ponad 8 kilogramów. Jasne, że są o wiele lżejsze rowery. Sam jeżdżę na 2kg lżejszym Haibike'u. Jednak w tym rowerze waga nie jest priorytetem. Jak podaje sam producent:

Model BIHEXIUM jest pierwszym na świecie rowerem kategorii Super Endurance. Łączy w sobie elementy klasycznej kolarzówki takie jak tradycyjny kształt, sprawdzone grupy osprzętu i hamulce obręczowe z najnowocześniejszymi rozwiązaniami w zakresie komfortu: drewnianą ramą, amortyzacją sztycy i mostka, geometrią endurance. Rower ten przeznaczony jest głównie do komfortowej jazdy na długich dystansach. Można go też z powodzeniem używać, jako rower do treningów, żeby zachować więcej sił na nadchodzące zawody. Jednocześnie nie pozostawia wątpliwości, że jest rowerem szosowym, a nie trekkingowym.
Mamy więc do czynienia z szosówką nastawioną na pokonywanie długich dystansów z możliwie dużym komfortem. Kiedyś, mając tylko jeden rower - szosowy, nie do końca wiedziałem o co w tym chodzi. W końcu na każdym rowerze, po dłuższym czasie spędzonym na baranku,musi pojawić się ból. Niemniej teraz już wiem, że w przypadku jednych pojawia się on szybciej, a w przypadku innych znacznie później. Myriad ma zaliczać się do tej drugiej grupy.
   Kolejną myślą jaka pojawiła się w mojej głowie - "A co z trwałością? Przecież drewno się odkształca, zużywa itd". Zapytałem o to bezpośrednio producenta i wtedy zdradził mi, że rama jest w środku pusta, w miejscach gdzie pojawiają się największe przeciążenia dodatkowo wzmocniona jest włóknem węglowym oraz posiada metalowe elementy, w miejscach mocowania chociażby sztycy, hamulców, supportu czy sterów. Całość klejona jest klejami wykorzystywanymi w przemyśle lotniczym, a na koniec malowana kilkoma warstwami lakieru jachtowego.
   O samym napędzie nie będę się rozpisywał, bo rower docelowo ma być wyposażony w grupy 105, Ultegra, Dura Ace, a ja dostałem jedynie prototyp na Tiagrze. Podobnie rzecz ma się z kołami, gdzie zamiast zestawu od DT miałem Shimano RS11. To już inna klasa osprzętu i każdy, kto jeździ o tym wie.
   Zanim przejdę do samej jazdy dodam tylko, że rower który testowałem był jeszcze przed nałożeniem ostatecznej warstwy, a mimo to już prezentował się niezwykle atrakcyjnie. Połączenie europejskiego jesionu z egzotycznym venge sprawia, że ten sprzęt po prostu przykuwa uwagę. W dzisiejszych czasach coraz trudniej wyróżniać się w peletonie. Myriad na pewno w tej kwestii przychodzi z pomocą.
   A teraz w drogę! Z związku z tym, że jeździłem na prototypowej maszynie, która jeszcze nigdy nie miała pod sobą asfaltu, pierwsze kilometry pokonywałem dość zachowawczo. Po zaliczeniu zaledwie kilkunastu - zawitałem w DropBikes.pl, żeby Michał przyjrzał się maszynie. Kiedy dostałem zielone światło wyjechałem już nieco odważniej na drogę.
   Wrażenia? Myriad jest naprawdę sztywnym rowerem, co było zaskoczeniem nawet dla mnie (miłośnika drewna). Nie wiem jak wypada w testach laboratoryjnych, ale w moich odczuciach jest gdzieś między aluminium i karbonem. Choć producent wyposażył go w opony 25mm to bez problemu można założyć 28mm, aby jeszcze zwiększyć komfort.
   Myriad bez problemu wspina się pod strome wzniesienia. W zasadzie to było jedno z moich największych zaskoczeń, bo o ile jeździłem już na znacznie szybszych rowerach na zjazdach o tyle na Myriadzie dość niespodziewanie udało mi się poprawić PR'y na kilku dłuższych podjazdach.
   Rower, choć stworzony jako super endurance, może z powodzeniem dać sporo radości podczas ścigania. Nawet 10-kilometrowe odcinki pokonywane samotnie z prędkością około 40 km/h nie stanowiły większego problemu.
   Czym jeszcze Myriad zaskakuje? A no chociażby tym, że jest to... POLSKI produkt, od nas z pomorza. A skąd w ogóle nazwa MYRIAD? To już wyjaśnia sam producent:
MYRIAD jest to słowo pochodzące ze starożytnej greki i oznaczało dziesięć tysięcy lub „bardzo duża liczba”. Dzisiaj to słowo nabiera nowego znaczenia. Dzięki swojej pasji i determinacji na rowerze MYRIAD możesz przekroczyć dotychczasowe granice swoich możliwości.
Pełna oferta rowerów MYRIAD znajduje się tutaj 

PS: A ja, nieco uchylając rąbka tajemnicy dodam, że również miłośnicy szerszych opon i tarczowych hamulców być może niedługo będą mogli znaleźć w ofercie MYRIAD'a coś dla siebie :)


















2 komentarze:

  1. W tym rowerze tylko rama jest drewniana, prawda? Ja zdecydowanie wolę klasyczne podejście do rowerowych wycieczek. Jakiś czas temu wymieniłem mój stary rower górski na nowiutką szosówkę w https://www.bikesalon.pl/ na wyprzedaży. W te wakacje zjeździłem już prawie 1000 km, myślę, że do końca roku dobiję do 1300km, przynajmniej mam taki plan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy wrzesień. Założę się że masz już przekroczone 1500 ;-)

      Usuń