Na skróty

28 marca 2015

Trening z ekipą TriCity Ultra


   Jest sobotni poranek. Wstaję jak zawsze punkt 5:30. Poranna toaleta i zaczynam przyrządzać owsiankę. A w zasadzie dwie owsianki, bo żona również uznała, że to już koniec spania. Do owsianek jeszcze dobra kawa i śniadanie pierwszej klasy. Na trening umówiłem się z Małą i Kamilem dopiero na 7:30, mam więc trochę czasu, aby przejrzeć wiadomości. Przeglądam FB, a tam co widzę? Wpis Waldka brzmiący mniej więcej tak: "Widzimy się o 6:45" i opatrzony relacją z 2. TriCity Ultra. Szybko wertuję różne strony i faktycznie - 28. marca 3. TriCity Ultra. Na mojej twarzy maluje się uśmiech... mam plan :)

26 marca 2015

Treningowy półmaraton zakończony I Wiosenną Milą Biegową

   Ponoć jaki poniedziałek, taki cały tydzień. Ponoć, bo miałem okazję się przekonać, że nie zawsze. Pierwszy dzień tygodnia miałem naprawdę zapracowany. Niewiele snu z niedzieli na poniedziałek, a później zajęcia do 22. Kiedy w końcu wskoczyłem do łóżka nie zasnąłem - dosłownie straciłem przytomność.
   We wtorek planowałem zrobić jakieś lekkie rozbieganie wieczorem. Jednak w trakcie dnia dostałem SMSa od żony "W radio podali, że dzisiaj jest u Was I Wiosenna Mila Biegowa". Szybko sprawdziłem o co chodzi i faktycznie w okolicy miały się odbyć zawody na dystansie 1 mili. Ponadto były to zawody w dość luźnej formie - przychodzisz i biegniesz. Grzechem byłoby nie skorzystać :)

22 marca 2015

Optymistyczne zakończenie cyklu - relacja z City Trail Trójmiasto VI

   Dopiero co pisałem relację ze swojego pierwszego biegu z cyklu City Trail w Gdyni, a już musiałem ponownie wybierać się za miedzę, aby pokonać leśną piątkę. Tym razem jednak wszystko robiłem na wariackich papierach. Jeszcze 15 godzin przed startem nie było mnie w Trójmieście. Wszystko się jednak dobrze potoczyło i udało mi się zorganizować i dotrzeć.
   Bez odpowiedzi pozostawało natomiast pytanie - jak biec? Jeszcze przed tygodniem chciałem po raz kolejny się zniszczyć na tym biegu i sprawdzić na co mnie stać. Tyle tylko, że w tygodniu przytrafiła się drobna kontuzja i w ostatnim czasie w ogóle nie biegałem. A i dzisiaj rano ciągle czułem sponiewierany pośladek. Paryż coraz bliżej i nie chciałbym strzelić sobie samobója eliminując się głupią kontuzją.

18 marca 2015

Przygotowania na Marathon de Paris 2015

   Już dosłownie za kilka dni zacznie się wiosna. Ludzie będą wypatrywać dowodów jej nadejścia w kwitnących kwiatach, zieleniejących trawnikach czy wracających do kraju ptakach. A co oznacza nadejście wiosny dla nas, biegaczy? Wiadomo – początek sezonu, a co za tym idzie – wysyp imprez biegowych. Na czele oczywiście z półmaratonami i maratonami. Tradycyjnie już rzesze biegaczy rywalizować będą w Poznaniu, Warszawie, Krakowie czy Gdańsku. Ja jednak tym razem postanowiłem wybrać się za granicę. Z królewskim dystansem zmierzę się w stolicy Francji. 26 mil wokół Notre Dame, Luwru, wieży Eiffla, lasku Bulońskiego i Łuku Triumfalnego – czy można sobie wyobrazić lepszy sposób na uczczenie akurat 26 urodzin? Na pewno byłoby ciężko. Kiedy tylko dowiedziałem się, że termin biegu to 12. kwietnia, zapisałem się bez wahania.

15 marca 2015

Niedzielna szesnastka na zakończenie tygodnia

   Jeszcze w niedzielę nie bardzo w to wierzyłem. Nie planowałem tego, ale jakoś tak wyszło, że w weekend pokonałem 50 kilometrów. A to już uważam za naprawdę dobry wynik. Tym bardziej, że jak to się mówi - gładko weszło. Nie było żadnego umierania z bólu, problemów z nogami czy z brakiem motywacji. Wychodziłem, robiłem swoje i nawet nie wiem kiedy - już byłem z powrotem w domu. 
   O sobotnim wybieganiu już pisałem wczoraj. A jak wyglądał dzisiejszy bieg? Wszystko zaczęło się dość podobnie - od owsianki i wiadomości do siostry. Mała napisała, że z chęcią dołączy.

14 marca 2015

Siostra, Gdańsk, owsianka, długie wybieganie, przygoda - sobota idealna!

   Dwa dni bez biegania? Oj dużo, nawet bardzo dużo. Dzisiaj rano miałem taką ochotę na bieganie, że nie wchodziło w grę nic innego jak długie wybieganie. Niby dzisiaj sobota, a tzw. longi wolę latać w niedzielę, ale tym razem musiałem sobie zaserwować większą liczbę kilometrów już teraz.
   Już samo poranek wskazywał, że to będzie fajny dzień. Wspólne śniadanie z żoną to zawsze zwiastun dobrego dnia. Jakby tego było mało to to nie było zwykłe śniadanie. To było prawdziwe Śniadanie Mistrzów - owsianka! Od kilku tygodni jej nie jadłem i muszę przyznać, że nie wiem jak sobie bez niej radziłem. Pałaszowałem ją dziś aż miło.

11 marca 2015

Niby krócej, a o niebo trudniej

   Pierwsze trzy dni nowego tygodnia już za nami. Na horyzoncie już kolejny weekend, podczas którego zapewne jakieś biegowe wpadną do dzienniczka treningowego. Jednak to dopiero za chwilę. Póki co mamy jeszcze okres poniedziałkowo - piątkowy. A w tym też dzieje się sporo.
   Po ostatnim weekendzie w poniedziałek odpuściłem sobie bieganie. Po pierwsze nie bardzo miałem ochotę na nabijanie kolejnych kaemów. A po drugie zdrowy rozsądek podpowiadał, że lepiej spasować. 

8 marca 2015

Weekend na bogato

   Ostatnie dwa dni mogę podsumować bardzo krótko - NARESZCIE! W końcu tak jak być powinno udało mi się zrealizować dwa treningi w układzie - krótsze rozbieganie w sobotę i długie wybieganie w niedzielę. W ostatnim czasie ciągle coś stawało na przeszkodzie. Nie było większego problemu kiedy brakowało czasu. Jednak najgorzej, że w większości przypadków to zdrowie uniemożliwiało mi realizację planów. Czekałem kiedy w końcu wszystko będzie ok i nareszcie się doczekałem!
   Tym razem weekend spędzałem na Kaszubach. Miałem więc okazję polatać po jednych z najbardziej malowniczych terenów w kraju. W sobotę rano, leżąc w łóżku, kilkukrotnie zmieniałem planowaną trasę. Jedyne co wiedziałem to to, że trening powinien trwać około 60 minut. Nie zamierzałem szarżować przed niedzielą. 
   To co wyróżniało sobotni bieg to fakt, że wybrałem się na niego... na czczo. Od jakiegoś czasu biegam wieczorami, a co za tym idzie - latam po jedzeniu (czasami nawet bez jakiejkolwiek przerwy - a to akurat bywa niezbyt przyjemne). Jednak tym razem wyruszyłem na trening jeszcze przed śniadaniem. Godzinny rozruch na pusto? Powinno się udać.

1 marca 2015

Udany powrót na asfalt - relacja z Biegu Tropem Wilczym w Koszalinie

   Prawdę mówiąc nie wiem nawet jak zacząć relację z tego biegu. Mimo, że linię mety minąłem ponad 8 godzin temu to wciąż buzują we mnie endorfiny. Kurczę jestem naprawdę strasznie naładowany pozytywną energią. To był ewidentnie MÓJ dzień. Ale od początku...
   Prawdę mówiąc na liście Biegu Tropem Wilczym w Koszalinie znalazłem się dość przypadkowo. Najpierw dostałem maila z informacją o imprezie mającej na celu uczczenie pamięci Żołnierzy Wyklętych. Dowiedziałem się, że biegu odbędą się w niemal całej Polsce. W tym między innymi w Sopocie, gdzie zamierzałem pobiec.
   Jednak jak to często bywa plany planami, a życie życiem. Okazało się, że tego dnia będę akurat w Koszalinie. Na moje szczęście również tutaj miał odbyć się bieg! Mój entuzjazm nieco osłabł kiedy okazało się, że listy startowe są już zamknięte. Na szczęście po raz kolejny okazało się, że jak bardzo się czegoś chce to można pokonać wszelkie przeciwności. Na kilka dni przed imprezą miałem już miejsce na liście startowej!