Na skróty

31 grudnia 2013

Biegowa retrospeckcja - rok 2013!

   Ostatni dzień roku. Już tylko godziny dzielą nas od zabawy sylwestrowej. Pora więc na małe, biegowe, podsumowanie tych ostatnich 365 dni.
   A działo się naprawdę sporo! Nie chciałbym jednak nikogo zanudzić, więc wyróżnię tylko najważniejsze dla mnie sportowe wydarzenia. A do takich na pewno zaliczyć muszę start w 12. Cracovia Maraton. To było moje pierwsze podejście do złamania popularnej "trójki". I od razu udane! Jednak nie tylko dlatego będę bardzo miło wspominał Kraków. Otóż w stolicy Małopolski spotkaliśmy wielu fantastycznych ludzi. Biegnąc tam czułem się jakbym startował u siebie. A może nawet lepiej, bo ani w Gdańsku ani w Lidzbarku takiego gorącego dopingu nie doświadczyłem. Dziękuję raz jeszcze wszystkim spotkanym osobom!
   W Krakowie złamałem 3 godziny, ale aktualny rekord ustanowiłem w Berlinie. I chociaż do Niemiec jechałem jak na ścięcie, to mimo wszystko udało mi się poprawić czas. Jesień była mocno rozczarowująca w moim wykonaniu, jednak Berlin był wyjątkiem. To był jedyny start w drugiej połowie roku, na który nie mogę narzekać. Poza tym, tak jak w przypadku Krakowa, nie liczył się sam bieg. Wspólnie z Pati zakochaliśmy się w tym mieście! I to na tyle, że wracając po biegu do hotelu, po samochód, gdzie leżały już spakowane nasze rzeczy, zamiast wyruszyć w drogę powrotną wykupiliśmy jeszcze jedną dobę. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek tak mi się nie chciało wracać do domu :)

30 grudnia 2013

Agisko Polska - nowy partner w biegowej przygodzie

   Jak zapewne część z Was wie - dotychczas nie korzystałem z żadnego wspomagania w postaci żeli, batonów czy izotoników. Podczas debiutu w Warszawie jadłem jedynie banany i piłem wodę. Łamiąc 3 godziny w Krakowie leciałem już na samej wodzie. W Berlinie zaś szerokim łukiem omijałem wszystkie punkty odżywcze. 

29 grudnia 2013

Biegacz z Północy na treningu do Orlen Warsaw Marathon

   Od razu tłumaczę - nie zamierzam startować w kwietniu w stolicy. Zaplanowałem start w Łodzi i tego się trzymam. Jednak ostatnio, przeglądając wiadomości w internecie, natknąłem się na informację o programie przygotowań do Orlen Warsaw Marathon. Zobaczyłem, że w ramach owych przygotowań, odbywają się  treningi z profesjonalnymi trenerami w kilku miastach w kraju. Między innymi w Gdyni. Niedaleko. W dodatku trenerami zostali tam Iwona i Piotr Suchenia. Gdybym się wybrał, miałbym w końcu okazję osobiście podziękować Piotrowi za pomoc z treningami przed maratonem w Berlinie. Najbliższy trening miał się odbyć w niedzielę 29. grudnia. W sobotę napisałem do Piotra z pytaniem jak będą wyglądały zajęcia. I kiedy dowiedziałem się, że w planie jest 6 kilometrów rozbiegania oraz siła biegowa wiedziałem już jak zaplanować niedzielę - biegnę do Gdyni.

28 grudnia 2013

Trening trzyetapowy - relacja ze 110. ParkRun Gdynia

   Wróciłem do Gdańska. Ciągle biegam. W czwartek, kończąc trening, musiałem solidnie się zastanowić po co ja się tak męczę. Jednak, tak jak pisałem, w piątek było już ok. No i  właśnie w takim stanie, naładowany pozytywną energią po piątkowym treningu, podejmowałem decyzję odnośnie sobotniego szurania. Praktycznie od początku rozważałem jedynie dwie opcje - ParkRun Gdańsk oraz ParkRun Gdynia. Wszystko przemawiało na korzyść biegu w Parku Reagana - miasto, jubileuszowy setny bieg, możliwość rozpoczęcia treningu o standardowej godzinie, odległość od startu. No i właśnie - ta odległość... Rozbieganie na dystansie 300 metrów jakoś mi się nie widziało. Do tego sam bieg to jedynie 5 kilometrów. Tak więc chcąc nie chcąc musiałbym po biegu wybiegać swoje kilometry. To zaważyło - wybrałem gdyński bulwar.

27 grudnia 2013

Silnik benzynowy z bakiem pełnym oleju napędowego

   Jeżeli ktoś posiada samochód z silnikiem benzynowym i wleje do baku olej napędowy raczej daleko nie zajedzie. W ogóle nie ruszy z miejsca. Podobnie zresztą jest w odwrotnej sytuacji. Nasz organizm jest jednak nieco sprytniejszy. Otóż potrafi się przestawić. Możemy dostarczać mu energii w formie węglowodanów - będzie działał. Zastąpimy węgle tłuszczem, a on się dopasuje i będzie pobierał moc z tłuszczy. Rewelacja - nieprawdaż? Niby tak, jednak etap przejściowy już tak rewelacyjny nie jest. Doświadczam go aktualnie na własnej skórze.
   Zmniejsza ona ilość węglowodanów, zwiększona ilość tłuszczy - od tygodnia tak wygląda moja dieta. Jeżeli chodzi o samo jedzenie to wszystko jest super. Głodny nie chodzę wcale. I to nawet mimo ujemnego bilansu energetycznego. Okazuje się, że tłuszcz jest naprawdę sycący. 

24 grudnia 2013

Wesołych Biegowych Świąt!

   Tym razem nie będzie żadnej relacji, fotorelacji. Nie będę też opisywał swojego treningu, na który de facto zaraz się wybieram. W tym poście chciałbym przede wszystkim złożyć wszystkim najszczersze życzenia świąteczne. Życzę Wam, aby te święta upłynęły Wam w miłej, rodzinnej atmosferze. Niech te kilka dni pozwoli naładować akumulatory przed przyszłymi działaniami.
   I chociaż bieganie nie jest najważniejsze to może w te święta uda Wam się spędzić trochę czasu z rodziną nie tylko przy stole. Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic przyjemniejszego niż rodzinna wycieczka biegowa. I wcale nie musi być długa, wcale nie musi to być bieg ciągły. Marszobieg, a nawet sam marsz też są akceptowalne. Ważne, aby z najbliższymi!
   I jeszcze na koniec drobna rada dla wszystkich, którzy tak jak ja walczyli/walczą/będą walczyć z nadmiernymi kilogramami - diabeł tkwi nie w szczegółach, ale w ilości :) Zachowując umiar naprawdę nie trzeba sobie niczego odmawiać.


Wesołych Świąt!

23 grudnia 2013

Z wizytą w High Level Center

   Zgodnie z obietnicą wrzucam relację z wizyty w warszawskim centrum sportowym - High Level Center. Wyjazd do Warszawy oraz badania były prezentem gwiazdkowym od rodziców. Dlatego chciałbym w tym miejscu im serdecznie podziękować - DZIĘKUJĘ!
   Mimo, że na badania byłem umówiony dopiero na czwartek, to swoją eskapadę do Warszawy rozpocząłem, wspólnie z Pati, już w środę. Rano wyszedłem na trening. Następnie zjedliśmy śniadanie i zapakowaliśmy się do autobusu. Kilka godzin później byliśmy już w stolicy. Może to nie ma zbyt wiele wspólnego z bieganiem, ale... w Warszawie mają strasznie drogie bilety komunikacji miejskiej (zwłaszcza, kiedy zniżka studencka już nie dla nas...). 

21 grudnia 2013

Szalony tydzień

   Póki co ciągle jestem poza domem i nie mam zbytnio możliwości relacjonowania tego co się u mnie dzieje. A dzieje się naprawdę dużo.
   W środę po treningu wsiedliśmy z Patrycją do autobusu i polecieliśmy do Warszawy. Na czwartek mieliśmy umówioną wizytę w High Level Center, gdzie czekały mnie badania wydolnościowe oraz konsultacja dietetyczna. Jak dokładnie przebiegała wizyta, co i w jaki sposób badano, co dzięki temu zyskałem - wszystko to opiszę w osobnym poście, kiedy dostanę już komplet wyników. A teraz chciałbym jedynie podziękować rodzicom za to, że ufundowali mi tak fantastyczny prezent!
   Zaraz po wyjściu z centrum sportowego, dosłownie pobiegliśmy na dworzec. Zaś chwilę później siedzieliśmy już w autobusie do Lidzbarka.
   Podczas wtorkowego treningu naciągnąłem sobie trochę lewą nogę. Środowe bieganie bynajmniej nie pomogło w złagodzeniu bólu. Podobnie jak badania (w ogóle jestem szczęśliwy, że noga nie przeszkodziła mi w poddaniu się im). W związku z tym postanowiłem w piątek nieco ulżyć swojej kończynie. Miałem też trochę innych obowiązków, co pozwoliło nieco uciszyć wyrzuty sumienia.

17 grudnia 2013

Hej! Ho! Leśna przygodo

Kto powiedział, że trzeba mieć specjalne buty
do biegania po lesie? Do biegania po lesie trzeba mieć chęci!
   Właśnie spojrzałem w swój plan treningowy i oczom nie wierzę. Właśnie rozpoczynam ostatni tydzień w ramach I fazy przygotowań. Jednak zanim zacznę II fazę, będę o wiele mądrzejszy. Dlaczego? Otóż w czwartek zamierzam poddać się testom wydolnościowym oraz skorzystać z konsultacji dietetycznej. Nie ukrywam, że zbicie i unormowanie wagi to na chwilę obecną priorytet. Jestem po roztrenowaniu, skończyłem walkę z porażeniem nerwu - odstawiłem leki, pora więc wrócić na właściwe tory. Nad tym obecnie pracuję. A wierzę, że od czwartku będę robił to jeszcze efektywniej! Ponadto, w związku z tym, że niedługo wyjeżdżam na dłuższy czas, chciałbym po powrocie ponowić badania i sprawdzić jak treningi połączone z pracą fizyczną i porannym wstawaniem na mnie wpłyną. Jednak nie wybiegajmy w przyszłość, wróćmy do dnia dzisiejszego. A ten był naprawdę interesujący.

16 grudnia 2013

Nietypowa życiówka - relacja z II biegu XV GP Sztumu

   W końcu wróciłem do domu. Po kilku dniach poza Gdańskiem, mam nareszcie chwilę czasu, aby opisać ostatnie dni. A działo się naprawdę sporo. 
   W piątek zrobiłem spokojny trening z Małą i wstępnie umówiliśmy się na sobotę. Plan był tak, aby powtórzyć andrzejkowy poranek, czyli wystartować w ParkRun Gdynia. Ja miałem podobnie jak przed 2 tygodniami pobiec do rodzinnego miasta Moniki Pyrek. Mała zaś towarzyszyć mi miała na dwóch kołach.
   Około 20 dostałem smsa z pytaniem o której wyruszamy. Ostatnio wybiegłem o 7:15 i było za wcześnie. Dlatego tym razem przesunąłem start o 15 minut. Ok - wszystko dogadane, więc idę spać.
   W sobotę, zaraz po przebudzeniu, dostrzegłem, że mam nieodczytaną wiadomość. To Mała - uznała, że niestety musi odpuścić sobie sobotnie bieganie. Biec samemu? Zastanawiając się nad tym zobaczyłem, że część znajomych wybiera się do Sztumu na drugi bieg zimowego GP. Może więc warto by było zapytać o 2 miejsca dla siebie i dla Pati i wyruszyć na południe?

13 grudnia 2013

Bieg pośród łódzkich uczelni

   Niesamowite jak szybko leci czas! Jeszcze niedawno planowałem przyszły sezon, wybierałem starty. Tymczasem przyszły tydzień będzie już ostatnim tygodniem pierwszej fazy przygotowań. Zbliża się powoli moment, w którym trzeba będzie włączyć elementy szybkościowe na stałe do swojego planu. Mogę też chyba już napisać, że jest duże prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że w Polsce przepracuję jedynie 2 tygodnie drugiej fazy. Dalej będę trenował za granicą, a do kraju wrócę dopiero na ostatni sprawdzian przed kwietniowym maratonem. Jednak przed wyjazdem muszę jeszcze trochę kilometrów wybiegać! 

11 grudnia 2013

Biegowe katharsis

   Jeszcze zanim zdążyłem wrócić do Gdańska z mikołajkowego weekendu wiedziałem, że wtorkowy trening to będzie coś specjalnego. Postanowiłem postawić grubą kreskę i odciąć się od popełnionych błędów. Chciałem zacząć od nowa. Powiedzieć sobie - tabula rasa. Nie raz pisałem, że nie jest ważne ile razy się upada, ale ważne jest, że po każdym upadku się podnosi. W ostatnim czasie nagminnie popełniałem błędy, łamałem własne zasady. I w końcu przyszedł dzień, że powiedziałem sobie dość. Stawiam grubą kreskę i obieram nowe cele i je realizuję!

10 grudnia 2013

Było głośno, było radośnie - XI Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu

Co to był za weekend! Było biało, rodzinnie, świątecznie i oczywiście biegowo! Zanim jednak przejdę do wyjazdu do Torunia i biegania w grodzie Kopernika pozwólcie, że napiszę chociaż kilka słów o sobotnim treningu. Każdy inny bieg może i bym przemilczał, ale nie ten! Dlaczego? No więc tak...
   Wyjazd do Torunia mieliśmy zaplanowany na godzinę... "jak skończę trening". Jednak nie chcieliśmy dotrzeć na miejsce zbyt późno. Dlatego powtórka z poprzedniego tygodnia i udział w ParkRun Gdynia nie wchodził w grę. Równie słabo zapatrywałem się na powtórkę sprzed dwóch tygodni, czyli udział w ParkRun Gdańsk zakończony biegiem do Gdyni i z powrotem. Obie opcje zakładały, że skończę bieganie bardzo późno, a na to nie mogłem sobie pozwolić.
   Wybiegłem więc z domu z planem, aby dobiec do północnego krańca Sopotu, a następnie wrócić na "piątkę" do Parku Reagana. Już na pierwszych kilometrach musiałem zmierzyć się z solidną porcją śniegu zalegającego na biegowych ścieżkach. Utrzymywanie jakiegoś konkretnego tempa nie miało większego sensu. Leciałem więc przed siebie i cieszyłem się chwilą. Biegło mi się naprawdę fajnie. Na tyle fajnie, że w Sopocie podjąłem decyzję, iż rezygnuję z ParkRun'a i lecę dalej do Gdyni, do Orłowa. Stamtąd zaś wrócę prosto do domu.

6 grudnia 2013

Gdzie wywiało wszystkich biegaczy?

Śnieg, gwiazdki, choinka - jakoś tak świątecznie się zrobiło...
   Pamiętacie jak jeszcze niedawno przebąkiwałem o tym, że od machania w kierunku każdego mijanego biegacza boli mnie ręka? Już nie muszę się martwić o swoją kończynę! Otóż dzisiaj przez cały, blisko 16-kilometrowy trening, nie spotkałem ani jednego miłośnika szurania. ZERO! NULL! Nie wiem czy to wina niejakiego Ksawerego, który w ostatnich dniach (a w zasadzie godzinach) jest tematem numer jeden w kraju. A może po prostu wszyscy wystraszyli się śniegu? Bo nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. 

5 grudnia 2013

Odpuszczasz bieganie z powodu złej pogody?

Skarpety już wiszą nad kominkiem?
   Za zimno? Wieje? Pada? Odpuszczasz z tego powodu dzisiejszy trening? A cofnij się kilka lat wstecz do czasu jak byłeś małym chłopcem (bądź małą dziewczynką) i pomyśl co by było gdyby Święty Mikołaj odpuścił z powodu złej pracy. Nawet wolę nie myśleć jaką reakcję wywołałyby puste buty. Dlatego będę się upierał, że - nie ma złej pogody, aby zażyć trochę ruchu. 
   Oczywiście w obliczu tego co zapowiadają meteorolodzy może nie do końca to się sprawdzi. Jednak huraganowe wiatry mają wiać jedynie dzisiaj w nocy i jutro. A i tak zapewne w większości miejscowości będą o wiele bardziej znośne niż się spodziewamy. Także nie szukajmy wymówek - biegajmy. Pomóżmy Świętemu wypełnić buty - włóżmy w nie swoje nogi i wybiegajmy na biegowe ścieżki!

4 grudnia 2013

Jesienna aura, morze, a gdzieś pomiędzy ja... w biegu

   Kolejny trening za mną. Maraton w Łodzi coraz bliżej. Niby to dopiero w przyszłym roku, niby dopiero w kwietniu. Jednak nie czarujmy się - 130 dni, dzielące mnie od głównego, wiosennego startu, miną jak z bicza strzelił. Tak więc nie ma zmiłuj - trzeba trenować.
   Dzisiaj już od rana miałem ochotę dodać coś do swojego biegania - jakiś drobny akcent, który by mnie pobudził. W grę wchodziły albo przebieżki albo podbiegi. Bardziej jednak skłaniałem się ku tym drugim.

3 grudnia 2013

Kolejny biegowy wschód słońca

   Ostatnio wychodziłem biegać przed wschodem słońca chyba w wakacje, podczas pobytu za granicą. Od tamtej pory treningi wykonywałem raczej później, gdy na dworze było już całkiem widno. Dzisiaj jednak zmuszony byłem po raz kolejny wyruszyć na biegowe ścieżki nieco wcześniej.
   W pierwszej chwili start przewidziałem na godzinę 7:30. Tak też napisałem Małej. Pomyślałem, że może też będzie miała ochotę ze mną polatać. Jednak kiedy nie dostałem żadnej odpowiedzi, stwierdziłem że nie chce mi się dłużej siedzieć w domu. Krótka piłka - szybciej wyjdę - szybciej wrócę.

2 grudnia 2013

Niedzielna przygoda w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym

   Wstyd się przyznać, ale biegając w Gdańsku i okolicach przez ponad 2 lata, chyba tylko raz wybrałem się na trening do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Nawet w okresie, gdy co sobotę latałem treningi krosowe, wolałem pobiegać po okolicach jasieńskiego poligonu. Jednak już jakiś czas temu zaczęła w mojej głowie kiełkować myśl - Mały biega po TPK. Dlatego nawet przez moment się nie zastanawiałem kiedy znajomy biegacz - Michał, zaproponował niedzielne, leśne wybieganie. 

1 grudnia 2013

Debiut w debiucie. Relacja ze 106. ParkRun Gdynia

   Już od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad wycieczką do Gdyni na tamtejszy ParkRun. Wciąż pamiętam jak na początku roku latałem z Chełmu do Parku Reagana na gdański bieg. Taki bieg, będący swego rodzaju wycieczką biegową, był naprawdę świetnym urozmaiceniem po całym tygodniu treningów. Jednak teraz, kiedy mieszkam na Przymorzu, od owego parku dzieli mnie około 300 metrów. A co to za wycieczka, która trwa niewiele ponad minutę?

30 listopada 2013

Dać się ponieść nogom

   Plan na piątek był prosty - 10-kilometrowe rozbieganie, a następnie rozciąganie i 30 minut ćwiczeń ogólnorozwojowych. Dawno już nie biegałem jedynie dyszek na treningu. Trasa nie stanowiła problemu. Wystarczyło pokonać na swojej standardowej ścieżce 5 kilometrów i wrócić. Jednak ta wizja jakoś nie do końca mnie przekonywała. Pomyślałem, że może Mała, która tego dnia miała wolne od biegania, wsiądzie na rower i mnie jakoś zmobilizuje. Skucha - wolne od biegania nie jest równoznaczne z wolnym od uczelni. A więc musiałem radzić sobie sam.
   Wskoczyłem w biegowe buty i wyleciałem z domu. Jeszcze przez pierwszy kilometr trzymałem się codziennej trasy. Jednak po dotarciu na deptak odbiłem w stronę molo w Brzeźnie, a nie jak zawsze - tego w Sopocie.
   Nogi niosły. O ile jeszcze pierwszy kilometr poleciałem spokojnie w 5:04, o tyle już na kolejnych zszedłem poniżej 5 minut. Zmiana trasy, perspektywa biegu w nieznane, sprawiły że naprawdę miałem świetny humor. Z kilometra na kilometr przyspieszałem. I nie robiłem tego specjalnie - pozwoliłem by to nogi dowodziły. 

29 listopada 2013

Studniówka IAAF Halowych Mistrzostw Świata Sopot 2014

   To miał być zwykły czwartkowy trening. Planowałem zaliczyć spokojne 14-15 kilometrów i na tym zakończyć bieganie tego dnia. Jednak wszystko się zmieniło kiedy zauważyłem newsa o nazwie "STUDNIÓWKA IAAF HALOWYCH MISTRZOSTW ŚWIATA SOPOT 2014 Z WIELKIMI GWIAZDAMI". W ramach owej studniówki miał odbyć się bieg ulicami Sopotu. Start na popularnym Monciaku, meta na Ergo Arenie, a do tego bieg ramię w ramię z mistrzem świata i Europy - Wilsonem Kipketerem oraz reprezentantami Polski - kusząca wizja. Na tyle kusząca, że postanowiłem się zapisać.
   Jednak bieg na dystansie niecałych 4 kilometrów nie mógł mi zastąpić treningu. Tak więc, aby wylatać swoje postanowiłem, że do Sopotu pobiegnę i tak samo stamtąd wrócę.

28 listopada 2013

Bieganie zimą jest fajne!!!

   Dzisiaj rano zauważyłem post Bartosza Olszewskiego na jego blogu (Warszawski Biegacz), który mnie na tyle zaciekawił iż postanowiłem napisać własny. Będący swego rodzaju odpowiedzią na Bartosza "Bieganie zimą wcale nie jest fajne!!!". Otóż absolutnie się z tym nie zgadzam. Dlaczego? Już wyjaśniam.
   W ostatnim czasie dość często zdarza mi się biegać z siostrą. W związku z tym, że są to biegi w tempie konwersacyjnym - dużo konwersujemy :) I właśnie wczoraj prowadziliśmy dyskusję na temat biegania w okresie zimowym. Zgodnie stwierdziliśmy, że właśnie zima jest najlepszym okresem do przygotowań. Najlepsze wyniki osiągamy (przynajmniej siostra i ja) nie jesienią, ale właśnie wiosną. 
   Wg mnie świetne w bieganiu zimą jest to, że chcąc nie chcąc, podczas każdorazowego treningu, dostajemy dodatkowo trening siły biegowej. Może i biega się przez to ciężej, ale trzeba mieć świadomość, że wiosną, kiedy śnieg zniknie, dostrzeżemy efekty.

27 listopada 2013

Nie narzekaj, że masz pod górę...

   ... kiedy idziesz na szczyt. Zawsze kiedy mam problemy z motywacją, gorszy nastrój lub po prostu mi się nie chce, przypominam sobie to zdanie. Niby oczywiste. Ale kiedy tak sobie to w myślach powtórzę to jakoś od razu robi mi się raźniej.
   Niemniej dzisiaj wcale nie było większych problemów z motywacją. Ponownie umówiłem się z siostrą. I po raz kolejny wyruszyliśmy w kierunku Gdyni. Nadmorskie alejki prezentowały się o niebo lepiej niż przed 24 godzinami. Nie było ani śniegu, ani lodu, ani nawet kałuż. Było idealnie do biegania.
   Również aura sprzyjała. Mimo, że wciągnąłem na tyłek leginsy, to mógłbym spokojnie zastąpić je krótkimi spodenkami. Jednak w tym wypadku uległem "presji otoczenia" :)
   Na krańcu Sopotu ponownie zrobiliśmy sobie tempówkę na schodach. Rozważamy nawet, żeby pewnego dnia wybrać się na owe schody i zrobić na nich solidny trening. Jednak to jeszcze nie pora na takie zabawy. Wszystko w swoim czasie.

Maszyna ruszyła

   No i stało się! Mam już za sobą pierwszy, biegowy trening w ramach przygotowań do kwietniowych zawodów. Tak więc operację "Łódź Maraton DOZ 2014" uważam za rozpoczętą!
   Nie do końca jeszcze rozliczyłem się z problemami zdrowotnymi. Co prawda nie biorę już ani antybiotyków, ani sterydów. Jednak zastrzyki i rehabilitacja nie dają mi zapomnieć, że nie wszystko jest tak jak być powinno. Mam jednak nadzieję, że już niedługo będę mógł o tym zapomnieć. I teraz będę wszystkich przestrzegał - zasłaniajcie się przed wiatrem. Przewianie to naprawdę paskudna przypadłość.
   Wróćmy jednak do biegania. W związku z poniedziałkowymi opadami "deszczo-śniegu" spodziewałem się, że we wtorek będzie czekał mnie pierwszy trening w... No właśnie w czym? Na pewno nie w śniegu, bo to co zalegało na chodnikach i ulicach to raczej breja pośniegowa. I dokładniej w takiej brei przyszło mi biegać.

24 listopada 2013

Od molo przez molo do molo i jeszcze dalej

   Żadnego posta przez dwa dni? Zdecydowanie za długo! Jednak to, że nie pisałem nie oznacza, że nie biegałem. Biegałem! I chociaż żadnych rekordów nie ustanowiłem - nie było ani bardzo szybko, ani bardzo daleko - to jednak uważam, że pobiegałem co najmniej solidnie!
   Najpierw w sobotę wybrałem się na gdański ParkRun. Jednak po raz kolejny nie były to dla mnie zawody, a wprowadzenie do treningu. Po ParkRunie planowałem pobiec w pojedynkę do Gdyni i z powrotem. Jednak będąc w Sopocie musiałem, ponownie, skorzystać z toalety. Wybrałem tę u siostry i przy okazji wyciągnąłem Małą na trening. Tak więc go granicy Sopotu polecieliśmy razem. Później Mała odbiła do siebie, a ja poleciałem prosto do domu.
   Na niedzielę miałem zaplanowane dłuższe wybieganie w większym gronie. Wstępnie zadeklarowali swoją obecność Mała, Michał i Piotrek. Planowaliśmy wyruszyć z chłopakami o 9 z Parku Reagana. Monika miała dołączyć w Sopocie. Przyznam szczerze - nie chciało mi się dzisiaj wychodzić jak jasna cholera! 

21 listopada 2013

Zwykły niezwykły trening

Bo właśnie taki mamy dzisiaj humor!
   To miał być typowy "dzień jak co dzień". Plan był prosty - pobudka, śniadanie, trening. W ramach tego ostatniego miałem przelecieć się do Gdyni i z powrotem wrócić na Przymorze. I pewnie by tak było gdybym nie sprawdził czy na portalu społecznościowym nie ma czasem mojej siostry. Los chciał, że była! Zapytałem więc czy również jej harmonogram przewiduje dzisiaj szlifowanie chodników. Przewidywał. Postanowiłem pójść za ciosem - zaproponowałem wspólny bieg. Z entuzjazmem przystała na propozycję. Wszystko szło po mojej myśli. A prawdę mówiąc nawet lepiej. Kto wie - może powodem tego był fakt, że dzisiaj, czyli 21. listopada, wypada Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień?

Krótka relacja z krótkiego treningu

   Ciemne chmury zebrały się nad Trójmiastem. Dookoła szaro, zimno i jakby tego było mało - pada! Nic tylko zaszyć się w domu i nie wychylać nosa za drzwi. I tak by się pewnie stało gdybym 2 lata temu nie zaczął biegać. Pojęcie "zła pogoda" nie występuje w słowniku biegacza. Nawet biegacza - amatora, takiego jak ja. W końcu kluczem do sukcesu jest konsekwencja.
   Z takim podejściem wskoczyłem w biegowe buty i wyruszyłem w stronę Gdyni. Tym razem jednak nie zamierzałem wydłużać sobie trasy. W ciągu poprzednich 4 dni przebiegłem blisko 90 kilometrów. Uznałem więc, że zaliczyć jakiś krótszy bieg. Standardowe 14 kilometrów wydawało się w sam raz. 

20 listopada 2013

Rodzinna wycieczka po Trójmieście

   Niby nie miałem większych problemów z motywacją do biegania. Wiedziałem, że wyjdę na trening. W końcu taki był plan. A jak wiadomo - jeżeli jest plan to trzeba go wykonać. Jednak pałaszując codzienną porcję owsianki wpadłem na genialny pomysł. Spróbuję na trening wyciągnąć siostrę! Tak - to jest to! Krótki sms i po chwili miałem już wiadomość zwrotną. Mała była na tak!
   Umówiliśmy się, że spotkamy się nieopodal molo w Sopocie i razem ruszymy wzdłuż plaży na północ. Biegło się naprawdę przyjemnie. Dla Małej był to pierwszy trening po tygodniowym roztrenowaniu. Tak więc nie zamierzaliśmy przeginać - ani z tempem ani z dystansem.

18 listopada 2013

Euforia biegacza, czyli jak to jest z tymi endorfinami

   To miał być normalny poniedziałek. Po aktywnym, rodzinnymi weekendzie zaczynał się kolejny tydzień. Poniedziałek jest dla mnie o tyle specyficzny, że przez długi czas był to u mnie dzień wolny. Jednak od niedawna dorzucam sobie dodatkowe bieganie lub inną aktywność w ten dzień. 
   No i właśnie! Nie zaplanowałem wcześniej dzisiejszego dnia i rano byłem nieco rozdarty. Po weekendowym ucztowaniu dobrze by było pobiegać. Z drugiej zaś strony ciągle biorę leki (choć od dzisiaj zaczynam już zmniejszać dawkę). Tak więc mało rozsądne wydaje się zwiększanie kilometrażu w takim momencie. Pomyślałem więc o ćwiczeniach pewnej, popularnej ostatnio, pani. Nie chcę się tutaj za bardzo zagłębiać w dyskusję na temat tych ćwiczeń. Niemniej zauważyłem, że przynoszą mi wymierne efekty w walce z przykurczami mięśni nóg i pośladków. Jednak takie wygibasy przed monitorem to nie to samo co przebieranie nogami na świeżym powietrzu. Tak więc postanowione - pobiegam, a później zrobię ćwiczenia. Może nawet skrócę trochę bieg...? 

17 listopada 2013

Targany wiatrem odkrywałem Gdańsk

   Pod względem biegowym - weekend uważam za zamknięty. Co prawda jest dopiero niedzielny poranek, jednak mam już za sobą super trening i resztą dnia zamierzam poświęcić Ukochanej. No i kuracji - od jutra stopniowo zmniejszam ilości antybiotyku. Ale wróćmy do biegania!
   W sobotę dostaliśmy zaproszenie do Pępowa na pyszny obiad. No i specjalnie przygotowany przez babcię tort z okazji udanych obron. Obiad w Pępowie i trening? Długo nie musiałem się zastanawiać jak to połączyć. Biegnę!

14 listopada 2013

Bieg w blasku trójmiejskiego słońca

   Po wtorkowym fatalnym treningu oraz wczorajszym euforycznym przyszedł w końcu czas na trening normalny. Ot takie zwyczajne szuranie. Wstałem rano, wrzuciłem w siebie porcję owsianki, garść tabletek i zapiłem wszystko litrową porcją kawy. Następnie nieco mniejszą "małą czarną" przygotowałem dla Patrycji i ruszyłem na nadmorskie alejki.
   Tym razem jednak wciągnąłem na głowę dodatkową osłonę w postaci komina. Pomyślałem, że zaszkodzić nie zaszkodzi, a dostałem już wystarczającą nauczkę jak kończy się ignorowanie wiatru i wystawianie na jego podmuchy. Póki co 4. dzień nie mogę nawet drgnąć prawą częścią twarzy. Także pozwólcie, że nie będę się uśmiechał :)

13 listopada 2013

Głowa chce, a ciało mówi NIE

   Wczorajszy trening podsumowałem stwierdzeniem, że gorzej już być nie może. Wiedziałem, że niezależnie od tego jak będzie wyglądał kolejny bieg, nie będzie on na pewno tak beznadziejny jak ten wtorkowy. I właśnie z takim nastawieniem wybrałem się na dzisiejszy trening.
   Mimo szczerych chęci zrezygnowałem z biegania na czczo. Wstałem rano i odruchowo skierowałem się w stronę kuchni. Kawa i owsianka - prosty, szybki posiłek i zastrzyk energetyczny na cały poranek. Przegląd prasy, forum, odpisywanie na maile. Czas mijał szybko. Nie chcąc kusić losu i narażać się na kolejne problemy zdrowotne - wciągnąłem ponownie czapkę i bluzę. Zrezygnowałem jedynie z leginsów. Przy obecnej pogodzie naprawdę nie widzę sensu w gotowaniu nóg w nogawkach. Tych samych, z których korzystałem ostatnio przy temperaturze nawet około -20 stopni :)
   Już zakładając buty energia mnie roznosiła. Czekając aż Gremlin zlokalizuje satelity dosłownie rwałem się do biegu. I to wszystko nawet pomimo faktu, że z samego rana wciągnąłem całą garść leków.
   Powrót do prawidłowego odżywiania dał się odczuć już po jednym dniu. W żołądku cisza i spokój. Nie musiałem się martwić o dostępność toalet na trasie.

12 listopada 2013

Na biegowym zakręcie

   Jest źle. Tak źle, że nie pamiętam aby kiedykolwiek było gorzej. Jeżeli przetrwam najbliższe dni, tygodnie i nie porzucę biegania to już chyba nigdy tego nie zrobię. Dzisiejszy trening to był koszmar. Jeszcze we wrześniu biegając w takim tempie uzyskiwałbym wartości tętna około 110-120. Dzisiaj zaś serce waliło jak oszalałe. Częstotliwość rzędu 140-150 uderzeń na minutę to była norma. Momentami sapałem i dyszałem jak lokomotywa. Tak bardzo w kość nie dał mi chyba nawet mój pierwszy trening, ten sprzed 2 lat, kiedy po raz pierwszy podniosłem tyłek z kanapy.

11 listopada 2013

XVI Bieg Niepodległości Gdynia - fotorelacja

   Przed rokiem, podczas XV edycji Biegu Niepodległości w Gdyni, kończyłem swój sezon startowy. Tak też miało być i tym razem. Nie liczyłem na walkę o czas, miałem się jedynie dobrze bawić. Los jednak sprawił, że ostatnim startem w tym sezonie był półmaraton w Tczewie. Noc na szpitalnym oddziale ratunkowym, wycieczka po gdańskich aptekach i cała masa leków. A wszystko to przez własną głupotę. Całe życie lekceważyłem rady o unikaniu przeciągów. No i się doigrałem :)
   Jednak mimo, iż nie brałem udziału czynnego w biegu, to do Gdyni zawitaliśmy wspólnie z Pati. Oczywiście po to, aby zrobić fotorelację. Mam nadzieję, że uda Wam się znaleźć na zdjęciach!

9 listopada 2013

Nieplanowane, sobotnie interwały

źródło: wikimedia.org
   Tym razem nie będzie kolejnego długiego wpisu. Chcę dać szansę na dotarcie do końca również tym, których nieco nudzą moje przydługie posty :)
   Po piątkowej przerwie powróciłem dzisiaj na biegowe ścieżki ze zdwojoną energią. Początkowo planowałem po prostu pobiec do Gdyni i z powrotem. A więc pokonać codzienną trasę. Pomyślałem jednak, że skoro mamy weekend, to może warto by było dorzucić kilka kilometrów. Najpierw chciałem namówić siostrę na wspólne szuranie. Nic z tego jednak nie wyszło - Mała rygorystycznie realizuje plan przed poniedziałkową dychą.

7 listopada 2013

Z wizyta pod ERGO Areną i niespodziewane spotkanie

Po raz kolejny - Sopot zdobyty!
   Środowy trening miał być kolejnym luźnym biegiem ku północnej granicy Sopotu i z powrotem. Ot, następny bieg w stylu "powrót do biegania". Jedyne założenia to - luźno, spokojnie, bez ciśnień jeżeli chodzi o czas. Mięśnie, rozleniwione po tygodniowym lenistwie, potrzebują trochę czasu aby wrócić do pełni formy.
   W związku z tym, że pogoda jest, póki co, dość łaskawa, nie wyciągam jeszcze z szafy leginsów. Krótkie spodenki i longsleeve - na chwilę obecną taka kombinacja najbardziej mi odpowiada.
   Tym razem pierwsze kilometry również należały do tych najwolniejszych. Jednak było o niebo lepiej niż w poniedziałek. Mimo zakwasów (tutaj niekwestionowanym liderem są uda:)) biega mi się coraz lepiej. Muszę jednak wciąż kontrolować tempo. Zdarza mi się coraz częściej niepotrzebnie przyspieszać. A to jeszcze nie pora na szybsze bieganie. Takie zacznę w późniejszej fazie przygotowań.

5 listopada 2013

Lekka i przyjemna walka z zakwasami

   Poranne zakwasy! Tak, dopadły i mnie. W pierwszej chwili, po wstaniu z łóżka, nie do końca wiedziałem co się dzieje. Nogi jak z ołowiu? Ból przy każdym kroku? Ale jak? Skąd? Biegając codziennie nie było szansy na popularne zakwasy. Jednak tydzień przerwy zrobił swoje.
   Niemniej wciągnąłem codzienną porcję owsianki i wskoczyłem w biegowe "kapcie". Jeszcze tylko chwila na zlokalizowanie satelitów i można ruszać.
   Jeszcze niedawno narzekałem na bieganie nadmorskimi alejkami. Teraz jednak zaczyna mi się coraz bardziej podobać moja nowa trasa. Tym bardziej, że mogę ją sobie, choć nieznacznie to jednak, modyfikować. Mam ochotę biec przy plaży to biegnę przy plaży. Chcę poszurać chodnikiem wzdłuż ulicy to lecę na chodnik. Obie drogi są równoległe, więc nie ma z tym żadnego problemu.

4 listopada 2013

Plany startowe na sezon 2014 - maratony


   Sezon 2013, de facto dla mnie bardzo udany, powoli dobiega końca. Niektórzy pewnie mają w planach jakieś starty. Ja jednak do tej grupy się nie zaliczam. Przynajmniej jeżeli chodzi o starty na poważnie, takie gdzie chciałbym o coś powalczyć. Pojawię się jeszcze na pewno w Gdyni, być może, jeżeli czas i finanse pozwolą, pojedziemy z Patrycją do Sztumu bądź Torunia. Jednak wszystko to już w ramach zabawy. Ściganie w sezonie 2013 zakończyłem w ubiegłym miesiącu, a myślami już jestem przy sezonie 2014.

Biegowy powrót z zaświatów

   Siedem dni, tydzień - tyle dokładnie wytrzymałem z dala od biegowych ścieżek. W tym czasie nie robiłem nic. Przynajmniej jeżeli chodzi o aktywność fizyczną. Szczęśliwie się złożyło, że miałem na głowie trochę spraw związanych z uczelnią, z którą to rozstałem się już na dzień dzisiejszy definitywnie. To zdecydowanie ułatwiło kwestię wyrzutów sumienia. Ponadto czułem, że taki rozbrat z bieganiem jest mi potrzebny. Zero kilometrów, zero (albo niemalże zero) ważenia w kuchni. Oczywiście nie zapomniałem o wyzwaniu i słodyczy oraz fast foodów nie było. Niemniej wróciłem dzisiaj na biegowe ścieżki nie tylko z ogromnym zapałem, ale też w dość marnej formie fizycznej. A więc... tak jak być powinno po roztrenowaniu. A jak w ogóle wyglądał dzisiejszy bieg?
   Wyruszyłem w stronę nadmorskich alejek nieco później niż zwykle. Późne śniadanie, następnie odwiedziny taty i siostry i tak jakoś szybko zrobiło się dość późno. No ale to miał być wielki COME BACK, wyczekiwany powrót na trasę.

29 października 2013

Jasny cel i konsekwencja kluczem do sukcesu - relacja z II Biegu Nadwiślańskiego Doliną Dolnej Wisły Półmaraton

   A więc zgodnie z obietnicą zabieram się za podsumowanie drugiej części weekendu. Już po sobotnim biegu, wspólnie z Michałem stwierdziliśmy, że w niedzielę ze ścigania raczej nic nie będzie. Po kolbudzkich manewrach ledwo chodziliśmy. Michał powiedział, że od razu po powrocie do domu padł na łóżko i zasnął. Jednak my z Patrycją tak szybko się nie położyliśmy. Wizyta u rodziców nieco nam się przeciągnęła i ostatecznie wylądowaliśmy w łóżku dopiero około północy. Ani przez chwilę nie rozważałem poważnej walki o miejsca, czy tym bardziej o życiówkę. Mogłem więc sobie pozwolić na takie, co tu dużo mówić, dość lekceważące podejście do biegu.

28 października 2013

To był prawdziwy koniec! - relacja z Kolbudzkiej "10"

   W ten weekend planowałem wziąć udział w dwóch imprezach biegowych. Pierwsza z nich to zakończenie cyklu Kaszuby Biegają, czyli Kolbudzka "10". W niedzielę zaś czekał mnie wyjazd do Tczewa i bieg na dystansie półmaratonu.
   Nawet się nie łudziłem, że można pobiec dwa biegi dzień po dniu na 100%. Musiałem więc dokonać wyboru. Postawiłem na sobotnią dychę.
   W Kolbudach zameldowaliśmy się około 45 minut przed biegiem. Na liście startowej było ponad 200 nazwisk, masa znajomych. Dodatkowo wśród kibiców ponownie pojawili się Patrycji rodzice, a na starcie stanął ze mną jej wujek. Nie zabrakło również mojej siostry, która po raz kolejny zamierzała powalczyć o czołowe lokaty. Zapowiadał się naprawdę rewelacyjny bieg.

26 października 2013

Uciec przed śmiercią - fotorelacja z 91. ParkRun Gdańsk

  To był zdecydowanie inny bieg niż większość. I wcale nie mówię tutaj o dystansie, profilu trasy, miejscu czy innych przyziemnych sprawach. Otóż jak często zdarza się, że podczas biegu goni Was Śmierć? Jak często uciekacie przed czarownicami, duchami, kościotrupami i wampirami? Pewnie niezbyt często. Tak, tak - te sapanie za Waszymi plecami to zwykle po prostu inny biegacz. Dzisiaj zaś, podczas ParkRun Gdańsk, mogliście doznać niesamowitych wrażeń. Jeżeli jakimś cudem zabrakło Was na starcie to zobaczcie co Was ominęło.

25 października 2013

Poranna rozgrzewka i morskie schłodzenie

   Już jakiś czas temu w mojej głowie zaczęła kiełkować idea sprawdzenia temperatury wody w Bałtyku. Nie kąpieli, na to raczej bym się nie odważył jeszcze. Może kiedyś, ale jeszcze nie teraz. Ostatnio czytałem, że kolega trening zakończył po kolana w morzu. Dodatkowo napisał, że to było świetne. Może naprawdę takie jest? A jak miałbym niby się o tym przekonać w inny sposób niż próbując samemu? No nie dałoby się. A więc był plan!
   Już wybiegając z domu myślałem tylko i wyłącznie o końcówce treningu. Prawdę mówiąc rozważałem rezygnację z dzisiejszego szurania, w końcu jutro zawody. Jednak wtedy musiałbym porzucić też plany podboju plaży. To nie wchodziło w grę!

24 października 2013

Dzisiejsza "jazda" była niezbyt ostra, ale bez trzymanki!


   Biec, biec, biec - bez kontroli tempa, bez monitorowania tętna, bez żadnych założeń oraz bez konkretnego celu. Tak mniej więcej wyglądał plan na dzisiejszy poranek. Mocniejsze bieganie zaserwowałem sobie wczoraj, więc z czystym sumieniem mogłem w ten piękny czwartkowy poranek wybrać się jedynie na lekkie roztruchtanie. Miał to być jedynie "masaż dla nóg", jak zwykłem nazywać tego typu biegi. Co prawda Gremlin znalazł się na mojej dłoni, jednak obowiązywała jedna zasada - żadnego spoglądania na czasy poszczególnych kilometrów! Chciałem dać odpocząć zarówno sobie, jak i swojej głowie.

23 października 2013

Najlepszy początek dnia - interwałowy zgon

   Blisko 2 miesiące w moim dzienniczku nie pojawiał się granatowy kolor symbolizujący interwały. Najpierw była regeneracja i próba dojścia do siebie po delikatnym zajechaniu się w wakacje. Następnie trochę odpoczynku po Berlinie, mniejsze starty i tak jakoś wyszło. Zawsze była jakaś wymówka. Bo to były wymówki, co do tego nie mam wątpliwości. Interwały to ten specyficzny środek treningowy, który znoszę najciężej.
   Jednak w tym tygodniu powiedziałem sobie - dość tego! To już najwyższa pora, aby taki mocniejszy akcent ponownie zawitał w moim dzienniczku. Jedyna dowolność jaką sobie zostawiłem to dzień, kiedy owy powrót interwałów miał nastąpić - we wtorek albo w środę. Oczywiście nie muszę mówić, że wczoraj jeszcze udało mi się znaleźć co najmniej milion powodów, aby odpuścić.

21 października 2013

Z naturą się nie wygra

   Starałem się, walczyłem, próbowałem. Ostatecznie jednak skapitulowałem. Pogoda złamała mnie po około 8 kilometrach. Wtedy to odpuściłem sobie dalszą walkę z ulewnym deszczem. Zresztą to i tak była walka z wiatrakami. No ale po kolei.
   Pobudka około 5, porcja owsianki, kawa, zapoznanie się z informacjami z kraju i ze świata. Niby wszystko ok, ale jeden rzut oka za okno wystarczył, aby stwierdzić, że ok nie jest. Padało, mocno padało, w zasadzie to lało, grzmiało i błyskało. Może więc wrócić do opcji "wolny poniedziałek"? Nie, takiej opcji chyba w ogóle na poważnie nie rozważałem. Lubię biegać w deszczu, nawet bardzo, szczególnie kiedy temperatura nie jest zbyt niska. Dzisiaj zaś termometr pokazywał ponad 10 °C. Można by rzec - w sam raz na bieganie.

Lekka pizza a'la Mały

   W moim wypadku niedziela oznacza dzień kiedy biegowych kilometrów jest nieco więcej niż podczas treningów w środku tygodnia. A że więcej kilometrów to większe spalanie, a więc i zapotrzebowanie energetyczne to trzeba było jakoś kalorie uzupełnić. Podejmując wyzwanie żywieniowe i tym samym rezygnując ze słodyczy i śmieciowego jedzenia nie mogłem pozwolić sobie na opcję niemiecką - lody, ciasto i piwo. Miałem ochotę zjeść coś dobrego. Chwilę się zastanawialiśmy z Pati co by tutaj upichcić i decyzja zapadła - robimy pizzę - pierwszą w życiu :) Jak wyszło? Sami zobaczcie...

20 października 2013

Cel osiągnięty - relacja z Żukowskiej "15"

   Po tym, jak 29. września wystartowałem w berlińskim maratonie, praktycznie rzecz biorąc zakończyłem swój biegowy sezon. W okresie przygotowawczym popełniłem zbyt wiele błędów, dlatego ciężko byłoby wycisnąć życiówki na innych dystansach z tych przygotowań. Jednak nie samymi życiówkami żyje biegacz. Wyników nie poprawię, ale powalczyć o dobre miejsca, dobrze się zaprezentować, jak najbardziej mogę. Wybrałem więc kilka imprez, w których zamierzam wziąć udział tej jesieni.

19 października 2013

Foto - debiut. Fotorelacja z jubileuszowego 90. ParkRun Gdańsk

   Tym razem nie będzie relacji z biegu. Nie będzie bo nie wziąłem w nim udziału. A w zasadzie to wziąłem, jednak nie jako biegacz. Dzisiaj, mając w planach zawody w Przyjaźni, wybrałem się na gdański ParkRun jako wolontariusz. Bardzo chciałem przyzwoicie się zaprezentować w Żukowskiej "15", a kilometrów w nogach, w obecnym tygodniu i tak miałem aż nadto. 
  Tak więc tym razem do Parku Reagana zamiast biegowych butów zabrałem ze sobą aparat fotograficzny. Jak wyszło? Zobaczcie i oceńcie sami.

18 października 2013

Na zakończenie spokojnie, acz rytmicznie

   Mój biegowy cykl zakończyłem po 10 dniach. Od zeszłotygodniowego wtorku latałem każdego dnia. W sumie przez te 10 dni przeleciałem ponad 216 kilometrów. Czy czułem zmęczenie? Nie bardzo. Skąd więc pomysł, aby zrobić sobie wolne? Otóż powodów było kilka. Po pierwsze bieganie ma być tylko dodatkiem do planu dnia, a nie jego obowiązkową częścią. Po drugie chciałem spędzić nieco więcej czasu z Narzeczoną. Po trzecie jeden dzień przerwy powinien zapewnić mi nieco świeżości przed sobotnim biegiem, pozwolić zregenerować się mięśniom. No i po czwarte - chciałem dać sobie szansę, aby stęsknić się za przemierzaniem biegowych ścieżek.