Na skróty

6 grudnia 2013

Gdzie wywiało wszystkich biegaczy?

Śnieg, gwiazdki, choinka - jakoś tak świątecznie się zrobiło...
   Pamiętacie jak jeszcze niedawno przebąkiwałem o tym, że od machania w kierunku każdego mijanego biegacza boli mnie ręka? Już nie muszę się martwić o swoją kończynę! Otóż dzisiaj przez cały, blisko 16-kilometrowy trening, nie spotkałem ani jednego miłośnika szurania. ZERO! NULL! Nie wiem czy to wina niejakiego Ksawerego, który w ostatnich dniach (a w zasadzie godzinach) jest tematem numer jeden w kraju. A może po prostu wszyscy wystraszyli się śniegu? Bo nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. 

   Faktycznie, kiedy obudziłem się o 5 i wyjrzałem za okno, to widok, który ukazał się moim oczom, niespecjalnie mógł zachęcać do biegania. Padał śnieg. Właściwie to sypał. I to sypał... w poziomie. No właśnie - wiało jak cholera. Jednak jak ktoś czytał wcześniejsze moje posty to wie, że nie lubię odpuszczać treningów. Nienawidzę wiatru. Ale jeszcze gorzej niż bieganie w wietrzny dzień, wpływa na mnie rezygnowanie z zaplanowanego treningu. Wyrzuty sumienia, ogólne zdenerwowanie - szkoda w ogóle mówić.
Dzisiejszy mikołajkowy cheat meal
   Tak więc około 8:30 wciągnąłem na tyłek leginsy, na szyję komin i, w bojowym nastroju, wyruszyłem przed blok. A tam... SZOK. Żadnego wiatru. Zero opadów. A jakby tego było mało - zza chmur przebijało się słońce. Pod nogami świeży śnieg. Choć przyznaję - dość świeży i wilgotny.
   Pomyślałem jednak, że nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Zacznę się cieszyć, a po kilkuset metrach zacznie się piekło. Z taką myślą przeleciałem 1... 2... 3... 5... 8... kilometrów. I nic! Ciągle fajnie i przyjemnie. 
   Przynajmniej jeżeli chodzi o pogodę. Bowiem biegłem trochę za szybko. To znaczy tempo niby w miarę ok (może jedynie lekko podkręcone). Jednak utrzymywanie na śniegu tempa jak na suchym asfalcie, to nie jest dobry pomysł. Odbiło się to zdecydowanie na tętnie. To wskazywało, że dzisiejszy trening mogę zaliczyć do II, a miejscami nawet III, zakresu.
   Nadmorskie alejki były dzisiaj naprawdę świetnym miejscem do biegania. Zdecydowanie lepszym niż choćby chodniki wzdłuż głównej arterii Trójmiasta. A to właśnie nimi wracałem z Gdyni. Tam już nie było świeżego śniegu. Była chlapa, woda, błoto i ogólnie ślisko i mokro. Jednak i tak się cieszyłem. W końcu był to pierwszy trening w zimowej aurze. I naprawdę mają czego żałować ci, którzy odpuścili dzisiaj bieganie!
   A po bieganiu nie mogło zabraknąć mikołajkowego kina z Ukochaną. To już się stało Naszą tradycją. Tym razem co prawda bez popcornu. Jednak jego brak odbiliśmy sobie pysznym obiadem! Było ekstra i ekstra smacznie! Pełnoziarnisty makaron penne z mięsem mielonym, pomidorami, cebulą, papryką, pieczarkami i ogromną ilością czosnku! "Spruszony" tartym serem! Niebo w gębie!

10 komentarzy:

  1. Dzięki za motywację.Miałem kontuzję około maja, konkretnie ITBS, po wyleczeniu jakoś nie mogłem się zebrać do treningu, a to praca wakacyjna, a to studia, przeczytałem Twój wpis, powiedziałem sobie, że jak nie teraz to kiedy.Nie myśląc dużo założyłem buty i wybiegłem. Trening był mega, czasami tylko zawiał Ksawery :) Nikogo nie ma, na ścieżkach nie ubita warstwa śniegu , temperatura w porządku, świecące się latarnie, nawet wydolnościowo czułem się dobrze jak na półroczną przerwę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Cieszę się, że wyszedłeś i że było fajnie! Mam nadzieję, że kontuzje będą omijały Cię szerokim łukiem :)

      Usuń
  2. A ja dzisiaj zaliczyłem trening przy wietrze i śniegu, ale to był pierwszy trening po roztrenowaniu i jednocześnie pierwsze bieganie moje w śniegu. Cieszyłem się jak dziecko, a na garmina nawet nie zerknąłem i oczywiście wyszło za mocno ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo bieganie po śniegu naprawdę nie musi być męczarnią. Na śniegu może być fajnie :)

      Usuń
  3. Wkurzony jechałem samochodem na budowę w Sopocie: zimno piździ i śnieżyca. patrzę sobie a tu biegacz z północy przebiega mi przed maską:) Na ciebie można jednak liczyć. Nie w piątek, ale już w sobotę wyszedłem na trening.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe :) I jak wyszedłeś w sobotę to jak było? Dało się biegać? :)

      Usuń
    2. Powiem tak: warto było zmusić się do wyjścia na trening:)

      Usuń
  4. Podziwiam:)...dzisiaj ten wpis bardzo mnie zmotywował!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. https://picasaweb.google.com/MaratonyPolskie.PL/XIPoMaratonMikoAjowMeta#5955137141123950994

    OdpowiedzUsuń