Na skróty

29 grudnia 2019

Na własnym podwórku - relacja z Gravelondo #11 2019/2020

Fot. Michał Bogdziewicz
   Pojechać na Gravelondo, prowadzić najszybszą grupę po swojej własnej trasie? Jak mawia klasyk - dreams come true! A jeszcze przed rokiem celem było załapanie się na choć jedno zdjęcie z pierwszych 10 kilometrów w grupie Full Gas. Ale jak w ogóle do tego doszło?
   Trzymając się chronologii - dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia Bodzio rzucił hasło, że może ktoś inny ma pomysł na ciekawą trasę. Od razu pomyślałem o swojej pętli wokół Kartuz. O tym samym pomyślał też Rafał. Więcej opcji praktycznie nie było i tym samym wybór padł na trasę, którą zaproponowałem, choć Michał zasugerował, żeby ją nieco skrócić. Niemniej kwintesencja została - podjazd pod Smołdzino, zjazd Rock and Roll, schody czy brzeg jeziora. Byłem pewien, że będzie ciekawie. Nie miałem tylko pewności czy nie uszczupli mi się grono znajomych po tym przelocie. Szczególnie, że tym razem synoptycy się nie pomylili i sobotni poranek przywitał nas niewielkim mrozem i... śniegiem. Zapowiadało się epicko!

17 grudnia 2019

Jedni mają TdF inni TdT - relacja z PP CX Nestle Fitness Tour de Toruń

Fot. Tomek Ferenc
   Są zawody, w których udział planuję z wielomiesięcznym, nawet rocznym, wyprzedzeniem. Są też takie, na które wybieram się z dnia na dzień. I są też takie jak Puchar Polski CX w Toruniu, gdzie niby od dawna planowałem start, a już na kilka dni przed imprezą z tego startu zrezygnowałem i ostatecznie w piątek kolejny zwrot akcji i jednak jadę!
   Nie chciałem jechać na zawody w pojedynkę, a piernikowo - dekoracyjne plany znane były od dawna i nie zamierzałem ich niweczyć swoimi przełajowymi zachciankami. Pomyślałem więc, że może pojadę z kimś ze startujących. Jednak znalezienie współtowarzysza nie należało do najłatwiejszych i ostatecznie zakończyło się fiaskiem. I kiedy już miałem odpuścić wpadłem na genialny pomysł, żeby zabrać syna, a żeby było mu raźniej to razem z kolegą, a żeby jemu było raźniej to razem z jego tatem. Ot taka męska inwazja na Toruń.

9 grudnia 2019

Zbyt zachowawczo? Potrzymaj mi piwo - relacja z "CX Part 2 - Kto złapie Rudolfa"

Fot. Tomek Ferenc
   Czego bym nie zrobił i jakbym się nie przygotował do tego startu - jednego mogłem być pewien - będę o niebo lepiej przygotowanym niż podczas październikowych zmagań 😉 Pierwsza edycja tegorocznej serii spod szyldu VeloGD i Fali to była totalna partyzantka. Teraz przynajmniej od kilku tygodni kręcę dość regularnie. Może bez akcentów, ale w moim wypadku nie o to chodzi, żeby błyszczeć formą zimą. Nie mam łydy, ani głowy Bodzia, żeby brylować cały rok :)
   Jednak wróćmy do samych zawodów. Wszystko w zasadzie układało się idealnie (to już powinno dać mi coś do zrozumienia :) ) - zmniejszona o połowę objętość w tygodniu, zapoznanie się z terenem, lekkie Gravelondo w sobotę. Nic tylko dać z siebie maksimum!
   Do Gdańska pojechałem sam. Pogoda była niezbyt przyjemna i nie chciałem, żeby dzieciaki wymarzły gapiąc się jak ojciec tapla się w błocie. 
   Na miejscu niespodzianka - całkiem inna trasa niż przez paroma tygodniami. Szybkie zapoznanie się i równie szybki werdykt - ciekawsza, bardziej techniczna i z większym naciskiem na przełaj. Szybko zdałem sobie też sprawę, że co najmniej kilka podjazdów będę pokonywał z rowerem w rękach. Brak techniki i nie najlepsze na te warunki opony nie pozostawiały żadnych złudzeń. 

8 grudnia 2019

Na własnych śmieciach - relacja z Gravelondo #8

fot. Michał B.
   W tym tygodniu nie jeździłem za wiele. W zasadzie, w porównaniu do ostatnich tygodni, można rzec, że nie jeździłem wcale. Ot we wtorek zaliczyłem 30-minutowy rozruch na trasie niedzielnych zawodów cx i w piątek zaliczyłem gravelowy przelot do Rumi. Jednak wiedziałem, że wszystko nadrobię w weekend. W końcu w sobotę na Gravelondo na pewno będzie duża objętość i duża intensywność, a na poprawkę niedzielne zawody u VeloGD i Fali.

23 listopada 2019

Gravelondo to Gravelondo - relacja z Gravelondo #6 19/20

Fot. Rafał R.
   Niby wiem, że nie zaczyna się zdania od "ale" jednak w tym wypadku inaczej nie mogę. ALE byłem cholernie nakręcony na dzisiejsze Gravelondo. Nie zrozumcie mnie źle - jeździłem w ostatnim czasie normalnie. W zasadzie nawet więcej niż zazwyczaj. Mamy 23 dzień listopada, a ja już nakręciłem więcej kilometrów niż przez cały październik. Startowałem też w zawodach, więc nie brakowało mi rywalizacji. Jednak Gravelondo to Gravelondo. Przyjeżdżasz do Michała, nalewasz sobie kawę, pijesz, plotkujesz, a jednocześnie wiesz, że za chwilę będzie taki ogień, że ciężko będzie złapać oddech. Tempo choć piekielne (przynajmniej dla mnie) to nie będzie narzucane przez anonimowego gościa, a przez jednego z Twoich kompanów. To jeszcze bardziej motywuje to dania z siebie maksa.

19 listopada 2019

Tak proszę Państwa powinno wyglądać sportowe święto! - relacja z Pucharu Polski CX Owocowy Przełaj

   Kolarstwem przełajowym zainteresowałem się w zeszłym roku. I to w sumie tylko i wyłącznie dzięki chłopakom z Velomania.pl, którzy organizowali w Gdyni Velomania CX Race. W ramach Gravelondo zrobiliśmy objazd trasy, więc głupio byłoby nie wziąć udziału. Spróbowałem i... wpadłem jak śliwka w kompot. W relacji z tamtych zawodów (link) napisałem:
Do minionej niedzieli i wyścigu Velomania CX Race, nigdy tego nie spróbowałem, choć kilka okazji ku temu było. Dziś zastanawiam się - dlaczego?! Ta forma wyścigu jest fantastyczna! I to zarówno dla zawodników jak i dla kibiców. Kiedy jechałem z rodziną chociażby na maraton to widzieliśmy się na starcie, a następnie po kilku godzinach na mecie. A tutaj? Co chwilę przejeżdża się przez start.

18 listopada 2019

Solidna lekcja - relacja z Pucharu Polski CX w Kartuzach

   Udany start z ubiegłego tygodnia dał mi solidnego kopa motywacyjnego. Postanowiłem pójść za ciosem i zaliczyć kolejne zawody. Choć na tym samym rowerze to w innej odmianie kolarstwa. W Krokowej było gravelowanie, a w Kartuzach miało być przełajowanie...
   Przez jakiś czas zastanawiałem się czy nie lepiej po prostu jak co sobotę pójść na Gravelondo. Jednak skoro wybierając rower postawiłem na przełaja, a nie na gravela to słabo byłoby teraz odpuszczać zawody przełajowe. Jasne - jest to zupełnie inne jeżdżenie niż na szosie, która mimo wszystko jest dla mnie priorytetem. Niemniej ciężko mi sobie wyobrazić lepszy trening zimą (nie uznaję trenażera) niż start w przełajach. Jednocześnie pracujemy na kondycją, siłą i techniką - coś pięknego!

14 listopada 2019

Najwyższa jakość "nie za miliony" - test kasku ABUS Viantor

   Kiedy podczas sierpniowych Mistrzostw Polski straciłem w kraksie kask, nie miałem wątpliwości, że po kolejny zgłoszę się do firmy, której produkt uratował mi co najmniej zdrowie. Bo czy może być lepsza rekomendacja niż cała głowa po uderzeniu z impetem o asfalt? Wydaje mi się, że nie. Niemniej oczywiście liczę, że w przypadku ABUSA Viantora, bo na niego padł wybór, obejdzie się bez crash testów.
   Na początek trochę teorii. Producent pisze o swoim kasku:
Viantor to wysokiej jakości, lekki kask dla początkujących kolarzy, w którym zastosowano wiele wypróbowanych technologii wykorzystywanych w sporcie profesjonalnym.

11 listopada 2019

Podium w debiucie, debiut na podium #2 - relacja z Cyklo Gravel Krokowa

Fot. CYKLO
   Dokładnie 20. maja 2013 roku napisałem relację z zawodów, którą zatytułowałem "Podium w debiucie, debiut na podium!". Wtedy to debiutując w biegu górskim (przynajmniej tak, z niewiadomych dzisiaj powodów, nazwałem bieg na Wieżycę) udało mi się po raz pierwszy w życiu stanąć na podium biegowej imprezy. Zająłem 9 miejsce OPEN co pozwoliło wskoczyć na drugi stopień pudła w kategorii wiekowej. Było to w 3. roku mojej biegowej przygody. Dlaczego o tym w ogóle wspominam? Otóż w ten weekend znowu udało mi się zaliczyć debiutancki dublet. Po raz pierwszy wziąłem udział w zawodach kolarskich w wydaniu grawelowym. I... co ja będę tu ściemniał - pudło! Jednak po chcąc nadać trochę chronologii temu wpisowi cofnę się aż do soboty.
   Nawet nie wykonując żadnych specjalnych treningów, a po prostu ciesząc się jazdą rowerem, zdaję sobie sprawę, że jest coś takiego jak periodyzacja treningu, są  jego poszczególne fazy. I na pewno żaden plan treningowy nie zakłada mocnego treningu na dzień przed startem. I wiecie co? To jeden z powodów dlaczego żadnego planu nie realizuję. Miałbym niby odpuścić sobotnie Gravelondo z powodu niedzielnego startu w Cyklo Gravel Krokowa? Absolutnie nie! Na Gravelondo się pojawiłem, ujechałem się jak koń, a jedynie w ramach jakiegoś kompromisu z wieczornej imprezy zwinąłem się po trzecim piwie i przed godziną 19.

28 października 2019

Mud Lovin' Criminals!! - relacja z Gravelondo #2

Fot. Michał Bogdziewicz
   Nie będę ściemniał, że czekałem na to cały sezon, bo prawda jest taka, że latem praktycznie w ogóle nie zaprzątałem sobie głowy gravelowaniem. Ten kto jeździł na szosie ten wie, że nie lubi ona konkurencji i pochłania bez reszty. Szczególnie latem, przy pięknej pogodzie nic tak nie cieszy jak pokonywanie kolejnych kilometrów pięknym asfaltem.
   Niemniej kiedy Haibike w końcu został gruntownie wyczyszczony, wypolerowany i definitywnie odwieszony na ścianę - zaczęło czegoś brakować. A że rowerowe życie pustki nie znosi - pojawił się Kross, czyli moja nowa przełajówka. No i właśnie jak jazda na przełaju (lub gravelu, ostatecznie MTB) to nie ma lepszego miejsca, żeby przepalić płuco nic organizowane przez Michała (bogdziewicz.com) Gravelondo. Uczciwie przejeżdżona z chłopakami (oczywiście są też grupy z kobietami w składzie 😏) zima naprawdę procentuje później w sezonie letnim.

22 października 2019

Partyzantka totalna! - relacja z "CX Part 1. - Znowu polujemy na Dzika!"

fot. Tomasz Ferenc
   Sezon szosowy w tym roku zakończyłem dość szybko, bo już 25. sierpnia podczas Mistrzostw Polski Służb Mundurowych. I w zasadzie tamta chwila, ten ułamek sekundy kiedy ktoś uderzeniem w moje koło posadził mnie na asfalcie zdecydowała, że z szosowym ściganiem poczekam do wiosny. Na szczęście mocno nie ucierpiałem, ale chwilę czasu potrzebowałem aby się otrzepać, dojść do siebie, wymienić sprzęt.  A jak już byłem w stanie znowu rywalizować to nadeszło zmiana aury, która zbiegła się z czasem zakupu nowej, przełajowej maszyny. I tak mając w perspektywie spędzenie na szosie kilku godzin w deszczu  i temperaturze oscylującej w okolicach zera wolałem objechać lokalne szutry. Żebyśmy się dobrze rozumieli - deszcz i mróz mi nie straszne. Niemniej moja szosa to  moja szosa - z niej nawet kurz się wycieram. Na myśl o tym, że miałbym ją taplać w błocie (poza zawodami - na zawodach to coś zupełnie innego :)) aż mnie ciarki przechodzą. A przełaj? Wiadomo - na treningu musi być pokryty konkretną ilością błota - inaczej się nie liczy!

26 sierpnia 2019

Szczęściarz ze mnie! - relacja z III Mistrzostw Polski Służb Mundurowych

   To miał być główny start tego sezonu. Pierwszy rodzinny wyjazd w Polskę na zawody szosowe. Rodzina przy trasie, mundurowy peleton i pełen ogień oraz walka o koszulkę. Tak - uważam, że jak ktoś startuje w mistrzostwach to po to, aby walczyć o to właśnie mistrzostwo. Takie przynajmniej ja mam podejście. Można (ponoć) startować bez chęci rywalizacji, robić towarzyski przelot. Ale nie na MP i to nie zależnie od tego czy są to MP rolników, kasjerów, lekarzy czy tramwajarzy. MP to MP i kropka.
   Specjalnie na ten start zostałem wyposażony w zestaw kół od Vinci Wheels Polska. Vinci Rapid 50mm z naklejoną szytką S-Works Turbo. Wierzcie lub nie - nieprzeciętny zestaw. Te koła niosły!
   Korzystając z oferty organizatora zdecydowaliśmy się na nocleg w Hotelu Koszary w Górze Kalwarii, gdzie pojawiliśmy się już w piątek.
   Co ciekawe w sobotę właśnie w GK odbywały się zawody kolarskie. Przez moment przeszło mi nawet przez głowę żeby wziąć w nich udział. Aczkolwiek zdrowy rozsądek wygrał. Wszystkie siły miały być wykorzystane w niedzielę, a dzień wcześniej zrobiłem jedynie lekki rozruch na trasie sobotnich zawodów, aby sprawdzić konfigurację sprzętu.

10 sierpnia 2019

Przyjmuję ten wynik z uśmiechem - relacja z Cyklo Pelplin 2019

Fot. Klub Kolarski Pelplin
   Pelplin, Pelplin i po Pelplinie, a tym samym dla mnie już w zasadzie po całym Energa Cyklo Cup 2019, gdyż dzień przed startem w Kartuzach będę się bawił na weselu siostry. Jednak póki zabawa to wróćmy jeszcze do wyścigu.
   Po deszczowym Lęborku, słynnym podjeździe pod Sobieńczyce, jeszcze słynniejszym pod zbiornik nieopodal Gniewina czy uznawanym za najtrudniejszy wyścig cyklu - Cyklo Strzepcz, przyszło nam rywalizować w Pelplinie. W Pelplinie, którego trasa uchodziła za najłatwiejszą. Żadnych znaczących podjazdów, większych trudności - stół. I to z dość dobrym asfaltem. Organizator ostrzegał jedynie przed wiatrem, ale już po zameldowaniu się w Pelplinie było widać, że ten również nie powinien dawać się we znaki.
   Tym razem, zupełnie inaczej niż na każdy dotychczasowy start, na Kociewie pojechałem sam. Cała rodzinka wyjechała na Warmię, a ja miałem dołączyć po zawodach (dodatkowo motywacja, żeby uwinąć się jak najszybciej :).

26 czerwca 2019

Weryfikacja formy na "Miłoszewo wall" - relacja z Cyklo Strzepcz 2019

   Między wyścigami w Krokowej i Gniewinie był tylko tydzień odpoczynku. Dopiero po Gniewinie nastąpiła dłuższa przerwa od ścigania w ramach Energa Cyklo Cup 2019. W moim wypadku był to miesiąc bez jakiegokolwiek ścigania. Po Gniewinie zapakowałem Zippy w pokrowce, założyłem treningowe Mavic'i i... No właśnie - chciałem napisać, że trenowałem, ale po 7 latach na biegowych szlakach wiem, że trening to ściśle określone jednostki mające dać konkretny cel. W związku z tym ciężko nazwać moje jeżdżenie treningiem, ale jeździłem, jak na mnie - sporo jeździłem. A co z tego jeżdżenia wyszło miał zweryfikować Strzepcz.

27 maja 2019

W końcu dotarłem do Chwaszczyna na kultowe RONDO

   Jak tylko przed rokiem zacząłem interesować się rowerem natknąłem się na informacje o ustawkach na rondzie w Chwaszczynie. Pamiętam, że jak tylko zacząłem się wciągać z kolarstwo chciałem się od razu tam wybrać. Jednak na początku zawsze coś mi wypadało, a później po rozmowach ze znajomymi, którzy tam byli oraz po sprawdzeniu Stravy pomyślałem, że póki co to chyba nie jest dla mnie miejsce. Niespecjalnie interesował mnie wspólny dojazd do fotoradaru w Tuchomiu. To nie Gravelondo, że jak odpadnę z jednej grupy to dojadę z kolejną. Rondo to trening w formie wyścigu. W dodatku pojawia się tam cała lokalna śmietanka. Postanowiłem, że plany pojawienia się w Chwaszczynie odłożę na jakiś czas.
   Prawdę mówiąc wcale nie planowałem wybrania się do Chwaszczyna w ostatnią sobotę. Chciałem polatać po Kaszubach z Sylwkiem, ale niestety - praca. Chłopaki ze Startu Kartuzy też mieli inne plany, a dystans 130 kilometrów z Grzebykiem niespecjalnie mi się widział. No więc jak wyczerpały się wszystkie inne możliwości, w sobotę rano zdecydowałem się jednak na Chwaszczyno. Ponad rok czasu to odkładałem - wystarczy. 

26 maja 2019

Próba możliwości - relacja z Cyklo Gniewino 2019

   Początkowo miałem tą relację połączyć z relacją z Cyklo Krokowa, której wciąż nie napisałem. W końcu oba były rozgrywane niemalże w tym samym miejscu, w odstępie zaledwie tygodnia. Jednak te wyścigi tak bardzo się od siebie różniły, tak skrajnie inne emocje mną targały na obu, że po prostu nie wypada tego wszystkiego wrzucać do jednego wora. Krokowa musi poczekać, a dzisiaj opowiem Wam jak to było z tym Gniewinem.
   Tydzień wcześniej podjazd pod Sobieńczyce był zapowiadany jako typowy eliminator i weryfikator formy - długi i trudny. W Gniewinie zaś miał czekać podjazd również trudny, ale za to krótszy. Mi osobiście Sobieńczyce całkiem przypadły do gustu, dlatego za cholerę nie spodziewałem się, że Gniewino okaże się tak trudne! Jednak po kolei.
   W tym roku już niemal tradycją staje się, że na zawody jeździmy w trójkę - z Moniką i Mieszkiem, dziewczyny trzymają kciuki w domu. W dodatku zabieramy też dwa rowery - jak tato jeździ Młody szlifuje formę pod czujnym okiem cioci Moni.

13 maja 2019

Sztywność i wszechstronność w przystępnej cenie - test kół karbonowych VINCI Rapid

   Już nie tylko za oceanem możemy obserwować boom na zdrowe życie. Także u nas, nad Wisłą, ludzie coraz chętniej dbają o to co jedzą, częściej się ruszają, uprawiają sport. Oblężenie przeżywają imprezy biegowe a także kolarskie. Chciałbym napisać, że w górę idzie też poziom sportowy, ale to nie zawsze prawda. Jednak na pewno sytuacja sprzętowa się poprawia. Dzisiaj nawet w amatorskim peletonie nie brakuje rowerów, których wartość odpowiada wartości niezłego auta. Karbonowe ramy? Naturalnie. Elektroniczne grupy osprzętu? Jak najbardziej. Karbonowe koła? Nie inaczej. I to właśnie o tych ostatnich chciałbym napisać kilka zdań.

30 kwietnia 2019

Wyścig prawdziwych SK***ELI. Kropka- relacja z Cyklo Lębork 2019

   Dziewiąta zasada kodeksu Volominati mówi:
Jeśli jeździsz w złych warunkach atmosferycznych, to znaczy, że jesteś dobry skurwiel. Kropka.Jazda w ładnej pogodzie jest luksusem zarezerwowanym na niedzielne popołudnia i szerokie bulwary. Ci, którzy jeżdżą w okropnej pogodzie, czy to zimnie, deszczu lub skwarze, są członkami specjalnego bractwa kolarzy, którzy w poranek wielkiej przejażdżki/ważnego wyścigu, podnoszą zasłony, by sprawdzić pogodę i, widząc padający z nieba deszcz, pozwalają kąśliwemu uśmiechowi rozciągnąć się na ich twarzy. To jest kolarz, który kocha tę robotę.
   I kierując się tą zasadą śmiało można powiedzieć, że niedzielna inauguracja pomorskiego cyklu Cyklo Cup należała do dobrych s***. Od dłuższego czasu synoptycy zapowiadali opadu deszczu w weekend, dlatego nikogo nie powinien zaskoczyć widok z okna w niedzielny poranek. Niemniej cytując klasyka - niby człowiek wiedział, ale jednak się łudził. 

18 kwietnia 2019

Szczęśliwa siódemka - relacja z Grand Prix Amatorów na szosie #1 Olsztyn 2019

   Mija mniej więcej rok od czasu, gdy wyciągnąłem swój rower i postanowiłem zastąpić nim bieganie. Do tej pory wszystko było "pierwszy raz". Teraz już taryfa ulgowa się kończy. Mam za sobą pierwszą wiosnę, pierwsze letnie starty. Sezon 2018 zamykałem jesienną jazdą indywidualną na czas. Zimę zaś spędziłem mocno przełajowo. Zdobyłem jakieś tam doświadczenie i przede wszystkim materiał do porównań. Za rok czy dwa pewnie trzeba będzie spuścić kurtynę milczenia na to co robiłem w roku 2019, ale dzisiaj wydaje mi się, że dzięki ubiegłorocznemu przetarciu wiem co i jak zrobić żeby wycisnąć choć trochę więcej z tej swojej jazdy. Żeby wskoczyć na kolejny stopień kolarskiego wtajemniczenia. Jasne, przekładając to na biegowe realia - przed rokiem załapałem się w limicie w półmaratonie, a teraz chciałbym złamać 2 godziny - czyli biorąc pod uwagę poświęcony czas niespecjalnie robi to znaczenie, ale... nigdzie mi się nie spieszy. Jeżeli zdrowie pozwoli i będą chęci to jeszcze wiele lat kręcenia przede mną. A teraz po tym przydługim wstępie wróćmy do sezonu 2019 i jego inauguracji.

7 marca 2019

Król bezdroży - recenzja Rondo RUUT CF 2

   Już na samym początku muszę wspomnieć, że nie będzie to typowa i w 100% obiektywna recenzja roweru. Dlaczego? Bo nie będę tutaj pisał o zwykłym rowerze. Będę pisał o Rondzie - rowerze, który przykuł mój wzrok już jakiś czas temu. Wizualnie naprawdę wyróżniał się na tle innych maszyn. A kiedy dowiedziałem się, że jest to polska produkcja rodem z GDAŃSKA, od razu wskoczyła na półkę "must have".
   Później już poszło całkiem sprawnie - wymiana paru maili z Piotrem i po kilku dniach pojechałem do siedziby firmy po testowego Rondo Ruut w wersji CF2. Miałem więc piękną karbonową maszynę na osprzęcie Sram Rival w czarno - błękitnej kolorystyce.

21 lutego 2019

Drewniany rower - tylko wygoda, a może coś jeszcze? - test Myriad Bikes

   Właśnie kończyłem trening w TPK, kiedy dostałem wiadomość z propozycją przetestowania... drewnianego roweru. W pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o jakieś modne ostre koło lub inną zakręconą, miejską konstrukcję. Jednak kiedy zalogowałem się na stronę Myriad Bikes okazało się, że chodzi o najprawdziwszą szosę!
   Najprawdziwszą, ale na pewno nie najzwyklejszą, bo o ile na rynku jest mnóstwo rowerów z aluminium, karbonu czy stali, o tyle drewno nie jest specjalnie popularnym materiałem w przemyśle rowerowym. Pierwsze o czym pomyślałem to - "cholera, ale to musi być ciężkie". No i tutaj kolejne zaskoczenie - wersja wyposażona w napęd Dura Ace waży delikatnie ponad 8 kilogramów. Jasne, że są o wiele lżejsze rowery. Sam jeżdżę na 2kg lżejszym Haibike'u. Jednak w tym rowerze waga nie jest priorytetem. Jak podaje sam producent:

17 lutego 2019

"Jadą z przodu i cały czas rozmawiają - zwierzęta" - relacja z Gravelondo #19

   W końcu! W końcu! W końcu! Po kilkunastu tygodniach kiedy jeździliśmy w mrozie, chłodzie i po lodzie nareszcie coś drgnęło w pogodzie. Znowu pojawiło się słońce. I to jakie! Cytując klasyka - pełna lampa, a biorąc pod uwagę że mamy luty to śmiało można dodać - istny upał, bo naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio w 7. tygodniu roku notowaliśmy 15 stopni.
   Skłamię jak powiem, że nie przemknęło mi przez głowę, aby zamiast na Gravelondo polecieć na szosę. Jednak wiem, że szosy zaraz będę miał do oporu, a możliwość sprawdzenia się na tle #GraveKoni już niedługo się skończy. Bodzio ustawił wydarzenie do końca lutego, ale liczę, że jednak w marcu też pojeździmy po szutrach.

5 lutego 2019

Przełaj dla prawdziwego konia - test Focus Mares Force 1

   Kiedy tylko zobaczyłem, że do DropBikes.pl dotarła nowa dostawa rowerów od Focus Bikes, od razu napisałem do Michała, żeby dopytać kiedy mogę wpaść i wybrać coś dla siebie. Z Michałem jak to Michałem - szybko, sprawnie i na temat. Dostawa była w czwartek, a już w piątek pakowałem Maresa do auta.
   I to nie byle jakiego Maresa. Zdecydowałem się na w pełni karbonową przełajówkę na osprzęcie SRAM Force. Wybrałem rozmiar L, który zważyliśmy tuż przed włożeniem do samochodu. Wynik? 8,2kg! Biorąc pod uwagę tarczowe hamulce i nie najlżejsze koła, to naprawdę niska waga.

28 stycznia 2019

Jedziemy dla Ryśka - relacja z Velomania CX Race 2019

Fot. Agata Gulbierz
   Przez ostatni rok próbowałem różnych odmiany kolarstwa. Pojawiałem się na różnych imprezach - tych bardziej oficjalnych i tych w ogóle nie oficjalnych. Zaliczyłem kilka wyścigów szosowych, zawitałem na parę ustawek, wystartowałem w jeździe indywidualnej na czas. Spróbowałem swoich sił w całodniowych wycieczkach rowerowych. Jeździłem zarówno po szosie jak i po bezdrożach. Nie zabrakło też leśnych kilometrów. A wszystko to na rowerze z barankiem i sztywnym widelcem. W zasadzie chyba jedyne czego nie spróbowałem to przełaje. Mówię tutaj o zawodach przełajowych - ciężkie warunki, krótka pętla, ograniczony czas i pełny ogień zarówno na rowerze jak i z rowerem pod pachą. 

21 stycznia 2019

O gravelowaniu słów kilka - relacja z Gravelondo #15

   Na dzień przed Gravelondem oznaczonym numerem 10 urwałem przerzutkę. Ależ byłem zły, że nie pojawię się w sobotni poranek w DropBikes.pl. Choć początkowo nie jeździłem po trasach Michała szczególnie regularnie to jak tylko pogorszyła się pogoda (albo jak ktoś woli - stała się bardziej przełajowa) zaczęło mi się to podobać. Karbonowa czarnula coraz częściej zostawała w domu, a na trening zabierałem starego, poczciwego Tribana. 
   Dlatego nie było opcji, żeby odwlekać jakoś specjalnie długo usunięcie awarii. Jeszcze siedząc w pociągu z rozwalonym rowerem i w kasku na głowie zamawiałem potrzebne części. Natomiast już we wtorek wyjechałem nadrobić zaległości i pokonać sobotnią trasę.

10 stycznia 2019

Przepis na szybką jazdę zimą? Wiadomo - trochę odwagi, nieco więcej szczęścia, mocna nogę i odpowiednie umiejętności

   Na otwarcie roku, w sobotę zaliczyłem swój najlepszy, zimowy trening ever. Za to już dzień później kolejna awaria sprzętowa. Tym razem ukręcony bębenek. Blisko 10 kilometrów do domu, a rower nie nadaje się do jazdy. Przez głowę przeszła myśl, żeby zadzwonić po Pati. Jednak na szczęście górę wziął zdrowy rozsądek. Nie dość, że niedzielny poranek spędzam poza domem to jeszcze miałbym wszystkich gonić żeby się ogarniali, pakowali w auto i po mnie jechali? Lekka przesada. Uszkodziłem rower, ale nie nogi. Siedem lat biegałem i nigdy dyszka nie stanowiła większego wyzwania. Co prawda w takim stroju był to mój debiut, niemniej zgodnie z przewidywaniami bez problemu dotarłem do domu :)

5 stycznia 2019

Szczęśliwa trzynastka na początek roku - relacja z Gravelondo #13

   Wczoraj miałem ustawić sobie budzik na 7. Już naprawdę wyciągałem rękę w jego stronę, żeby to zrobić, jednak przypomniało mi się, że byłoby to niezbyt eleganckie w stosunku do reszty domowników... Ok - ściemniam :) Po poprzedniej niezbyt długiej nocy - chciałem sobie pospać. Nawet kosztem śniadania i porannego, rodzinnego krzątania. I pewnie by tak było gdyby nie fakt, że... ustawiłem budzik przed tygodniem dokładnie na 7:00 z opcją "dzwonić co sobotę". 
   No i tym oto sposobem nie musiałem rano ganiać po domu jak oparzony zbierając graty na hura. Spokojnie się ogarnąłem wypiłem kawę, wciągnąłem z żoną i synem gofry z bitą śmietaną (przy weekendzie to nasze kultowe śniadanie, podobnie jak owsianka w tygodniu:) ) i wsiadłem na Tribana. Kierunek? Wiadomo - jak sobota to tylko do DropBikes na Gravelondo.