Na skróty

24 lipca 2016

Gruba Piętnastka w ramach Leśnych Manewrów vol. 5!

   Sporo wody upłynęło od czasu oficjalnych Leśnych Manewrów. Oczywiście latania po lesie było w ostatnich miesiącach całkiem sporo. Jednak ostatnie LM miały miejsce ponad 4 miesiące temu! To nie do pomyślenia. Trzeba było się poprawić. Szczególnie po ostatniej niedzieli, kiedy to nie tylko nie załapałem się na wspólne, rodzinne śniadanie, ale wręcz ledwo zdążyłem na obiad. Takie faux pas - nie mogło się powtórzyć.
   Na szczęście chyba nie tylko ja miałem ochotę przywitać dzień gdzieś w lesie. Już w piątek odebrałem SMS od Kamila - "Jesteś w weekend w domu? Biegamy coś w niedzielę?". Żadnego wyjazdu nie miałem w planach, było więc oczywiste, że pobiegamy. 

   Utworzyłem wydarzenie, zaprosiłem kilka osób. I tak zgadałem się z Michałem, organizatorem TUT. Napisał, że planuje rodzinnie pokonać trasę Grubej Piętnastki. Godzina 6:30 wszystkim pasowała, miejsce zbiórki na Matarni także. A wiadomo, że im więcej ludzi tym lepsza zabawa. Byliśmy umówieni. Szykowała się przednia zabawa. Tym bardziej, że mocno żałowałem, że nie wziąłem udziału w oficjalnym teście trasy, który organizowała Agata.
   Budzik o godzinie 5:05 nie spowodował wystrzału endorfin. Prawdę mówiąc - nie chciało mi się wstawać, dlatego nie dałem sobie za dużo czasu na zastanawianie i obrałem kierunek łazienka. Chwilę później gotowałem już owsiankę. Zapach świeżo zmielonej kawy sprawił iż zacząłem dochodzić do siebie.
   Około 6 przyjechał Kamil i udaliśmy się na miejsce zbiórki. Po chwili dojechał Michał z siostrą i tatem. Mogliśmy ruszać.
   Choć przesunęliśmy nieco start w porównaniu do oryginalnej trasy to zachowaliśmy kierunek biegu. Z Matarni udaliśmy się na czarny szlak, a więc mogliśmy doświadczyć dokładnie tego czego już w sobotę doświadczą biegacze w ramach Trójmiejskiego Ultra Tracka.
   Już przed biegiem ustaliliśmy, że dzisiaj się nie ścigamy. Liczyła się tylko dobra zabawa. To miała być wycieczka biegowa i taka faktycznie była. Można było spokojnie pogadać. O czym? Wiadomo - o bieganiu. Sam dopiero zaczynam swoją przygodę z górskim ultra. Tymczasem Michał i jego tato mają już naprawdę fajne biegi na koncie. I to zarówno na krajowym, jak i międzynarodowym podwórku. Łącznie z takimi perełkami jak Bieg 7 Dolin, UTMB czy Eiger Ultra Trail.
   Prawdę mówiąc nawet nie wiem kiedy dolecieliśmy do zielonego szlaku. Ostatni raz byłem tutaj chyba podczas zimowej edycji TUT. Biegliśmy spokojnie, pod większość górek podchodziliśmy, więc wydawało mi się, że na luzie, bez większego wysiłku pokonamy tym razem tą część trasy.
   Oj byłem w błędzie. Na niektórych podejściach puls poszybował w okolice 180 bpm, a ja zaledwie dreptałem pod górę. Nawet nie próbowałem truchtać. Powróciły wspomnienia z TUTa. Na tym etapie biegu byłem już mocno zajechany. Pamiętam jak Paweł czekał na jednej z górek i żartował, że coś kiepsko wyglądam. Kojarzę, że miałem wówczas ochotę go zepchnąć z tej góry ;)
   Było ciężko, ale właśnie to mnie przyciągnęło do TPK i do tego biegu. To jest to co TUT ma najlepszego do zaoferowania. Widziałem, że przed biegiem pojawiły się pytania czy w związku z kilkoma powalonymi drzewami trasa nie ulegnie modyfikacji. A przecież tak naprawdę to doda tylko smaczku rywalizacji. W końcu TUT i Gruba Piętnastka to biegi górskie, biegi przełajowe - każdy strumyk, każde zawalone drzewo powinny być traktowane jako dodatkowe atrakcje. W trakcie biegu pewnie bym przeklinał Michała za te atrakcje. Ale jak jestem mocno zniszczony to generalnie klnę na wszystko i na wszystkich. To znaczy, że trasa dała mi mocno w kość, a właśnie po to startuję w takich biegach :)
   Kawałek przed dobiegnięciem w okolice prawdziwego startu rozdzieliliśmy się. Pan Grzegorz z Agnieszką pobiegli w stronę Matarni, a my z Kamilem i Michałem napieraliśmy dalej trasą. W okolicy Kiepury dołączył do nas jeszcze jeden biegacz, który też zamierzał przetestować trasę przed sobotnim startem.
   W trakcie biegu zasugerowaliśmy Michałowi kosmetyczne korekty trasy. Wiadomo, że kilka podbiegów ekstra tylko dodałoby pikanterii.
   Po blisko 2 godzinach i 20 minutach ponownie byliśmy całą piątką na Matarni. Test Grubej Piętnastki zaliczony. Było miło, sympatycznie i spokojnie. Dziś się nikt nie ścigał - w końcu zawody dopiero za tydzień i to wtedy na tej trasie ponad 100 osób będzie wypruwać sobie żyły. 

2 komentarze:

  1. 180bpm na podejściach? A jaki masz w przybliżeniu HRmax?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy więcej niż 193 bpm, o ile dobrze pamiętam, nie zanotowałem.

    OdpowiedzUsuń