Rzeźnik, kontuzja, stawianie płotu - naprawdę nie po drodze mi było startowanie w Sierakowicach. W zasadzie do samego końca rozważałem rezygnację z biegu. W ogóle, nic a nic nie miałem ciśnienia na te zawody. Mało tego - nie chciało mi się jak cholera. Nawet nie wiedziałem czy noga pozwoli mi jakoś przeczłapać te 15 kilometrów. Swoją drogą o tym, że będziemy biegać 15, a nie 10 kilometrów też dowiedziałem się ledwie w sobotę. Jakoś tak umknęła mi ta informacja, że zawody w Sierakowicach nazywają się Sierakowicka 15'...
22 maja 2016
20 maja 2016
Finisz zgarnia pełną pulę - relacja Moniki z XII Lidzbarskiego Biegu Ulicznego
W minioną sobotę w Lidzbarku Warmińskim odbył się bieg na dystansie 10 kilometrów. Niestety nie było dane mi w nim pobiec. Za to Mała pobiegła. Pobiegła i... wygrała! Zgarnęła pełną pulę! Jak tego zrobiła? Sami przeczytajcie: W 2013 roku w Lidzbarku Warmińskim
po raz pierwszy zdecydowano się zorganizować bieg na dystansie 10 km w ramach
Lidzbarskich Biegów Ulicznych, wtedy też wystartowałam i triumfowałam
wygrywając w kategorii open kobiet. Rok później również wzięłam udział w zawodach, lecz
już bez sukcesów.
Przed rokiem bieg kolidował z maratonem. Tak więc po roku
przerwy wróciłam na swoje podwórko ;) Założenia na bieg? Żadne. Obecnie jestem
w trakcie przygotowań na swój debiut w górach (ten zbliża się wielkimi
krokami!). Z racji tego bardziej skupiam się na wytrzymałości niż na szybkości.
No dobra, ale wróćmy do lidzbarskiego biegu.
Łapanie oddechu na Warmii
Bieg Rzeźnika już w przyszłym tygodniu. Tymczasem moja forma woła o pomstę do nieba. Nawet w minimalnym stopniu nie mogę się odbudować po marcowo - kwietniowej przerwie. Na domiar złego czuję, że moje problemy wcale się jeszcze nie skończyły. Jednak nie ma co się mazać. W Bieszczady pojadę i w Rzeźniku wystartuję. Tego jest pewien. Co z tego wyjdzie? Jak to się mówi - zobaczymy.
Ostatnie dwa dni spędziłem na Warmii, gdzie wybrałem się na podbój okolicy z Małą. Lans pełną gębą - w końcu biegałem z najszybszą kobietą w okolicy. Tak głosił napis na statuetce jaką otrzymała na ostatnim biegu.
O ile w sobotę czułem się fatalnie już w momencie wychodzenia na trening (a z każdym kolejnym krokiem ten stan się tylko pogarszał). O tyle we wtorek niemal skakałem z radości. Od samego początku była petarda!
Biegliśmy we dwójkę, więc zamiast na tempie skupialiśmy się głównie na rozmawianiu. Musiałem usłyszeć szczegółową relację z sobotnich zawodów, gdzie tak dobrze zaprezentował się nasz Finisz! Zwycięstwo Małej, trzecie miejsce Tomka - bajka.
7 maja 2016
Jak wiadomo - co się odwlecze...
Już od kilku dni chodził za mną rower. Od początku maja pogoda jest wręcz wyśmienita. Mnóstwo słońca, lekki, orzeźwiający wiaterek - bajka. Szczególnie dla rowerzystów, których dodatkowo chłodzi pęd powietrza. Do biegania wolę nieco niższe wartości na termometrze. Ale nie o bieganiu dzisiaj mowa.
Od początku tygodnia widzę tylko rowerzystów - wszędzie i o każdej porze. Latałem po lesie - masa cyklistów. Jeździłem autem po mieście - pełno rowerzystów. Dosłownie na każdym kroku spotykam kogoś na dwóch kółkach. A z każdym kolejnym rowerzystą coraz bardziej się nakręcałem na napieranie w pedały. Tym bardziej, że ostatnio na szosie siedziałem 3 tygodnie temu. To już był zdecydowanie za długi rozbrat z moim Tribanem!
3 maja 2016
Bieganie to nie kara. Bieganie to przywilej. Ponownie w TPK!
To była majówka ze spóźnionym zapłonem. W ostatnich latach każda nasza majówka wyglądała tak samo - pakowaliśmy się do auta i lecieliśmy do Grudziądza na kilka dni. Obowiązkowo był półmaraton i grillowanie. Czasami udawało się zorganizować wszystko we właściwej kolejności połówka - grill. Innym razem... no cóż biegało się dość ciężko. Ale się biegało! Bieg Śladami Bronka Malinowskiego był startem obowiązkowym. Aż do tego roku. Na 4. edycji biegu niestety nas zabrakło. Pati opiekowała się Mieszkiem, a mnie wezwały obowiązki służbowe.
Dziś jednak byłem już w domu. Postanowiłem nadrobić zaległości biegowo - majówkowe. Zaplanowałem i bieganie i grillowanie.
Wczoraj, zastanawiając się co by dzisiaj pobiegać, napisałem do Małej czy nie ma ochoty na wspólne szuranie. Odpisała - możemy delikatnie pobiegać. Rozważałem tylko dwie opcje. Mogliśmy kręcić się po okolicach Pępowa ugniatając pobliski asfalt lub wybrać się do lasu.
Wybór był prosty. Po dłuższym rozbracie z TPK buty aż paliły się do biegania po lesie. Gęba też się cieszyła jakbym wybierał się na jakieś prestiżowe zawody.
Subskrybuj:
Posty (Atom)