Na skróty

12 lutego 2013

Kraków już tuż tuż

   Do maratonu w Krakowie już coraz mniej czasu. Kiedy dokonywałem rejestracji nawet jeszcze nie myślałem o przygotowaniach, a tymczasem już blisko połowa tych przygotowań za mną. Dzisiaj rozpocząłem już 11. tydzień mojego "planu treningowego".
   Na dzisiejszy trening wybierałem się w wyjątkowo dobrym nastroju. Postanowiłem, że nic nie zepsuje mi humoru. Wciąż miałem w pamięci ostatnie wtorkowe bieganie i te problemy z kolanem i żołądkiem. Jednak dzisiaj to nie mogło się powtórzyć, po prostu nie mogło.
   Z domu wybiegłem jak zawsze około 5:30, jednak tym razem zamiast kręcić się po mieście wybrałem bieg do pobliskiej hurtowni napojów i z powrotem. Generalnie średnio lubię biegać "w tę i nazad", aczkolwiek mając do wyboru to i latanie pętli lub kręcenie się bez celu postawiłem na to pierwsze.
   Pierwszy kilometr pokonałem w 5:08. Na kolejnych odcinkach jeszcze przyspieszyłem i już na 4. odcinku zszedłem poniżej 5 minut. W pierwszej chwili nieco zwątpiłem. W końcu ostatnio tak latałem właśnie w ten pamiętny wtorek... Jednak z drugiej strony skoro nic złego się nie działo, nogi niosły to czym tu się martwić. Biegło mi się rewelacyjnie. Płaska i równa trasa tylko powiększała uśmiech na mojej twarzy.
   Przebiegłem 15 kilometrów i 809 metrów w czasie 1:17:21. Średnie tempo wyniosło 4:54/km. Po takim biegu śniadanie, przygotowane przez Ukochaną, smakowało wyśmienicie :) Jutro powinienem zrobić przebieżki jednak wciąż nieco obawiam się o kolano. Czuję, że jest coraz lepiej, ale to jednak wciąż nie jest pełna sprawność. Po powrocie do Gdańska zamierzam włączyć do planu interwały, a do tego muszę być w 100% zdrowy dlatego jutro jedynie I zakres :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz