Na skróty

20 lutego 2014

Powrót do świata rozbieganych

   Pięć dni, czyli dokładnie 120 godzin - tylko tyle lub aż tyle nie było mnie na biegowych ścieżkach. Miałem możliwość wyjechać na 2 dni do Gdańska, spotkać się z Narzeczoną. Nie mogłem takiej okazji zmarnować. Łączyło to się z dwoma dniami (a w zasadzie to dniem i nocą) w samochodzie. A  w związku z tym, że w ostatnim czasie problemy z biodrem zaczęły się nasilać, zdecydowałem, że nie zabiorę ze sobą butów do biegania. Nie pamiętam kiedy ostatnio pakowałem gdzieś torbę i nie wrzuciłem do niej biegowego stroju!
   Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Dlatego nawet nie wiem kiedy, a ponownie byłem w Niemczech (choć tym razem nie sam!). Wróciłem do Bad Bentheim - czas więc wrócić również na biegowe ścieżki.

   Wiedziałem, że pierwszy trening po przerwie do najprzyjemniejszych nie będzie należał. Już zakładając Gremlina, rzut okiem na tętno wystarczył, żeby się w tym utwierdzić. Stojąc w miejscu serce pracowało z częstotliwością ponad 90 uderzeń na minutę!
   Kiedy już miałem wybiec w stronę miasta, zauważyłem, że z domu wychodzi tato. Postanowiłem więc potruchtać razem z nimi. W końcu w grupie raźniej. Nawet w 2-osobowej grupie :)
   Pierwszy kilometr to było istne "mistrzostwo". Tempo 6:04/km przy średniem tętnie 137bpm! Dalej jednak nie było lepiej. Lecieliśmy spokojnie (w odniesieniu do tempa), a mimo to tętno nie schodziło poniżej 150bpm. Oddech miałem cięższy niż podczas większej części ostatniego mojego maratonu. 
   Z tatem pokonałem blisko 8 kilometrów. Następnie zaś dorzuciłem jeszcze 7 tysiączków w pojedynkę. W samej końcówce biegu, kiedy moje tempo zbliżyło się do 5 minut na kilometr, serce wrzuciło jeszcze wyższy bieg - ponad 160 uderzeń na minutę! Patrzyłem i oczom nie wierzyłem!
   Jednak wiem, że kilka treningów i tętno wróci do normy. Przerwa zaś, mam nadzieję, pozwoliła wypocząć nieco mojemu aparatowi ruchu. W szczególności nogom, gdyż wyraźnie tego im było trzeba! Tymczasem kończę pisanie i... lecę na kolejny trening! Trzymajcie się!

1 komentarz:

  1. Przerwa, nawet krótka, daje się we znaki. Na szczęście organizm potrzebuje mało czasu, żeby wrócić do formy. Złamanie zmęczeniowe kości piszczelowej spowodowało u mnie kilkumiesięczną przerwę. Po powrocie do biegania organizm potrzebował ok. miesiąca na adaptację do regularnego wysiłku. Uważam, że po tak długiej rozłące z bieganiem miesiąc to naprawdę mało czasu. A więc 5 dni przerwy nie będziesz długo odczuwał ;)

    OdpowiedzUsuń