Na skróty

14 grudnia 2023

Kolarstwo gravelowe w Polsce oraz kierunki jego rozwoju

Rysunek 1 Pierwsza wersja RONDO Ruut CF2

Czym jest gravel? Jest niczym innym jak uzupełnieniem rynku o nowy typ roweru. Tylko czy, aby na pewno nowy? Według mnie tak. Choć początkowo podchodziłem bardzo sceptycznie do gravela to po kilku latach przekonałem się, że jest to coś zupełnie innego niż MTB, szosa czy rower przełajowy.

Gravel wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, gdzie był idealnym rozwiązaniem dla osób chcących poruszać się w lekkim terenie, po słabej jakości trasach asfaltowych. W miejscach, gdzie rower szosowy nie dawał sobie rady, a korzystanie z roweru górskiego porównywalne byłoby ze strzelaniem z armaty do kaczek.

Swoją budową rower gravelowy zdecydowanie bardziej przypomina szosówkę niż rower górski. Podobnie jak szosa ma on kierownicę z barankiem oraz sztywny widelec (choć obecnie część producentów zdecydowała się na zamontowanie amortyzatorów). Jednak jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Gravel ma nam zapewnić sprawne przemieszczanie się w lekkim terenie czy w miejskiem zgiełku i z tego powodu posiada najczęściej opony o szerokości 38-45mm. Prowadzi się pewnie dzięki zwiększonemu rozstawowi osi oraz bardzo popularnej kierownicy typu flare z rozgiętym dolnym chwytem. Bardzo popularnym zabiegiem jest stosowanie wydłużonej główki ramy co sprawia, że pozycja kolarza jest bardziej komfortowa.

Rysunek 2 Gravelondo #1 2023/2024


    Choć gravele wywodzą się z USA to w Polsce, dokładniej w Gdańsku, znajduje się siedziba jednego z pionierów na gravelowym rynku, a mianowicie RONDO. Już w latach 2015 / 2016 Szymon Kobyliński wraz z Michałem Bogdziewiczem zorganizowali pierwsze ustawki gravelowe – GRAVELONDO, gdzie testowali pierwszego gravela ze stajni RONDO – Ruut. Początkowo były to zamknięte jazdy, które z czasem otworzyły się na nowych uczestników. To co wyróżniało te ustawki to to, że odbywały się jedynie w okresie zimowym – w każdą sobotę od października do lutego, a mimo tego potrafiły przyciągnąć na start kilkadziesiąt osób, z których zdecydowana większość pojawiała się na rowerach typu gravel.

Rysunek 3 Mapa imprez gravelowych w 2022
ze strony gravel.love
 Niemniej prawdziwym boom na kolarstwo gravelowe przyszedł nieco później, do czego przyczyniła się na pewno pandemia Covid-19. Dziesiątego listopada 2019 odbyła się prawdopodobnie pierwsza impreza typowo gravelowa w Polsce – Cyklo Gravel Krokowa, a już dwa lata później mieliśmy prawdziwy wysyp imprez szutrowych. To jednak na co warto zwrócić uwagę to to, że w Krokowej ścigaliśmy się na 35-kilometrowej, oznaczonej trasie mając do wyboru dwa dystanse – 35 oraz 70 kilometrów. Organizacja zdecydowanie bardziej przypominała tą spotykaną na wyścigach szosowych czy MTB. Tymczasem w kolejnych latach imprezy gravelowy ewoluowały w zupełnie innym kierunku, podobnie zresztą jak same rowery.

Rysunek 4 Autor: Michał Bogdziewicz
    W roku 2022 na stronie gravel.love opublikowany został kalendarz imprez gravelowych, który zawierał 64 imprezy szutrowe. I choć zlokalizowane były w całym kraju (Rysunek 3) to zdecydowana większość z nich (47) odbywała się na dystansie 200 kilometrów oraz więcej. Organizatorzy najczęściej decydowali się na start uczestników w ruchu otwartym na niezabezpieczonej trasie. Każda kolarka bądź kolarz dostawała na starcie plik .gpx z trasą oraz trackera, który na bieżąco śledził poczynania zawodnika. W zasadzie poza ścisłą czołówką, liczącą często jedynie 10-20 osób, nikt nie był na poważnie zainteresowany ściganiem się z rywalami. Po okresie pandemii ludzie jeszcze bardziej zaczęli doceniać ruch na świeżym powietrzu i nierzadko 90% startujących za jedyny cel stawiała sobie ukończenie zawodów. W 2022 startując w Great Lakes Gravel na dystansie 500 kilometrów, jadąc w okolicach 10 miejsca spotykałem niemal wyłącznie osoby, które na zawody wybrały się po (często kolejną) przygodę, a nie sportowe emocje. Było to dla mnie swego rodzaju szokiem. Przez 7 lat trenowałem bieganie i choć początkowo moją motywacją było zgubienie kilogramów to z czasem coraz intensywniej skupiałem się na poprawie wyników sportowych. W 2017, po kilku latach walki z kontuzjami, zastąpiłem bieganie kolarstwem nie dlatego, że nie mogłem biegać. Nie mogłem trenować, a co za tym idzie – nie mogłem notować progresu, rywalizować na równych zasadach z innymi ludźmi, a bez tego bardzo szybko straciłbym jakąkolwiek motywację do działania. Szukając sposobu na zaspokojenie ambicji – trafiłem na rower. I faktycznie to było to! Jeździłem, trenowałem, wylewałem litry potu – dzięki czemu dość szybko zacząłem rywalizować jak równy z równym na różnego rodzaju zawodach. Walczyłem koło w koło na szosowych sprintach. Ścigałem się cały w błocie na przełajowych rundach. I nagle trafiłem na imprezy, gdzie ściganiem nie był zainteresowany niemal nikt. Pamiętam, że podczas jednego ze startów zapytałem nawet swojego współtowarzysza – jaka jest zatem jego motywacja, żeby wydać niemałe pieniądze (wpisowe na tamtą imprezę wynosiło około 350 złotych, podczas gdy koszt wpisowego na szosie zamykał się często w 100 złotych) , a jednocześnie chcąc tylko jechać i cieszyć się trasą. Trasą, którą mógłby pokonać w każdy inny dzień zupełnie bezpłatnie. Bez wahania odpowiedział, że to co sprawiło, że zapisał się na imprezę to ludzie – inni, często tak samo zakręceni kolarsko, ludzie którzy właśnie w tym samym dniu mierzyli się z tą samą trasą.

Rysunek 5 Wyścig UCI CST Gdynia Maraton
Autor: Tomasz Ferenc
Rok 2022 przyniósł jeszcze jedną ważną nowinkę w polskim oraz światowym kolarstwie. W Starachowicach po raz pierwszy odbyły się Mistrzostwa Polski w kolarstwie gravelowym. Zaś w włoskiej Wenecji Euganejskiej zorganizowano Mistrzostwa Świata. I choć w obu miejscach postawiono na wyścigowy dystans poniżej 200 kilometrów to same trasy zdecydowanie różniły się od siebie. Jak bardzo? Otóż w Polsce zwycięzca pokonał rundę na rowerze MTB, zaś we Włoszech najszybszy okazał się rower szosowy.

I właśnie trend światowy jest moim zdaniem najbardziej słusznym kierunkiem rozwoju kolarstwa gravelowego. Według mnie rowerowi gravelowemu zdecydowanie bliżej do roweru szosowego – szybko przemieszczającego się po lekkich, równych, kurzących się szutrach. A jak szosa to zdecydowanie większa prędkość i oczywiście ściganie. Ale nie takie z wkalkulowaną przerwą na drzemkę tylko prawdziwy racing, gdzie od startu tętno szybuje w górę i nie spada do samej mety! Prędzej czy później ludzie poruszający się z prędkościami około 20 km/h zorientują się, że mogę znaleźć znacznie wygodniejszy i tańszy rower trekkingowy lub crossowy, że rower górski, z porządnym amortyzatorem, zdecydowanie lepiej sprawdzi się w cięższym terenie, a bikepacking jest o niebo przyjemniejszy siedząc na siodełku w bardziej wyprostowanej pozycji. Historia zatoczy koło. Gravel zaś skupi miłośników wyścigów. Szczególnie tych, którzy chcieliby uciec z szosy, ale niekoniecznie chcieliby chować sportowe ambicje w szafie. Już w 2023 roku w kalendarzu imprez gravelowych pojawiło się nieco więcej zawodów rozgrywanych w formule gravel racing, a rok 2024 przynosi kolejne nowości wśród imprez w takim wydaniu. I chociaż nie mam nic przeciwko wykorzystywania gravela do każdego rodzaju kolarstwa to jednak mocno trzymam kciuki za gravel racingowy kierunek rozwoju tej dyscypliny!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz