Hulsbeekloop 2013 Oldenzaal |
Tym razem chciałbym napisać kilka słów o moich planach biegowych na weekend. Otóż dla mnie sobotni i niedzielny trening, to swego rodzaju nagroda za, bądź co bądź, ciężką pracę w tygodniu. A w tym tygodniu ta nagroda zapowiada się naprawdę okazale.
W sobotę najprawdopodobniej będę pracował w Holandii, w Oldenzaal. Nie biorę nawet pod uwagę innej opcji, jak transport na własnych nogach. Malownicza trasa, piękny, rześki poranek, bieg z jednego kraju do drugiego - czy można w lepszy sposób zacząć dzień? Dobra, pewnie, że można - ale Pati tym razem nie ma tutaj ze mną :) Dlatego "międzynarodowy półmaraton" wydaje mi się najlepszą opcją. Ten trening zawsze daje mi energetycznego kopa na resztę dnia. A w związku z tym, że grono biegaczy w Bentheim poszerzyło się, jest spora szansa, że tym razem to nie będzie samotny bieg. Być może Mała, tato albo Maniek polecą ze mną.
Sobota to jednak tylko wstęp do tego, co czeka mnie w niedzielę. Po ostatnim, nieco krótszym (aczkolwiek o wiele bardziej intensywnym) niedzielnym bieganiu, tym razem zamierzam "nabić" ciut więcej kilometrów. Ile dokładnie? Na pewno więcej niż 32. Dlaczego akurat tyle? Otóż z Bad Bentheim do Oldenzaal jest około 20 tysiączków. Pozostałe 12 to zaś dystans corocznego biegu - Hulsbeekcross. Startowałem tam przed rokiem i spodobało mi się na tyle, że nie miałem żadnych wątpliwości odnośnie swojego uczestnictwa, kiedy tylko dowiedziałem się, że tegoroczny bieg odbędzie się podczas mojego pobytu tutaj. A to wszystko w towarzystwie Małej, która szykując się na tegoroczny Orlen Warsaw Marathon, również nie chce przepuścić okazji do dłuższego biegania. Pierwotnie rozważałem jeszcze opcję z powrotem na własnych nogach. Jednak przeszło 50 kilometrów, mając w perspektywie cały tydzień ciężkiej pracy, jakoś niespecjalnie mnie przekonuje. Dlatego w myśl zasady, że lepiej być niedotrenowanym niż przetrenowanym, raczej skorzystam z dobrodziejstw ludzkości i wrócę z rodzicami - samochodem.
To tyle odnośnie planów. Kilkukrotnie zdarzało się (szczególnie tutaj), że plany planami, a rzeczywistość wszystko weryfikowała. Tym razem mam jednak nadzieję, że nie będzie żadnych niespodzianek i czeka mnie fantastyczny weekend - pełen energii, szczęścia i przede wszystkim - biegania :)
PS: Walka o Maraton di Roma trwa! Do 10. lutego głosować można każdego dnia, dlatego proszę o Waszą pomoc! Ciągle jestem gdzieś na granicy pierwszej dziesiątki, która przejdzie do drugiego etapu konkursu! Pomóżcie mi spełnić biegowe marzenie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz