Na skróty

31 grudnia 2014

Przełomowy i pełen nauki rok 2014


   
Z biegowego punktu widzenia - mijający rok był krokiem w tył. Patrząc na swoje wyniki, przebiegi, prędkości mogę nawet stwierdzić, że był to bardzo duży krok w tył. Pozwolił mi jednak na wiele spraw spojrzeć z całkiem innej perspektywy. 
   Rok 2013 zakończyłem życiówką w maratonie. Mało brakowało, a całkiem przypadkowo, w ostatnim starcie 2013 roku, poprawił bym także wynik w półmaratonie. Wszystko układało się po mojej myśli. Już wtedy pojawiły się pierwsze zwiastuny problemów. Ale byłem na fali, "świat należał do mnie". Z optymizmem patrzyłem w przyszłość. Szybko zaplanowałem główne starty - maratony w Łodzi i Berlinie, połówki w Warszawie.

30 grudnia 2014

Biegasz? Biegam, ale nieco inne to moje bieganie

   Wiele razy już pisałem, że często biegacze szukają nowych wyzwań i wtedy większość decyduje się na biegi ultramaratońskie, a inni próbują swych sił w triathlonie. Wspominałem również, że mi zdecydowanie bliżej do tych pierwszych. Aczkolwiek ostatnio zacząłem regularnie zarówno pływać jak i jeździć rowerem. Tak więc, o przypomnienie tego co mi bliższe, zadbał w tym roku Mikołaj, a w zasadzie cała rzesza Mikołajów :)

28 grudnia 2014

Bieganie po lesie, jako idealne uzupełnienie roweru - relacja z City Trail Gdańsk

fot. Mieszko Nowak
   Dopiero co skończyły się święta, wróciliśmy do Gdańska, a już trzeba było się szykować na niedzielny trening. Pytanie tylko jaki? Niby niedziela od kilku tygodni upływam pod szyldem "MTB bez spiny i bez ziewania". Jednak z drugiej strony akurat 28. grudnia do Gdańska zawitało City Trail. Mam opłacone wpisowe na całe GP. Poprzedni bieg, z powodu kontuzji, obserwowałem z boku i teraz cholernie chciałem w końcu pobiec. Tym bardziej, że miałby to być mój pierwszy bieg w barwach morąskiego Finisza. 
   Tak naprawdę to nie chciałem odpuszczać ani jednego ani drugiego. Ponoć nie można mieć wszystkiego, ale tym razem zamierzałem udowodnić, że można!

26 grudnia 2014

Święta, święta i po...biegane

   Co prawda jeszcze jeden dzień świętowania przed nami, ale świąteczne bieganie mam już za sobą. Można więc powoli wziąć się za podsumowanie. Zawsze to lepiej stukać palcami w klawiaturę, niż po raz n-ty wirażować między półmiskami na stole.
   Świąteczną "triadę treningową" rozpocząłem w środę rano. Miał to być pierwszy trening na Warmii. Niestety kiedy zakładałem buty siostra i tato jeszcze smacznie spali. Zanosiło się więc na samotne szuranie. Ale nic z tych rzeczy. Pati zaproponowała, że siądzie na rower i wybierze się ze mną.

22 grudnia 2014

Ambitny początek tygodnia

   Ostatni tydzień zakończyłem z łącznym kilometrażem wynoszącym 79 kilometrów i 64 metry. Oczywiście nie są to tylko biegowe kilometry. Ale co mnie cieszy, tych biegowych jest najwięcej, bo ponad 38. Do tego dorzuciłem pływanie (ok. 7km) i rower (ok. 34km).
   Walka z kontuzją ciągle trwa, ale (odpukać) jest coraz lepiej. Rozciąganie przynosi efekty, w dodatku dzięki dołożeniu pływania i jazdy na rowerze aktywizuję mięśnie do tej pory zaniedbywane.

17 grudnia 2014

Fatalny poranek? To będzie dobry dzień!

   Dzisiejszej nocy na pewno nie zaliczę do udanych. Mimo, że jeszcze nie mam potomka to już zaliczam senne interwały. Co chwilę się budziłem. Byłem tak obolały, że około 2-3 rozważałem spędzenie reszty nocy w fotelu.
   Normalnie wstaję razem z Pati około 4:30. Dzisiaj ledwo zwlekłem się z łóżka około 5:00. A za nim to zrobiłem podjąłem męską decyzję - odpuszczam trening. Jak tylko postawiłem się do pionu wiedziałem, że innej opcji nie ma. Jakim cudem doczłapałem się do łazienki pozostaje do teraz wielką niewiadomą. Niemniej jakoś się udało. Okazało się, że stanie wychodzi mi lepiej niż siedzenie i leżenie, więc owsiankę przygotowywało się całkiem przyjemnie. 

16 grudnia 2014

Nie chce mi się iść na trening

   Znacie to? Pewnie, że tak. Nie znam osoby, która zawsze z wielką ochotą wychodzi na trening. Od czasu do czasu trafia się tzw. gorszy dzień. Dzisiaj miałem właśnie taki dzień. 
   Owsianka, kawa, pakowanie - wszystko jak zawsze. Jednak kiedy tylko wyszedłem łapać satelity zaczęła mnie ogarniać niemoc. Zmieniłem trasę, żeby nieco urozmaicić trening. Dodatkowo olałem tempo. Wszystko to na nic. Niby biegło się nie najgorzej. A przynajmniej nie gorzej niż w ostatnich dniach. Kilka miesięcy przerwy wystarczyło, aby znowu zaczynać od początku i muszę przyznać, że lekko nie jest.
   Dzisiaj jednak jedna myśl jaka mi krążyła po głowie to - koniec! koniec! koniec!. Nawet nie rozważałem wydłużenia dystansu. Na miejsce startu/mety dotarłem po 32 minutach i ostatnią rzeczą o jakiej myślałem było wydłużanie tego czasu.

12 grudnia 2014

Guess who's back!

   Dokładnie 77 dni minęło od ostatniego biegania po gdańskich ścieżkach. Biegając po Zaspie 26. września nie przypuszczałem, że tyle czasu upłynie do kolejnego szurania. Jednak po powrocie z Berlina zdrowie było najważniejsze. Choć jeszcze nie wszystko jest ok, to wydaje się (odpukać), że jestem na dobrej drodze.
   Od dwóch tygodni, poza pływaniem, zacząłem także truchtać na bieżni. Nie miało to żadnego negatywnego wpływu na nogę. Po bieganiu rozciągało się o wiele lepiej rozgrzane mięśnie. Dlatego dzisiaj postanowiłem zrobić kolejny krok w stronę swojego powrotu. W końcu wyszedłem pobiegać nadmorskimi alejkami. 

10 grudnia 2014

A może jednak ta bieżnia nie jest taka zła...?

   Jeżeli ktoś czytał gdzieś moje wypowiedzi czy to na blogu, czy na różnych forach bądź funpage'ach na pewno wie, że nigdy nie byłem fanem bieżni mechanicznej i pływania. I o ile w przypadku tego drugiego nie ma większej filozofii - nie umiem to nie lubię. O tyle ciekawie rzecz się ma z bieżnią. 
   Odkąd pamiętam - twierdziłem, że jest to ustrojstwo dla kogoś komu tak naprawdę się nie chce biegać. Ot tak pójdzie sobie do klubu fitness, trochę pomacha nogami i po chwili schodzi. Przecież jakby chciał sobie pobiegać to wyszedłby  na dwór i tyle! Świeże powietrze, zmieniający się krajobraz, a to wszystko za darmo! Jednak w tym miejscu biję się w pierś i przyznaję - można też robić fajne treningi na bieżni mechanicznej. Ma ona też sporo zalet. Jakie to zalety zaobserwowałem?

9 grudnia 2014

Rozciąganie - podstawa każdej aktywności

Rys. 13 Skłon w przód
   Tak naprawdę nigdy nie byłem fanem rozciągania się. Traktowałem to jako "głupi wymysł" i "zbędną stratę czasu". Po co miałbym się rozciągać skoro w tym samym czasie mogę przebiec jeszcze kilka kilometrów. Rozciąganie zostawiałem dla profesjonalnych biegaczy. Niby czemu miałoby służyć dla takiego amatora jak ja?
   Pierwsze miesiące mojego biegania były pozbawione jakichkolwiek ćwiczeń rozciągających. Jednak jak już się wciągnąłem w trenowanie, zacząłem się dokształcać - interwały, wybiegania, przebieżki itd. No i gdzieś tam, w tych wszystkich książkach przewijało się hasło "ćwiczenia rozciągające". Pomyślałem, że jak chcę już trenować to trzeba i to nieszczęsne rozciąganie wprowadzić do planu treningowego. Tak też zrobiłem. Jednak z perspektywy czasu muszę przyznać, że traktowałem to jak "zło konieczne" i robiłem mocno na odp***. Ani nie dobrałem odpowiednich ćwiczeń, ani się do nich nie przykładałem.

   Długo udawało mi się tak funkcjonować. Przez ponad 2 lata nie mogłem narzekać na żadne problemy. Jednak limit szczęścia wykorzystałem. Ostatni rok pokazał mi dobitnie jak ważne jest rozciąganie. Nie będę tutaj po raz setny opisywał moich dolegliwości - wspomnę tylko, że praktycznie wszystkie były efektem braku rozciągania. Po raz kolejny nadszedł czas zmian.