Na skróty

10 grudnia 2014

A może jednak ta bieżnia nie jest taka zła...?

   Jeżeli ktoś czytał gdzieś moje wypowiedzi czy to na blogu, czy na różnych forach bądź funpage'ach na pewno wie, że nigdy nie byłem fanem bieżni mechanicznej i pływania. I o ile w przypadku tego drugiego nie ma większej filozofii - nie umiem to nie lubię. O tyle ciekawie rzecz się ma z bieżnią. 
   Odkąd pamiętam - twierdziłem, że jest to ustrojstwo dla kogoś komu tak naprawdę się nie chce biegać. Ot tak pójdzie sobie do klubu fitness, trochę pomacha nogami i po chwili schodzi. Przecież jakby chciał sobie pobiegać to wyszedłby  na dwór i tyle! Świeże powietrze, zmieniający się krajobraz, a to wszystko za darmo! Jednak w tym miejscu biję się w pierś i przyznaję - można też robić fajne treningi na bieżni mechanicznej. Ma ona też sporo zalet. Jakie to zalety zaobserwowałem?

   Przede wszystkim jest to dla mnie wygodne, bo wszystko jest w jednym miejscu. Wchodzę do klubu, idę na basen, a po pływaniu tylko wciągam koszulkę, buty i mogę biegać! Po bieżni wchodzę na salę i robię gimnastykę. Potem szybki prysznic i do domu. Mógłbym wybiegać z klubu, latać gdzieś po okolicy i wracać na rozciąganie. Pewnie, że tak, jednak po ubiegłorocznych "przygodach" z przewianiem wolę nie kusić losu.
   Ponadto trening na bieżni wcale nie musi być nudny. Początkowo zakładałem, że będę biegał sobie jednostajny tempem przez pół godziny i tyle. Jednak już podczas pierwszego biegu zacząłem kombinować. Ostatecznie przyjął się następujący schemat. Pierwsze 3,5 kilometra biegnę w tempie 6 minut na kilometr. Następnie pokonuję kilometr w 5 minut. A końcówka to już jest podkręcanie co 100 metrów - od 4:47/km do 4:00/km. Po wszystkim jeszcze kilka minut schłodzenia i można iść się rozciągać.
   No i ostatnia rzecz - cena. Jestem zwolennikiem twierdzenia, że bieganie jest dla każdego i wcale nie trzeba (choć można) wydawać masy pieniędzy na ten sport. Pewnie nigdy bym się nie wybrał po prostu pobiegać na bieżni, jednak idąc za radą lekarza wykupiłem karnet na basen. Okazało się, że karnet obejmuje nie tylko sam basen, ale i resztę klubu. Wejścia mam nielimitowane czasowo, dlatego któregoś razu postanowiłem to wykorzystać. Najbliższa mi okazała się bieżnia i spróbowałem. Nie żałuję!
   Mam jednak nadzieję, że mój powrót na biegowe ścieżki jest bliższy niż dalszy. Niczego nie zamierzam na siłę przyspieszać, ale cholernie chciałbym już poszurać po okolicy. Nadmorskie alejki, gdańskie chodniki, Trójmiejski Park Krajobrazowy - tego na bieżni nie uświadczę. I chociaż okazało się, że mogę z powodzeniem biegać i trenować w klubie to jednak stęskniłem się już za powietrzem :)

1 komentarz:

  1. Życzę szybkiego powrotu na trójmiejskie ścieżki! Pozdrawiam Paweł

    OdpowiedzUsuń