Na skróty

2 listopada 2012

Czerpanie radości z treningu

Wakacyjne przygotowania do 34. MW
    W środę wieczorem wyjechałem z Gdańska w rodzinne strony na Święto Wszystkich Świętych. Nie zapomniałem jednak ani o treningu, ani o swojej diecie. Dodam tylko, że mówiąc dieta mam na myśli świadomy wybór pewnych produktów oraz świadome rezygnowanie z innych. Zaraz po przyjeździe zaopatrzyłem się w rzeczy mi niezbędne jak owsianka, mleko, jogurty, trochę białego mięsa.
    W czwartek pobudka jak zawsze o godzinie 5 rano. Toaleta, obowiązkowe ważenie i można było przystąpić do przygotowywania posiłku. Przed bieganiem jem tylko i wyłącznie owsiankę więc nie inaczej było i tym razem. Później obowiązkowe zapoznanie się z nowościami na forum bieganie.pl i byłem gotowy do treningu. Tym razem postanowiła przyłączyć się do mnie moja siostra. W związku z tym, że prędkość w tym tygodniu poćwiczyłem podczas spotkania z p. Dudyczem stwierdziłem, że mogę sobie pozwolić na spokojne rozbieganie. To miał być taki trening dający odpocząć nie tylko nogom, ale i głowie. Nie liczyło się ani tempo, ani puls. Ten bieg miał dać nam radość. 
    Wybór trasy nie był dość trudny - postanowiliśmy obiec dookoła Jezioro Wielochowskie. Łącznie 12,67km z dala od zgiełku miasta, w większości po asfalcie, ale również z kilkukilometrową drogą polną. Pogoda nie rozpieszczała (aczkolwiek dokładnej wartości temperaturowej nie chcę wstawiać, bo nie sprawdziłem na termometrze, a nie chcę po raz kolejny słuchać zarzutów, że przekłamuję - jakby było po co:)). Zaczęliśmy spokojnie od tempa 5:27/km. Na kolejnych kilometrach nieznacznie przyspieszyliśmy, ale byliśmy tak pochłonięci rozmową, że zanim się zorientowaliśmy to przebiegliśmy ponad połowę dystansu. W drodze powrotnej miało miejsce bardzo sympatyczne wydarzenie. Otóż kiedy biegliśmy drogą pomiędzy Lidzbarkiem, a Górowem mijaliśmy starszego człowieka. Ten na nasz widok zatrzymał się, zaczął bić nam brawo oraz krzyczeć: "Tak trzymać!" "Sport to zdrowie". Niby niewiele, ale daje pozytywnego kopa.
    Dzisiejszy trening może jakoś specjalnie nie będzie miał wpływu na mój rozwój biegowy, ani na poprawę czasów, ale za to na pewno pogłębił moją pasję do biegania. Po raz kolejny mogłem sobie zdać sprawę jaką świetną zabawą może być ten sport.
    Wczoraj dostałem też maila od organizatora maratonu berlińskiego i po przebrnięciu testów PAPS oraz uiszczeniu opłaty (okazało się, że nie załapałem się do grupy 10 tysięcy szczęśliwców, którzy mogą zapłacić "jedynie" 60 euro za udział w imprezie i zmuszony byłem wyłożyć 100 euro) znalazłem się na liście startowej. Tak więc nie ma już odwrotu!

PS: W ostatnim czasie otrzymałem kilka zapytań o swoje odżywianie w związku z tym postanowiłem, że w najbliższym czasie wstawię posta, w którym spiszę zasady, których przestrzegam oraz to jak się odżywiałem podczas zrzucania wagi. Po raz kolejny chciałbym też podziękować za bardzo pozytywny, w większości, odbiór mojej historii. Dzięki Wam wszystkim za dobre słowo. Do zobaczenia na biegowych ścieżkach!

2 komentarze:

  1. odzywianie i trening tygodniowy poprosze, nie samo odzywianie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje wyrazy uznania. Wspaniała historia, która motywuje. Czekamy na kolejne wpisy! Ewelina

    OdpowiedzUsuń