Na skróty

27 lutego 2013

Podkręcamy tempo

Wiosna coraz bliżej
    Jak zdążyłem już napisać, w jednym z poprzednich postów, zacząłem właśnie nowy semestr na uczelni. Wiadomo - nowy semestr równa się nowy plan. Sporo wolnego to wielka zaleta tego planu. Jednak jego największym i w zasadzie jedynym minusem są zajęcia środowe. Zaczynają się one bowiem o godzinie 9:15 i niestety moja obecność na nich jest obowiązkowa.
   Tak więc chcąc dzisiaj przeprowadzić trening ustawiłem sobie budzik na godzinę... 3:30. Tak - kawałek zagranicy przywiozłem ze sobą do Polski :) Ktoś może powiedzieć, że mógłbym biegać rano albo w inne dni, ale dla mnie pobudka skoro świt... hmmm... pobudka w środku nocy to najlepsze wyjście. Jakby tego było mało to wczoraj Real gromił Barcelonę na Camp Nou i za nic nie mogłem sobie odpuścić tego widowiska, a przynajmniej jego większej części, bo ostatecznie oczy zamknęły mi się jeszcze przed ostatnim gwizdkiem.
   I teraz najlepsze - wstałem 30 minut przed budzikiem. Spałem zaledwie około 4,5 godziny jednak wiedziałem, że zanim ponownie zasnę minie trochę czasu. Tak więc jeszcze przed 4 rano siedziałem już w łóżku z klawiaturą na kolanach dzierżąc w jednej ręce owsiankę, a drugą ściskając myszkę. Śniadanie, lektura forum i po godzinie 5 zacząłem się ubierać. Dzisiaj środa więc wg pierwotnego planu powinienem przebiec 11 kilometrów w I zakresie, a następnie "machnąć" 10 razy 100 metrów. W ostatnich tygodniach, ze względu na problemy z kolanem i stopą, odpuściłem przebieżki i nie wiedziałem czy to już pora do nich wracać. Na tym etapie przygotowań powinienem już dorzucić nieco szybsze biegi. Miałem totalny mętlik w głowie. Jednak musiałem się na coś zdecydować. Ostatecznie podjąłem decyzję, że zaraz po kontuzji i mając ograniczony czas, ze względu na uczelnię, pobiegnę dzisiaj II zakres na dystansie 10-11 kilometrów.
Dzisiaj Pati zabrała mnie na Chicken Basil :) (fot. flickr.com)
   Żeby nie zaczynać zbyt mocno zdecydowałem, że pierwszy kilometr będzie "wprowadzająco-rozgrzewający". Pokonałem go w 4:47. W tym momencie byłem gotowy do rozpoczęcia właściwej części treningu. Początkowo trasa była względnie odśnieżona. Jedynie miejscami musiałem biec po śniegu. Jednak były to krótkie, zaledwie kilkudziesięciometrowe odcinki. Notowałem kolejno czasy: 4:19, 4:34, 4:26, 4:26. A więc pierwsza piątka poszła gładko. Problemy jednak zaczęły się w drugiej części trasy, w momencie kiedy wbiegłem na ulicę Świętokrzyską. Od tego momentu, aż do stacji benzynowej, przy ulicy Witosa (początek 9. kilometra) zmuszony byłem do walki z "białym błotem", wodą i lodem. Jakby tego było mało miałem przed sobą pół-kilometrowy podbieg. Nie powinny zatem dziwić moje czasy, odpowiednio 4:43, 4:37, 4:31. Kiedy tylko wróciłem na asfalt ponownie poczułem "moc" w nogach. Bez większych problemów przyspieszyłem. Jednak wciąż miałem na uwadze to, że II zakres to mimo wszystko bieg komfortowy i łatwy. Nie może być tak, że "się wypruwam" podczas takiego biegu. Ostatnie 3 tysiączki poleciałem w: 4:27, 4:33 oraz 4:24. 
   Ostatecznie pokonałem 11 kilometrów i... 11 metrów :) Średnie tempo wyniosło 4:32/km, a więc II zakres jak się patrzy! Wiem, że ro rozrzut pomiędzy 4:19, a 4:43 jest dość duży, ale spowodowany jest on raczej profilem trasy oraz stanem nawierzchni, a nie problemami z trzymaniem tempa. Także nie ma powodów do zmartwień.
A sama zajadała się kotletami warzywno - jajecznymi :)
(fot. bioway.pl)
   I na tym powinienem zakończyć dzisiejszego posta, ale nic z tych rzeczy. Otóż dzisiejszy trening nie zakończył się na tym II zakresie. Już w trakcie biegu pomyślałem, że skoro nie robię biegu spokojnego, to znaczy, że skończę szybciej. A więc może warto byłoby przelecieć 2-3 "setki" na zakończenie. Tak też zrobiłem. Jednak po trzeciej przebieżce uznałem, że pięć rytmów zdecydowanie lepiej będzie wyglądać w moim dzienniczku treningowym. Kiedy zaliczyłem już te 5 setek... nie było wyjścia. Skoro do tej pory biegałem 10 x 100 metrów, nic mnie nie boli, to nie ma sensu odchodzić od tej ilości. Tym bardziej, że godzina była wciąż młoda. Cały trening skończyłem około kwadrans przed 7 rano!
   Tak więc w sumie wyszedł mi dzisiaj bieg w II zakresie oraz 10 razy 100 metrów na zakończenie. Mimo, że, tak do końca, tego nie planowałem bardzo się cieszę, że to pobiegłem. Najwyższa już pora na włączenie nieco szybszych treningów do swojego planu. Wytknięto mi nawet ich brak w komentarzach - także obiecuję, że się poprawię :)

10 komentarzy:

  1. Witam Cie Biegaczu .
    Nie powinieneś zapominać , ze jeśli biegasz żeby lepiej żyć ( tak gdzieś deklarowałeś )powinieneś
    się wysypiać .
    Do zdrowego życia organizm potrzebuje minimum 8 godzin snu .
    Nie ma się co tak katować i chlubić bezsennością , bo to co robisz dla zdrowia biegając , rujnujesz z drugiej strony nie wysypiając się .
    Nie piłuj gałęzi , na której siedzisz .
    Niedostateczna ilość godzin snu jest przyczyna rożnych zachorowań - nie zapominaj .
    Pozdrawiam Cie Biegaczu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jak ważny jest sen. Jednak na chwilę obecną nie jestem specjalnie zawalony obowiązkami i to co stracę w nocy bez problemu mogę nadrobić w dzień :)
      Co do spania 8h to powiedzmy, że to umowna ilość :) Ale i ja zakładam, że 7-8h snu to minimum i właśnie tyle śpię.

      Dziękuję za troskę :)

      Usuń
    2. A i jeszcze jedno: Ja nie chlubię się brakiem snu - ja chlubię się samozaparciem :) Przez wiele lat uważałem, że nie mam go za grosz :) Że to co mnie cechuje to słomiany zapał :)

      Usuń
  2. Z tym słomianym zapałem to jakbym czytał o sobie. Mam nadzieję, że za rok będę mógł z dumą powiedzieć, że biegam dalej i jestem w życiowej formie. Bo samo wysypianie się i zdrowe jedzenie (które też od niedawna praktykuje), przychodzi mi z łatwością ;) Życzę dużo wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! Nie napisałeś co jadła Pati!! Wyjątkowo nie ChickenBox w McDonaldzie... :D Dzisiaj były:
    http://bioway.pl/dania/menu-podstawowe/kotlety-warzywno-jajeczne.html

    OdpowiedzUsuń
  4. A Pati zacznie w koncu biegac ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo juz tyle sie biegaczy o tej Pati naczytalo, ze mogla by tez zaczac biegac :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pati raczej do biegania nic nie skusi ;) Bynajmniej nie do takiego jakie uprawia Michał - zawody, treningi specjalistyczne. Poza tym stanowię świetne zaplecze techniczne i szkoda to zmieniać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możecie mnie nazwać egoistą, ale ja również nie zamierzam Pati ani zachęcać ani namawiać :)
      I tak zawsze wszystkie emocje związane z moim startami, treningami itd przeżywamy razem :)

      Usuń