Na skróty

28 listopada 2015

"... po 400 kilometrach zaczęła mnie ogarniać słabość..." - recenzja książki "Jeszcze jedna mila" P. Reed

   W wielu publikacjach, książkach o bieganiu, przewijała się niezwykła postać - kobieta. Kobieta, która wystartowała w ultramaratonie Badwater. Biegu, uważanym przez wielu, za najtrudniejszy bieg na świecie. A owa kobieta nie tylko wystartowała, nie tylko dobiegła do mety. Ona go WYGRAŁA. I to nie w kategorii kobiet. Ona wyprzedziła zarówno wszystkie kobiety jak i wszystkich mężczyzn.
   Oczywiście zaraz pojawili się hejterzy i niedowiarki, którzy twierdzili, że zrobiła to mając wyjątkowo dużo szczęścia oraz iż był to czysty przypadek. Wiecie co ona zrobiła? Wystartowała po raz drugi. I po raz drugi WYGRAŁA. Ponownie nie znalazł się nikt, kto by ją wyprzedził.

   Kobieta, o której piszę to Pam Reed - amerykańska ultramaratonka, reprezentantka kraju w biegach 24- i 48-godzinnych. Kiedy zobaczyłem, że wydała książkę, to wiedziałem, że po prostu muszę ją przeczytać!
   No i przeczytałem! Powiem uczciwie, że czytając pierwsze rozdziały o biegowych początkach Pam, ale także o jej przejściach w życiu prywatnym, niespecjalnie zapałałem do niej sympatią. Czasami udaje mi się niemal idealnie "wczuć" w autora - mamy podobne poglądy, podejście do wielu spraw - po prostu czuję sympatię do niego.
   W przypadku Pam wiele rzeczy postrzegam zupełnie inaczej. W wielu momentach całkowicie nie rozumiałem podejmowanych przez nią decyzji. Ale dzięki temu zetknąłem się z czymś nowym.
   Pam nie można zarzucić jednego - braku zaangażowania w bieganie. Od pierwszych stron czuć, że gdy tylko bieganie zagościło w jej życiu - zajęło bardzo ważne miejsce. 
   O ile pierwsze rozdziały, mówiące o jej życiu prywatnym, dorastaniu czy walce z chorobą, czytało mi się dość ciężko, o tyle relacje ze startów w Badwater oraz innych biegach - coś fantastycznego. 
   Ciężko mi sobie nawet wyobrazić jak można biegać bez spania 24 czy 48 godzin na 1-milowej trasie. Tymczasem dla Pam nie było to nic nadzwyczajnego. Mało tego - ta kobieta podjęła się próby pokonania 480 kilometrów - BEZ SNU. I wiecie co? Zrobiła to!
   Naprawdę to, co osiągnęła w bieganiu Pam Reed, sprawia że czytając o jej wyczynach oczy nie tylko się rozszerzają, ale wręcz wychodzą z orbit. W moim odczuciu Pam Reed to taki Cristiano Ronaldo biegów długodystansowych! I chociażby ze względu na to, ktoś kto interesuję się bieganiem ultramaratońskim, MUSI przeczytać tę książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz