Na skróty

24 października 2012

Sekunda od rekordu


Już za 11 dni!
   Plan na dzisiaj zakładał trening interwałowy, czyli coś czego już dawno u mnie nie było, a być powinno! W końcu postanowiłem to zmienić. Nic tak nie daje w kość jak mocny trening szybkościowy, ale jednak satysfakcja jaką się odczuwa na zakończenie jest nie do opisania.Wczoraj Sołtys zadeklarował się, że chce wziąć udział w dzisiejszej sesji treningowej, aczkolwiek będzie przemieszczał się na pomocą roweru, a nie butów. Pobudka standardowo - punkt 5. Następnie śniadanie w postaci owsianki oraz porcja witamin i żelaza, zgodnie z zaleceniem lekarza. Tym razem miałem mały dylemat jeśli chodzi o wybór stroju. 6 stopni nie zachęcało do rozbierania się jednak mając na uwadze intensywność dzisiejszego treningu oraz fakt jak ciepło było mi podczas ostatniego biegania, postanowiłem założyć jedynie krótki spodenki i podkoszulek. Na nogi wrzuciłem prezent od mojej Pati - zielone, lekkie "sandały" Adidas Adizero Ace 3, które są stworzone do szybkiego biegania. Sołtysa obudziłem o 7 i pół godziny później mogliśmy już ruszać na trasę.
Przystanek Emaus
   Zaczęliśmy w miarę spokojnie od 4:43, by następny kilometr pokonać już w czasie 3:51. W tym momencie usłyszałem komentarz Sołtysa - Dzisiaj coś mocno rozmowny nie jesteś - w nawiązaniu do tego, że podczas spokojnych treningów gadam prawie na okrągło. Jednak fakt faktem dzisiaj wdawać się w polemikę za mocno nie zamierzałem. 3. kilometr to zwolnienie do 4:32, a już na 4. tempo wynosiło 3:45. Z tego co kojarzę był to najszybciej przebiegnięty przeze mnie kilometr od czasu gdy zacząłem biegać. Piąty "tysiączek" przebiegłem w czasie 4 minut i 24 sekund, a kolejne 1000 metrów zajęło mi 37 sekund mniej. Jednak miałem na trasie tak duże wzniesienie, że generalnie bardziej walczyłem z górą niż z czasem. Mój bieg w tym momencie raczej przypominał człapanie. Walka z podbiegiem nie mogła wpłynąć na moje tempo i już następny kilometr pokonałem w 4:30. Kilometr 8. to wyrównanie rekordowego tempa i po raz kolejny osiągnięcie 3:45/km czyli 16km/h. Ostatni "wolny kilometr" okazał się całkiem żwawy i pokonanie go zajęło tylko 247 sekund. Na 10. kilometrze myślałem już tylko o zakończeniu treningu. Nie miałem siły ani ochoty walczyć z czasem. Tym bardziej, że nie wiedziałem jeszcze jak niewiele brakuje, aby trening ten przeszedł do historii (przynajmniej tej pisanej przeze mnie i opisującej moje bieganie :)). Wykręciłem 3:46, a następnie przetruchtałem jeszcze 155 metrów dzielące mnie od klatki.
Pętla Chełm Witosa
   Dopiero w domu okazało się, że 10 kilometrów pokonałem w sumie w 41 minut i 15 sekund, co stanowi drugi wynik w mojej "karierze". Szybciej udało mi się pobiec tylko raz - 12. maja 2012 w Gdyni podczas Biegu Europejskiego. Czas jaki wtedy uzyskałem był jednak jedynie o sekundę lepszy od dzisiejszego, a trasa o wiele mniej wymagająca. Jak będzie 11. listopada podczas kolejnych zawodów w miejscowości położonej na północ od Sopotu? Zobaczymy, ale trzeba być dobrej myśli.
   Jednak zanim udam się na Bieg Niepodległości to mam jeszcze w planach Bieg Nadwiślański w Tczewie oraz imprezę biegową, którą żyje cały Gdańsk (jak widać na zdjęciach), czyli Gdańsk Biega 2012. Plakaty można znaleźć na niemal każdym przystanku. Ponadto są też wielkie bilbordy reklamowe przy głównych ulicach. Na dzień dzisiejszy jest już zapisanych około tysiąca osób, ale liczba ta rośnie w takim tempie, że na starcie powinniśmy zobaczyć minimum 2 razy tyle. Spodziewam się więc, że 4. listopada odbędzie się super impreza w sympatycznej atmosferze. Będzie to wspaniała okazja nie tyle do rywalizacji co spotkania się w szerszym gronie i spędzenia miło czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz