Na skróty

15 sierpnia 2015

Rodzicu - daj przykład swojemu dziecku!

   Kilka dni temu przeczytałem artykuł Newsweek'a odnośnie problemu Polaków z wagą - Polska tyje na potęgę. Przeczytałem, i choć zdawałem sobie sprawę, że problem jest, naprawdę się przeraziłem. Nie wiedziałem, że jest on TAK wielki. Bo jak inaczej skomentować fakt, że ponad połowa z nas ma nadwagę, a więcej niż co czwarta osoba jest otyła?
   Ale to co najgorsze, to wysoki procent (22%) dzieci, które zmagają się z problemami z nadwagą i otyłością. Specjaliści twierdzą, że w Polsce obecne pokolenie dzieciaków będzie pierwszym, które będzie żyło krócej niż swoi rodzice. Dramat.
   Co przeczytałem dalej, brzmiało jak słaby żart. Z wielu szkół wycofano popularny Test Coopera, bo dzieci nie były w stanie załapać się w jakiekolwiek normy, a zdarzały się też przypadki zasłabnięć!
   Artykuł naprawdę mnie przestraszył. Problem widać gołym okiem na ulicach. A jeden z powodów jego istnienia zaobserwowałem na dzisiejszym treningu.
   Już kilka dni temu zauważyłem, że pod jedną ze szkół w Koszalinie pojawiła się nowa bieżnia. W pobliżu jest też plac zabaw oraz boisko ze sztuczną nawierzchnią. Innymi słowy - dla każdego coś miłego. 

   Zrobiłem kilka kilometrów rozbiegania i udałem się na bieżnię machnąć parę przebieżek. Niestety bieżnia była zajęta - były tam dwie małe dziewczynki oraz mężczyzna około 30+ lat. Zapytałem czy mogę zająć jeden z torów - nie było problemu. Stanąłem z boku i zacząłem się rozciągać. Chcąc nie chcąc słyszałem też dialog dzieci z mężczyzną:
- Wujku, zmierzysz mi czas? 
- Tak, tak - odpowiedział wujek, patrząc w telefon i niespecjalnie zwracając uwagę na dziewczynki.
I faktycznie obie wystartowały. Tyle, że wujek bardziej zajęty był podziwianiem przechodzących nieopodal małolat, niż mierzeniem czasu. Po chwili z końca bieżni dobiegło:
- I jaki czas miałyśmy?
Wujek chyba nawet na początku chciał coś wymyślić, ale po chwili uznał, że lepszym wyjściem będzie zignorowanie dziewczynek. Chwilę później stwierdził, że pora już iść.
   Normalnie pomyślałbym, że to jakiś wyjątek. Tyle, że 5 minut później dostałem kolejny dowód na to, że mamy problem. Tym razem tato ciągnął gdzieś synka w wieku na oko 5-letniego. Kiedy tak przechodzili koło mnie usłyszałem jak chłopiec krzyczy, że chce zostać i przebiec się po bieżni. Tato najpierw uznał, że nie ma na to czasu, a następnie zmienił zdanie. Pozwolił młodemu pokonać... tartanowy rozbieg do skoku w dal. Niestety w połowie rozbiegu ponownie zmienił zdanie i stwierdził, że tyle starczy, po czym zabrał młodego z terenu szkoły. Być może naprawdę nie mieli czasu, ale z perspektywy osoby postronnej wyglądało to niezbyt dobrze.
   Nie kupuję tekstu, że obecna młodzież nie garnie się do ruchu. Tak jak my lataliśmy całymi dniami po podwórku tak i obecne dzieciaki ganiałyby, gdyby miały wsparcie ze strony dorosłych. To my powinniśmy być dla nich przykładem. Dzieciaki patrzą i naśladują. Problem dzisiejszych dzieci to w dużej mierze problem dzisiejszych rodziców.
   Pokażmy dzieciakom, że sport to super sprawa! Dajmy im przykład. Nie wyganiajmy ich z domu, kiedy sami w tym domu zalegamy. Obecnie dzieci naprawdę nie tak bardzo różnią się od nas, gdy byliśmy w ich wieku. Niech świadczy o tym sytuacja z końca treningu, kiedy grupka 4 dzieciaków podeszła do mnie i zapytała... czy pościgam się z nimi na bieżni. Zrobiliśmy sobie zawody na dystansie 70 metrów. Uplasowałem się w środku stawki, daleko za zwyciężczynią :) W tych maluchach naprawdę jest potencjał, a w dużej mierze właśnie od nas zależy, czy zostanie wykorzystany.

1 komentarz:

  1. Masz rację, ja od zawsze miałem predyspozycje do sportu, czy to rzut kulą czy dyskiem w szkole. Ale... Nie było nigdy dla mnie czasu - tak nauczyciele się do mnie nie garnęli a jak zacząłem przynosić do szkoły medale z regionalnych zawodów z podnoszenia ciężarów to olali mnie z jakiegoś powodu całkowicie. Powoli nastąpiła zmiana trybu życia, pojawiły się kilogramy i tak sobie żyłem. Aż 14 czerwca pojawiłem się na zawodach Triatlonowych (oczywiście nie jako zawodnik) a później znalazłem Twój blog ;) We wrześniu mam zamiar wystartować pierwszy raz na 10 km
    A historia, którą opisuję miała miejsce w latach dziewięćdziesiątych, także jeśli w małych miastach wtedy czasem kogoś olewano to strach pomyśleć co dzieje się teraz... Już wiem, teraz się biega padem od konsoli ;)

    OdpowiedzUsuń