Na skróty

29 maja 2013

Trójmiasto zostało zdobyte w całości!

   Dzisiaj ponownie musiałem stawić się na uczelni z samego rana. A nie zamierzałem odpuszczać treningu. Nie bardzo chciałem się też zrywać w środku nocy. Tak więc jedyne co mi pozostało to - kolejny Bieg po wiedzę. W ostatnich tygodniach biegłem z Pępowa do Sopotu oraz do Gdyni. Można więc rzec, iż dzisiaj zakończyłem cykl biegiem z Pępowa do Gdańska. Trójmiasto zostało zdobyte w całości.
   Pobudka nieco wcześniej niż normalnie - około 4:30. Owsianka, kawa, komputer i około 6:30 można zacząć "zbrojenie". W związku z niezbyt wysokimi ostatnio temperaturami po raz kolejny wciągnąłem na siebie lonsleeve'a zamiast koszulki. Jeszcze tylko Specjalna Kawa dla Specjalnej Osoby i w drogę!

   Zacząłem dość mocno, od 4:40/km. Jednak na kolejnym kilometrze... zwolniłem. W tym momencie pomyślałem, że wyjątkowo ciężko może być dzisiaj uzyskać tempo średnie poniżej 280 sekund. Tym bardziej, że 3. tysiączek zajął mi 3:37. Nie chciałem przyspieszać na siłę, bo przecież nie o to chodzi w biegu spokojnym. Szybko kilka słów na głos do samego siebie - ok mogę rozmawiać. Rzut okiem na tętno - w porządku. A więc nie biegłem zbyt szybko.
Popcorn, a w tle moje pierwsze, biegowe obuwie - wciąż "żywe"
   Dopiero od 4. kilometra zacząłem notować zadowalające mnie czasy, około 4:30. Na piątym odcinku mijałem sznurek samochodów. W pewnym momencie ktoś wychylił się z jednego z nich i zapytał żartobliwie czy może mnie nie podwieźć. Odpowiedziałem, z uśmiechem na ustach, że nie i poleciałem dalej. Kiedy na 9. kilometrze skręcałem w osiedlowe uliczki, na drodze głównej wciąż był korek. Mogłem więc śmiało krzyknąć dla Pana oferującego podwózkę - "Nie, dziękuję - spieszę się" :)
   Do 10. kilometra leciałem trasą, którą biegam dość często. Dalej za to zapuściłem się w rejony, w których nie było mnie już od dawien dawna - przez Wiszące Ogrody, wbiegłem na poligon. Można rzec, że zrobiłem prawdziwe, wojskowe manewry swoim butom. W ramach testów rzecz jasna. Podłoże gruntowe, kilka podbiegów, parę zbiegów, slalom pomiędzy kałużami - nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Łydka dobrze podawała, mknąłem przed siebie.
   Pierwszy, i zarazem ostatni, mocniejszy akcent to był podbieg na Migowie. Praktycznie cały 14. kilometr oraz początek 15. to "wspinaczka". No dobra, może i przewyższenia rzędu 20 metrów to nic specjalnego, sam w końcu niedawno mierzyłem się z większymi górkami, jednak człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Skoro więc pierwsze 13 kilometrów było względnie płaskie to wzniesienie na 14. było niczym górski szczyt. Na szczęście owy "szczyt" został przeze mnie zdobyty!
Gorączka wtorkowego południa - łosoś, szparagi i brukselka :)
   Dalsza część trasy to już wybitnie relaks i czas na odpoczynek. Praktycznie bez przerwy z górki. Wiem, wiem - dla mięśni to nic dobrego, ale za to dla głowy... ho ho ... Dla głowy taki profil trasy był naprawdę świetny.
   Ostatecznie zameldowałem się na uczelni po godzinie 25 minutach i 4 sekundach, podczas których pokonałem 19 kilometrów oraz 79 metrów. Średnie tempo 4:28/km w pełni mnie zadowala. A po zajęciach, w związku z naszym małym świętem, wybraliśmy się z Pati do kina. Wielki Gatsby i Wielki Popcorn stanowiły idealne połączenie :) 
   W Bomi natknęliśmy się też na, stojący pośród napojów ryżowych i sojowych, napój migdałowy. Rzecz jasna odtłuszczony - 24kcal w 100g to niezbyt wiele. Może więc od czasu do czasu dodam coś takiego, zamiast mleka, do swojej codziennej owsianki. Mniej białka i węgli, za to więcej tłuszczy. Tylko ta cena...

5 komentarzy:

  1. i jak film? w bomi zawsze też znajdę jakieś fajne rzeczy. Jednak ich większość jest tak droga, że nadaje się raczej do okazjonalnego stosowania - np. bataty - przepyszne i zdrowe, ale za 13 zł za kg to lekka przeginka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film - powiem szczerze, że naprawdę fajny. Zaskoczył mnie pozytywnie, nie był od samego początku przewidywalny jak spora część dzisiejszych produkcji, ciekawe efekty, interesujące zakończenie. Polecam. Może z nóg nie zwali, ale zapewni ponad 2 godziny dobrej rozrywki :)

    A co do cen - dokładnie wiem o czym mówisz :) Piję teraz codziennie niemalże karton mleka. Gdybym je chciał zastąpić na co dzień mlekiem migdałowym (11zł za litr) to nawet miesiąca nie przeżył :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile razy w tygodniu biegasz i czy poleciłbyś ten garmin co masz 305 ?
    Sszukam zegarka biegowego

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zależy od tego czego oczekujesz po takim zegarku. Ja szukałem czegoś we w miarę rozsądnej cenie z GPS i zdecydowałem się na 305tkę. Teraz zacząłem również układać na nim treningi - fajna sprawa. Jeżeli nie oczekujesz nie wiadomo czego to jak najbardziej możesz zdecydować się na ten model.

      Co do biegania to latam 5 razy w tygodniu. Mam wolne poniedziałki i piątki :)

      Usuń