Na skróty

11 września 2013

Luz, blues i bieganie


   Miałem dzisiaj zrobić nieco mocniejszy trening. Warunkiem było jednak dobre samopoczucie. A mimo, że humor dopisywał, energia rozpierała, to jeszcze nieco czuję w nogach niedzielę. Tak więc po raz kolejny wybrałem się jedynie na lekki rozruch.
   Pobudka niemal jak zawsze - 5:20. Aczkolwiek po otwarciu oczu nie zerwałem się z łóżka i nie pobiegłem do łazienki. Tym razem, według zaleceń trenera, postanowiłem sprawdzić, przy użyciu pulsometru, w jakim stanie jest mój organizm. 
   Zajęło mi to jakieś 2-3 minuty. I mniej więcej tyle zabrakło mi, żeby zająć pierwsze miejsce w "Porannym Wyścigu o Górną Łazienkę" :) Tak więc poranek zacząłem od porażki i codziennej toalety piętro niżej :)

W przyszłym roku to nie półmaraton
będzie najważniejszą imprezą na Wyspie
Sobieszewskiej :)
   Za oknem deszcz, przegrany wyścig, jednak owsianka jak zawsze - rewelacyjna. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że wprowadziłem pewną wariację - otóż zastąpiłem rodzynki suszonymi śliwkami. Od razu się przyznaję - zrobiłem to z lenistwa. Kiedy jakiś czas temu skończyły mi się rodzynki, a nie chciało mi się iść do sklepu, zdecydowałem się na przeszukanie szafek - znalazłem suszone śliwki, spróbowałem i... eureka - owsianka wciąż smakuje rewelacyjnie.
   Chwila przed komputerem. Następnie kawka dla Ukochanej i można było wskakiwać w biegowy ancug. Satelity zlokalizowane więc "kolejny bieg przed nami - wyruszamy w trasę".
   Kierunek, podobnie jak w poprzednich dniach, Rębiechowo. Dzisiaj już z nogą było znacznie lepiej. Trochę jeszcze czuję mięsień, ale jak to mówią koledzy-kulturyści - "Jak boli to rośnie" :) Tak więc niespecjalnie się tym przejmowałem.
   Po raz kolejny plan był prosty - wyjść z domu na godzinę na świeże powietrze. Tak naprawdę nie interesowała mnie zbytnio tempo mojego biegu. No chyba, że było zbyt intensywne - wtedy karciłem samego siebie i zwalniałem.
   Zacząłem spokojnie od 5:10/km i... byłem z tego faktu bardzo zadowolony. Biegło mi się naprawdę lekko, powiedziałbym nawet, że zbyt lekko. Jeżeli tempo konwersacyjne to takie podczas którego można swobodnie rozmawiać to powiem tak - dzisiaj biegałem w tempie "śpiewającym", gdyż nie tylko mógłbym rozmawiać. Dzisiaj mogłem nawet śpiewać (tutaj chcąc wszystkich uspokoić dodam, iż mimo że miałem taką możliwość to tego nie robiłem - nie ma obaw, nie powinny się jutro pokazać żadne artykuły o tym, że ktoś słyszał wycie wilków na Pomorzu). Jednak skoro plan zakładał lekki trening to było lekko.
Bo można zjeść smacznie i zdrowo :)
   W sumie przeleciałem 12 kilometrów i 193 metry w czasie 60 minut i 5 sekund. Przełożyło się to na średnie tempo biegu 4:56/km. Średni puls wyniósł 127 uderzeń na minutę. No i właśnie nie do końca jestem zadowolony ze wskazań pulsometru. Otóż faktycznie bieg w takim tempie po równym, płaskim terenie niemalże w ogóle nie obciąża serca - w pewnym momencie miałem tętno poniżej 107 bpm. Jednak kiedy tylko pojawi się niewielkie wzniesienie tętno momentalnie rośnie. Wydaje mi się, że są to nieco zbyt wysokie wartości oraz tempo zmian jest zbyt intensywne. Być może jestem nieco przetrenowany, a być może... tak mi się tylko wydaje. Wiecie co to jest "syndrom niebieskiego samochodu"? Kiedy ktoś kupuje niebieskie auto i nagle okazuje się, że dookoła niego jest cała masa niebieskich pojazdów, których wcześniej nie dostrzegał. Podobnie może być w moim przypadku - ktoś coś wspomniał o przetrenowaniu i teraz wszędzie zaczynam dostrzegać jego objawy :) Niemniej - plan jest prosty, jasny i... do zrealizowania, a więc nie ma co marudzić - trzeba zasuwać.

3 komentarze:

  1. Witam ,
    czytając Twojego bloga zastanawiałem się niestety ... kiedy się przetrenujesz. Nie było w Twoich treningach regeneracji. Biegam około 90 km tygodniowo i znalazłem się ostatnio w takim samym punkcie jak Ty. Teraz jestem mądrzejszy i jestem przekonany,że u Ciebie będzie podobnie i wyjdzie Ci to na dobre.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że w końcu kogoś posłuchałeś i robisz recovery.
    A reszta, to rozkminianie. Jak zrobisz ten tydzień luźny i potem miedzy akcentami (i tak góra ze 2-3 da się wepchać) pobiegasz jak teraz, to będzie dobrze.
    A może jakiś masaż po drodze albo samemu końską maścią?

    OdpowiedzUsuń
  3. Karolu - ludzie uczą się na błędach. Teraz jesteśmy już mądrzejsi o nowe doświadczenia :) Sukcesów w biegu życzę :)

    Yanek co do masażu to generalnie nie jestem specjalnie fanem tej formy regeneracji. Jednak ostatnio, trochę podpuszczony przez otoczenie, wybrałem się na takowy zabieg i prawdę mówiąc było rewelacyjnie. Wciąż jednak uważam, że to trochę za droga zabawa. Chyba, że spróbuję automasażu albo masażu wykonanego przez Pati! :)
    Co do moich akcentów to wspólnie z trenerami ułożyliśmy plan na te 3 tygodnie i wierzę, że będzie ok :) Musi być! :)

    OdpowiedzUsuń