Na skróty

20 września 2013

Piątkowy test sprzętu. Remis w wadze ultra lekkiej

W Berlinie będę potrzebował zarówno szybkości Bolta...
   Bieganie w piątek to ciągle nowość w moim rozkładzie tygodnia. Aczkolwiek teraz, kiedy zszedłem już z objętości, taki dodatkowy bieg nie stanowi żadnego obciążenia. Wręcz przeciwnie - jest okazją do rozruszania się, rozbudzenia, nabrania wigoru i podniesienia poziomu endorfin.
   A dzisiaj ten bieg miał jeszcze jedną, dodatkową misję. Otóż postanowiłem, że to właśnie dzisiaj przetestuję strój jaki zamierzam zabrać ze sobą do Berlina. Koszulka i spodenki Adidasa z serii Adizero, okraszone logo Sklepu Biegowego, wizualnie prezentowały się naprawdę nieźle. Nadeszła więc pora, aby sprawdzić, czy równie dobrze sprawują się w biegu!

   Dzisiaj mogłem sobie pozwolić na taki test, bowiem mój plan przewidywał jedynie lekkie rozbieganie. Jednak to co było naprawdę lekkie tego dnia, to nie rozbiegania, a owy strój. Może uznacie mnie za dziwaka, ale tak mnie zaskoczyła jego waga, że od razu po treningu postanowiłem dokładnie sprawdzić ile wynosi. 
...jak i wytrzymałości Mo Faraha
   Dzięki mojej niezawodnej wadze kuchennej wiem już, że mój strój startowy waży dokładnie 165 gram, na które składa się 90 gram spodenek i 65 gram koszulki. Nie wiem jak do Was, ale do mnie bardziej przemawiają porównania niż gołe liczby, dlatego dodam, że 165 gram to dokładnie tyle samo ile waży mój Gremlin wraz z paskiem do pomiaru tętna! A więc w Berlinie zegarek i pasek będą stanowiły połowę "balastu", jaki przyjdzie mi dźwigać (nie licząc butów i skarpetek :))
   Podobnie zresztą było podczas dzisiejszego treningu. Jak w przypadku większości moich rozbiegań, a już w szczególności tych w ostatnich tygodniach, kiedy znacznie zwolniłem, mogę napisać, że biegło mi się przyjemnie i lekko. Tym razem jednak wyraz "lekko" ma podwójne znaczenie.
   Początkowo miałem polecieć do Miszewa i przez Banino wrócić z powrotem pod dom. Jednak "euforia biegacza" zrobiła swoje. 
   Już pod kilkuset metrach odbiłem w stronę Małkowa i tym samym wydłużyłem trening o minimum kilometr. Tego dnia kontrola tempa była naprawdę trudna - nogi same niosły. Mimo spokojnego początku, już 3. kilometr pokonałem w 4:47. Jednak dopiero kiedy na kolejnym tysiączku przyspieszyłem do 4:37/km powiedziałem sobie basta! Tak dalej być nie może - zwalniamy. Mówiłem sobie nawet w głowie, że jak nie zwolnię na następnym odcinku do 4:50/km, to za karę resztę trasy przejdę spacerem :)
Jak będzie i jedno i drugie to
na mecie zapytam tylko:
"I po co było płakać,
że Makau nie przyjedzie?" :)
   No i powiem Wam, że chcąc być konsekwentnym musiałbym zakończyć bieganie tego dnia - 4:48. Jednak uznałem, że profil trasy mnie nieco usprawiedliwia. Niemniej dalej starałem się już mocniej kontrolować tempo.
   Ostatecznie pokonałem 12 kilometrów oraz 837 metrów, co zajęło mi 62 minuty i 35 sekund. Uzyskałem średnie tempo 4:53/km. Kwestię tempa tym razem muszę przemilczeć, gdyż znowu wystąpiły jakieś zaburzenia. Podczas jednego ze zbiegów Gremlin starał się mnie przekonać, że moje serce pracuje z częstotliwością... 179 uderzeń na minutę. A powiem szczerze - języka na brodzie nie miałem :)
   Kiedy zgrałem już w domu treningi okazało się, że dzisiejszy trening był wyjątkowy ze względu na jeszcze jedną rzecz. Otóż od początku swojej przygody z bieganiem pokonałem już 8001km 914m! A jeszcze 2,5 roku temu patrzyłem na biegaczy jak na dziwaków :)
   I wszystko byłoby ok gdyby nie jedna rzecz. Otóż od wczoraj walczę z bólem paznokcia - wrastającego paznokcia... Zignorowałem nieco schodzące paznokcie przed wakacjami (moja własna głupota: nie boli - nie ma problemu) i teraz mam problem. Mam nadzieję, że dzisiejsze "zabiegi" załagodzą sprawę chociaż na tydzień i w Berlinie będę mógł się skupić tylko i wyłącznie na biegu! 
   Trzymajcie kciuki! Za tydzień o tej porze powinienem już złożyć pierwszy "raport" ze stolicy Niemiec!

3 komentarze:

  1. tak z ciekawosci na na jaki czas bedziesz biegl w Berlinie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę szczery - nie wiem, ale jak wszystko pójdzie po mojej myśli to chciałbym chociaż te 20 sekund urwać ze swojej życiówki :) Jednak wiem, że położyłem nieco przygotowania i jeżeli nie zrobię żadnego wyniku to też na pewno się nie załamię i nie porzucę biegania. Wprost przeciwnie - zamierzam solidnie popracować zimą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez mam problem z okresleniem konkretnego celu. Niby jestem gotowy na 2.55.00 -halvmaraton 2 tygodnie temu 1.22.48 tyle ze spelnieniem marzen bedzie zlamanie 3h i nie wiem czy warto ryzykowac.chociaz po przeczytaniu kilku madrych porad wszyscy mowia zebym biegl na te 2.55 bo nigdy nie wiadomo czy to nie bedzie moja ostatnia szansa.mamy jeszcze 7 dni na myslenie:).pozdrawiam i powodzenia na trasie!!!

    OdpowiedzUsuń