Jak już zdążyłem poinformować w poprzednich postach - jestem obecnie za granicą. W związku z tym zmienił się mój plan dnia. Musiałem zmienić porę treningów. Zmianom również uległa moja dieta - wprowadziłem 6. posiłek. W dodatku przy części posiłków, z powodu dostępności składników, jestem zmuszony do urozmaiceń. Jak to wszystko wpłynęło na moje bieganie? No właśnie nie najlepiej. Obecnie przeżywam jeden z trudniejszych okresów podczas mojej przygody z "szuraniem". Adaptacja do nowych warunków przebiega "jak po grudzie".
Kolano zaczęło mnie męczyć już w Polsce. I tak się składa, że ani niedzielne zawody ani codzienna praca fizyczna specjalnie nie pomogły w jego powrocie do zdrowia :) Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że jest ok. Ale dzisiaj po zaledwie 200 metrach już je "czułem". Gdybym miał doradzać komuś sprawa byłaby oczywista - najlepsza będzie przerwa. Sam jednak nie umiem się na takową zdecydować. Póki mogę, będę latał. W związku z tym, że do pracy wyjeżdżam o godzinie 8 rano, postanowiłem rozpoczynać trening o 5:30. Samo bieganie zajmuje co prawda jedynie półtorej godziny. Jednak potrzebuję też czas na rozciąganie, ćwiczenia, prysznic i II śniadanie. Właśnie! Napisałem II śniadanie, bo pierwsze, bez którego nie wyobrażam sobie biegania (próbowałem i w moim przypadku nie ma na to szansy), jem przed wyjściem z domu. A że nie można wychodzić na trening chwilę po jedzeniu to jem je około 4:30. Wiadomo, takie śniadanie samo się nie zrobi, więc wstać muszę co najmniej o 4. I tak o to zmieniła się godzina mojej pobudki. Całe szczęście, że z całą resztą pomaga mi Patrycja. Dzięki temu mogę się wcześnie położyć do łóżka i zaliczyć te 6-7 godzin snu :) Taka kobieta to prawdziwy Skarb :)
Dzisiaj podczas treningu pojawił się jeszcze jeden problem, a mianowicie ból żołądka. Skręcało mnie jak nigdy. Ktoś zaraz powie, że takie uroki porannej owsianki, no ale przecież ja od zawsze jem owsiankę. Od zawsze mnie po niej przeczyści jeszcze przed wyjściem z domu i dzięki temu nie muszę "martwić się o chusteczki" podczas biegu. Nie inaczej było i dzisiaj, dlatego tak mnie to zaskoczyło. Nie pomogła nawet wizyta na stacji. Czyżby organizm wciąż nie doszedł do siebie po tym co mu dostarczyłem w niedzielę? :) O tym pewnie przekonam się jutro.
Ale wracając do samego biegania to jednak udało mi się pokonać zakładane minimum, czyli te 14 kilometrów. W zasadzie to przebiegłem nawet 689 metrów więcej. Zajęło mi to 1:11:25, a więc średnie tempo wyniosło 4:52/km. Ktoś może powiedzieć, że rewelacja, ale nic z tych rzeczy. Normalnie tempo 4:50-5:00/km uzyskuję bez większych problemów, a tutaj mimo, że trasy w większości wyjątkowo płaskie i równe, kosztuje mnie to strasznie dużo wysiłku. I nie mówię tutaj o tętnie, bo te jest akurat w normie. Ciężko to wytłumaczyć. Po prostu trudno mi wejście na obroty. Pamiętam, jednak, że na początku wakacji, jak tu przyjechałem było podobnie, dlatego się tym mocno nie martwię.
Mam nadzieję, że to, tak jak w czerwcu, chwilowe problemy i lada dzień wszystko wróci do normy. A póki kolano daje o sobie znać chyba odpuszczę mocne akcenty. Ponadto nie zamierzam już startować aż do samego półmaratonu... no właśnie.... 8. Półmaratonu Warszawskiego, bo okazało się, że najprawdopodobniej nie będę mógł wystartować w Poznaniu. Kiedy tylko się o tym dowiedziałem nie zastanawiałem się długo i zapisałem się na bieg w Warszawie :)
A teraz kończę swoje wywody i chyba pora położyć się, bo do pobudki zostało już niecałe 7 godzin :)
Szkoda, że nie wystartujesz w Poznaniu. Liczyłem na to, że zobaczę jak fruwasz po Poznaniu :)
OdpowiedzUsuńJest szansa, że pozwolą mi odpracować ten weekend i będę mógł wystartować. Jednak to na razie nic pewnego. Będę informował na blogu jak się sprawy mają :)
UsuńUwazaj na kolano... ja przez zbyt dlugie wybieganie uszkodzilem sobie zewnetrzna czesc lekotki co powodowalo dretwienie nogi , pozniej jak sie uparlem zeby jednak biegac dociazylem 2 noge i zerwalem sobie miesien brzuchaty lydki i pozamiatane na 2 miechy.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że większość problemów (na pewno osłabienie i kłopoty żołądkowe) wynika właśnie z wyjazdu zagranicę. Niby nic, ale jedzenie, woda czy nawet powietrze naprawdę nie są takie same do jakich przyzwyczajony jest organizm. Sam wiem jak wpływały na mnie ledwo tygodniowe służbowe wyjazdy do Holandii...
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie łatwe ale najlepsze w tej sytuacji byłoby jednak trochę odpuścić. To może nawet przynieść korzyści, bo ból kolana może oznaczać że jednak za mocno się eksploatujesz. To przecież nie ostatni Twój sezon biegowy, więc lepiej skupić się na zdrowiu.
Problemy z żołądkiem to niestety całkiem normalna rzecz przy wyjazdach - ja mam to zawsze przy okazji wizyt w Polsce. Inna woda (na to reaguje i żołądek, i cera - te polskie pryszcze...), inne jedzenie. Co do owsianki i przeczyszczania - robisz ją na mleku? Bo jeśli tak, to może po prostu nie tolerujesz laktozy? U mnie przestawienie się na mleko z niską zawartością laktozy i owsiankę na wodzie pomogło na odwieczne problemy żołądkowe.
OdpowiedzUsuńwhoah this blog is magnificent i love studying your
OdpowiedzUsuńposts. Keep up the good work! You know, many individuals are
looking around for this info, you can help them greatly.
http://bit.ly/14DGx9C