Na skróty

22 lutego 2013

Padłeś? Powstań!

W końcu chwila wytchnienia! Od poniedziałku spałem łącznie około 8-10 godzin. Miałem istne urwanie głowy.
   We wtorek pobudka o 3 i poranne bieganie. Tym razem wyruszyłem już o godzinie 5 rano, gdyż musieliśmy wspólnie z Pati dopakować samochód. Na ostatni trening w Niemczech wybrałem swoją ulubioną trasę, czyli Bad Bentheim - Trink Hala - Bad Bentheim. Z tym, że drogę powrotną pokonywałem osiedlowymi uliczkami. Przebiegłem w sumie 14 kilometrów i 886 metrów w tempie 4:52/km. W końcówce zaleciałem jeszcze do piekarni, gdzie zakupiłem pieczywo i pożegnałem się z paniami ekspedientkami, które dzielnie, za każdym razem, gdy tego potrzebowałem, próbowały mi przetłumaczyć z niemieckiego na angielski z czym jest dana bułka :) Po treningu szybko do Oldenzaal i o godzinie 17:30 wyruszyliśmy w drogę do Polski.
   No i właśnie. Co się ze mną stało podczas tej podróży nie mam pojęcia. Dopadł mnie mega głód. Podczas drogi wsunąłem kilka ciastek migdałowych (dokładnie tych samych co jadłem przed zawodami w Hengelo i Oldenzaal), bułeczki z rodzynkami, ciastka, kilka chipsów, mnóstwo jabłek i do tego jeszcze zatrzymaliśmy się na granicy w restauracji, gdzie pochłonąłem placki ziemniaczane z wołowiną. Do teraz jestem w szoku. Przez noc wcisnąłem w siebie jakieś 6-7 tysięcy kalorii! I to ja, osoba, która tak zachęca do zdrowego odżywiania. Mógłbym oczywiście to przemilczeć. Ale nie o to przecież chodzi. Rano kiedy już dojechaliśmy na miejsce, po 17 godzinach jazdy, stwierdziłem, że ta, jakby na to nie patrzeć, porażka to jedynie chwila słabości. Mógłbym uznać, że wszystko czego do tej pory dokonałem nie miało sensu, olać bieganie i dalej się zażerać wszystkim co mi wpadnie w ręce. Jednak nic z tych rzeczy! Uważam, że zareagowałem w najlepszy z możliwych sposobów. Mianowicie wysiadłem z samochodu, założyłem leginsy, buty i pognałem przed siebie - 20 kilometrów i 7 metrów na mrozie, silnym wietrze i śniegu, sięgającym miejscami do połowy łydki. Zajęło mi to 1:45:19, ale to nie czas był ważny. Dla mnie najważniejsze było, że pomimo tej chwili słabości nie poddałem się. Niech to będzie motywacja dla wszystkich i dla mnie samego. Bo nie ważne jest to ile razy upadniemy, upadki zdarzają się każdemu. Ważne jest to, aby się po nich podnieść!
   W czwartek również nie miałem okazji dłużej pospać. Otóż już o godzinie 3:50 wsiadłem samochód, którym to Moja Pati, zawiozła mnie na dworzec. O godzinie 11:00 musiałem stawić się na szkoleniu w siedzibie Adidasa. Bowiem od 29.03 do 21.04 będzie można mnie spotkać w Galerii Bałtyckiej, w sklepie InterSport, gdzie będę promował nowe buty "firmy z trzema paskami" - Adidas Energy Boost! Samo szkolenie było niezwykle interesujące. Dowiedzieliśmy się nieco o historii firmy, systemach stosowanych w produktach Adidasa i przede wszystkim poznaliśmy bardzo dokładnie najnowsze dziecko Adidasa. Jakie wrażenie zrobił na mnie ten buty? Wydaje się być naprawdę rewelacyjny i rewolucyjny. Mogłem osobiście się przekonać o wyższości materiały boost nad pianką EVA. Polecam każdemu, przynajmniej, przymierzenie tego buta. Różnicę na pewno będzie można wyczuć :)
   A teraz koniec tego pisania - czas na bieganie. Miłego dnia wszystkim! I raz jeszcze zapraszam do Galerii Bałtyckiej :)

4 komentarze:

  1. Gratuluję że Adidas cię docenił, ale mam trochę mieszane uczucia co do tego typu akcji tzn. firma mówi wam co macie mówić na takiej promocji - wychwalać itd. Oczywiście nic nie ujmuję tobie czy innym osobą które będą promował, ale ja jestem zawsze na nie jak ktoś chce coś mi zareklamować w ten sposób. Poczekam na niezależne opinie na temat tych butów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem i prawdę mówiąc to mam identyczne podejście. Jak już mam sobie kupić jakiś drogi sprzęt to wolę poznać opinię zwykłych użytkowników. M. in. liczę na to, że uda mi się nawiązać współpracę z Adidasem również jako tester. Wtedy mógłbym wrzucić jakąś swoją opinię na temat tego produktu na bloga :) A tak po prostu cieszę się, że będę miał kontakt z biegowym światkiem i jeszcze dostanę za to pieniążki :)

      Usuń
    2. I takie odejście mi się podoba :)

      Usuń
  2. Za 650zł mam 600kg buraków czyli jakieś 300l soku z buraka - to jest dopiero "boost" :D

    OdpowiedzUsuń