W tym roku, tak jak w ubiegłym, w czasie jednego weekendu odbywały się dwa półmaratony. W sobotę można było pokonać 21 kilometrów na Wyspie Sobieszewskiej. Dzień później ten sam dystans można było przebiec wokół Jeziora Żarnowieckiego. Dwanaście miesięcy temu wziąłem udział w obu imprezach. Teraz natomiast wolałem skupić się na jednym biegu. Jeżeli ktoś czytał moje relacje to wie, że z wyborem nie miałem problemu - ponownie zamierzałem obiec jezioro. Jednak pojawiłem się też w Sobieszewie, gdzie miała pobiec moja siostra.
Start tego biegu przewidziano na godzinę 16:00. Trochę byłem zdziwiony, że zawodnicy pobiegną znowu tą samą trasą co przed rokiem. Wtedy organizatorzy obiecywali, że następna edycja będzie prowadziła głównymi drogami po asfalcie.
Ustawiliśmy się z Patrycją pod koniec 1. kilometra i czekaliśmy na start. W końcu około 16:13 pojawili się biegacze. W tym roku było ich niemal dwa razy mniej niż podczas I PWS.
Kiedy tylko wszyscy nas minęli wybraliśmy się w okolice 10. kilometra, gdzie zlokalizowany był punkt odżywczy. Mnóstwo kubeczków (a nie na każdym biegu tak jest :) ), dużo wody, banany - wszystko jak należy. Jedynym minusem było to, że przebiegali kolejni zawodnicy, a w tym czasie cała ekipa obsługująca punkt... siedziała. W pewnym momencie zapytałem się czy mogę zacząć podawać wodę zawodnikom. Po chwili dołączyło więcej osób. Oczywiście rozumiem to, że straż nie musi wiedzieć o tym, że biegaczom wygodniej jest zgarnąć kubek z czyjejś ręki niż ze stołu. Czemu tylko nikt im o tym nie powiedział?
Kiedy Monika wbiegła na drugie okrążenie ustaliliśmy z Patrycją, że ona pójdzie na metę, a ja spacerem polecę na spotkanie Małej i razem z nią przebiegnę ostatnie kilometry. Spotkałem ją na 18. tysiączku i końcówkę polecieliśmy już razem.
Po biegu na biegaczy czekał posiłek regeneracyjny, po którym mogli udać się na dekorację zwycięzców. Jak się okazało - Monika zajęła drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Nie chcę za bardzo porównywać tej imprezy do tego co było przed rokiem, bo moja ocena na pewno nie będzie obiektywna. Mogę bazować tylko na swoich odczuciach z poprzedniej edycji oraz na opinii innych. Z perspektywy kibica byłoby fajnie gdyby nie jeden drobny szczegół... w zasadzie to miliony drobnych szczegółów - KOMARY. Od 2 dni mam nowe hobby - drapanie się po nogach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz