Na skróty

18 grudnia 2012

Mały wraca na Chełm

   No i znowu mamy wtorek. Tak więc rozpoczynam kolejny tydzień treningów. Po blisko 2 tygodniach znowu miałem okazję "pohasać" po gdańskim Chełmie. Mimo, że trasa obfituje w trudne fragmenty czuję się na niej rewelacyjnie, a to ważne szczególnie teraz, w okresie zimowym kiedy każda, nawet najmniejsza, rzecz, która zachęca nas do treningu jest na wagę złota. Przyznam szczerze, że miałem dzisiaj rano podły humor. Nie to, że nie chciało mi się biegać. Nie miałem ochoty kompletnie na nic. Byłem jakiś taki przybity i wychodząc przed blok wcale nie było lepiej. Tym bardziej, że według założeń miałem udać się w stronę Jasienia, a to zmuszałoby mnie do manewrowania pomiędzy jeżdżącymi samochodami.
Prezent od mojej siostry dla Pati
   Jednak mimo tego wszystkiego postanowiłem dać szansę treningowi. A może poradzi sobie z tym podłym nastrojem lepiej niż ciepłe łóżko. Tak myśląc, jednak nie bardzo w to wierząc ruszyłem w drogę. Po przebiegnięciu kilometra podjąłem decyzję - nie ruszam się z Chełmu. Będę się kręcił jak, za przeproszeniem, smród po gaciach na tych swoich ścieżkach, na których pokonywałem dyszkę, tak długo aż Gremlin pokaże mi 15 kilometrów. To postanowienie poprawiło mi nieco humor. Po kilku kilometrach wzrósł też poziom endorfin. Górki, które były tak męczące podczas biegania moją "chełmską dyszką" dzisiaj pokonałem w obie strony i to z uśmiechem na ustach. Znowu biegłem, mijałem ludzi stojących w korkach i się śmiałem jak głupi :) Kiedy wróciłem pod klatkę GPS pokazywał 14,6 kilometra. Kilka minut wcześniej powiedziałem sobie, że skończę trening, niezależnie od tego co mi pokaże Gremlin, tak jak zakłada moja trasa - bez żadnego sztucznego wydłużania. Jednak nie mogłem się powstrzymać. Obiegłem jeszcze kilka bloków i dobiłem do tej piętnastki. Każdy kilometr pokonywałem średnio w 4 minuty i 57 sekund. Trening zakończyłem w tak dobrym humorze, że to aż niemożliwe biorąc pod uwagę jak czułem się rano. Ludzie biegajmy i cieszmy się życiem! Życzę wszystkim miłego dnia :)

4 komentarze:

  1. Maly zdarza Ci sie teraz miec taki trening ze czujesz brak paliwa i musisz sie zatrzymac tzw. marszobieg, czy zdarzalo Ci sie to kiedys? np: po 2 miesiacach pierwszych treningow?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak, że muszę przechodzić do marszobiegu to raczej nie kojarzę, ale treningi, podczas których katowałem się jak tylko mogłem, a tempo było wolniejsze niż podczas spokojnego biegu odnotowałem kilkukrotnie. Czasem po prostu zdarza się gorszy dzień. Wiele czynników może mieć na to wpływ.

      Ponadto brak mocy odczuwałem niemalże zawsze jak wychodziłem na trening z pustym żołądkiem. Dla mnie to była tragedia, a nie bieganie.

      Usuń
  2. Ja przebiegłam połowę tego co Ty, ale również odczułam "skrzydła endorfin" - piaty kilometr biegłam jakbym leciała. Niestety dość śliskie podłoże powodowało, że biegałam "pierdołowato", ale zawsze...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dzisiaj wyjątkowo nie biegałam... :D Ale za to pochłonęłam prezent od Moni - PRZE PRZE PRZEPYCHA! Babeczki były świetne, z nikim się nie podzieliłam :P

    OdpowiedzUsuń