Na skróty

14 maja 2014

Rodzinny rozruch po Gdańsku

   Od czasu wycieczki biegowej do Tczewa nie biegałem z Małą. Prawdę mówiąc to jakoś tak się złożyło, że w ogóle nie miałem z nią kontaktu. Jednak dzisiaj rano, jedząc owsiankę (jakże by inaczej), zostawiłem jej wiadomość na FB. Krótko, zwięźle i na temat - "jak masz ochotę na bieganie wspólne dzisiaj to daj znać". Po niecałych 10 minutach miałem już odpowiedź. Również pozbawioną zbędnej kurtuazji - "ok. 8, może być?".
   Mogła, dlatego punktualnie ruszyliśmy z Przymorza w kierunku... Brzeźna. Dawno nie byłem w tamtych rejonach, a na myśl o biegu do Gdyni aż bolały mnie sutki ( :) ).

   Dzisiaj miało być niezbyt długo i niezbyt szybko. Jednak od samego początku czułem się, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi - sztywno. Byłem jakiś taki połamany, obolały. Wyglądałem trochę jakbym połknął kij. Nie było tej specyficznej lekkości (wiem, wiem - waga, ale dzisiaj to chyba nie jej wina). Brakowało tego o czym mówił Janek Ziobro - luzu w dupie. Czyżby wczorajsza odcisnęła swoje piętno? Może.
   Na szczęście było mnóstwo tematów do rozmów. I tak od słowa do słowa, nim się obejrzeliśmy, byliśmy już pod PGE Areną. 
   Dalej było już z górki. Dolecieliśmy do Hallera i pomknęliśmy z powrotem na Przymorze. Lecieliśmy bez szaleństw, bez spinania się, ale i bez zbędnych postojów. Bodajże dwa razy zatrzymały nas jedynie czerwone światła.
   W końcówce rzuciłem hasło "jeżeli chcemy mocnym akcentem kończyć zawody to trzeba to wyćwiczyć na treningach". I oboje ruszyliśmy co sił w nogach na ostatnich 250-300 metrach. Mała śmiała się później, że "co z tego, że cały trening lecieliśmy spokojnie, skoro do domu wracamy zasapani". 
   W domu obowiązkowo porcja izotonika, ćwiczenia rozciągające i... OWSIANKA! W związku z powrotem do trenowania postanowiłem przywrócić wszystkie dobre nawyki - które ostatnio zeszły nieco w cień. Rozciąganie po każdym treningu z wyjątkiem tych bardzo długich biegów. Do tego trzy treningi siły w tygodniu (+ ćwiczenia na wałku).
   Ponadto żeby monitorować postęp (lub co gorsza - regres bądź zastój) zdecydowałem, że wystartuję w kilku zawodach. Co i jak postaram się napisać w niedługim czasie. A już jutro... 100m, 200m, 400m. Do wyboru do koloru. Oj będzie się działo!

PS: Skłamię jak napiszę, że nie mogę się doczekać tego jutrzejszego treningu ;)

2 komentarze:

  1. Jakiś czas temu podrzucilem panu pomysł wycieczki biegowej na Stogi. Z tego co czytam jeszcze tam nie byłeś, a zachęcam bo naprawdę warto :D !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie "panu" - Michał jestem :) I wiem i pamiętam o tych Stogach. Tylko ostatnio nie miałem jak ich wpleść w swoje plany. W niedzielę nawet myślałem czy się nie wybrać w tamte rejony, ale nie miałem w ogóle siły na bieganie. Jednak na pewno pobiegam i tam. Tym bardziej, że rozważamy wycieczki biegowe na Westerplatte i na Mierzeję Wiślaną :)

      Usuń