
W tym roku coś się zmieniło. Co raz częściej zacząłem wskakiwać na rower "bez powodu". W zimie parokrotnie wybrałem się na treningi rowerowe z kolegami, triathlonistami. Było fajnie - góra, dół, ciągłe napieranie, kilka wywrotek, dużo śmiechu. Taka wycieczka biegowa - tylko, że na rowerze.
Jednak później na jakiś czas odstawiłem dwa kółka. I kto wie jakby się to potoczyło gdyby nie... problemy ze zdrowiem. Okazało się, że kiedy tylko wchodzę na wyższe obroty z treningiem biegowym powracają koszmary z końcówki ubiegłego roku. W ostatnim czasie zaliczyłem znowu kilka dni, kiedy miałem niemałe problemy z chodzenie, a co dopiero mówić z bieganiem. I wtedy okazało się, że o ile nie ma najmniejszej szansy abym pobiegał, o tyle mogę jak najbardziej pedałować!
Siadłem na rower raz, drugi, trzeci i się wciągnąłem! Pierwsza pięćdziesiątka, pierwsza setka - miałem taką samą frajdę jak po przebiegnięciu pierwszej dychy czy połówki! Oczywiście wciąż numerem jeden jest bieganie i nie zamierzam tego zmieniać. Jednak rower daje mi nowe możliwości. Teraz mając 3-4 godziny na trening nie muszę wybierać sobie 30-40 kilometrowej trasy. Teraz mogę spokojnie wybrać się dużo dalej. A takie poznawanie okolicy w połączeniu z ruchem na świeżym powietrzu najbardziej mi odpowiada. Kto wie - może przełoży się to także na wyniki biegowe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz