Na skróty

4 kwietnia 2013

Czasami mniej znaczy więcej


   Wczoraj nie napisałem żadnego posta, gdyż... nie biegałem. Od soboty trenowałem każdego dnia. Pokonałem blisko 100 kilometrów i nie chcąc przeholować musiałem zafundować sobie dzień odpoczynku. Po takiej jednodniowej regeneracji dzisiaj zdecydowałem się po raz kolejny podjąć walkę z kończynami i to tymi górnymi. Poprawa pracy rąk to dla mnie absolutnie priorytet. 
   Wybór biegowej ścieżki na dzisiejszy trening nie był specjalnie trudny. Pierwsze śniadanie zjadłem w Pępowie, drugie zamierzałem już zjeść na Chełmie. A jaki jest najlepszy sposób transportu? Tak więc, po miłym poranku z Ukochaną, wskoczyłem w swoje czarne "Glajdy" i wyruszyłem przed siebie. Pogoda nie należała do najprzyjemniejszych, ale przynajmniej nie padało... zbyt mocno.
Rok temu początek kwietnia spędzaliśmy w Poznaniu :)
   Zacząłem w tempie 4:47/km. Biegło mi się dobrze, jednakże ciągłe skupianie się na prawidłowej pracy rąk jest naprawdę męczące. Bardziej mnie to zmęczyło niż ostatnie wybiegania. Na drodze cienka warstwa lodu sprawiała, że nogi nieco się ślizgały. Niemniej nie traciłem specjalnie szybkości. Kolejne tysiączki łykałem w tempie od 5:00 do 4:45.
   Dzisiaj kiedy doleciałem do Gdańska chodniki były już w większości odśnieżone. Nie musiałem toczyć takiej walki z lodowo-śniegowymi oznakami zimy jak jeszcze we wtorek. Kiedy dobiegłem do Jasienia miałem ochotę na zmierzenie się z "moim ulubionymi" podbiegiem na Stolema. Ostatecznie jednak wybrałem powrót przez Warszawską. Przy obecnej aurze pchanie się na inną niż asfaltowa nawierzchnię to raczej chybiony pomysł. 
Dzisiejszy obiad - Papryka a'la Pati :)
    Wyjątkowo nie robiłem w końcówce żadnych postojów przy lokalnych piekarniach i po 1 godzinie 42 minutach oraz 52 sekundach zameldowałem się pod domem. Pokonałem w sumie 21 kilometrów i 106 metrów, przyznaję jednak bez bicia, że umyślnie wydłużyłem dystans o kilkaset metrów. Chciałem móc powiedzieć, że "zaliczyłem połówkę".
   A po treningu najmilsza z możliwych niespodzianka w postaci Narzeczonej. Ponadto Pati zarządziła, że dzisiaj na obiad przygotujemy paprykę faszerowaną kurczakiem z warzywami i zapiekaną z serkiem wiejskim. W związku z tym, że wszystko co potrzebne zakupiła po drodze nie miałem innego wyjścia jak tylko się zgodzić. Danie było palce lizać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz