Tym razem nie będzie postu w stylu - wstałem, ubrałem się, pobiegłem, dobiegłem i jest ekstra. Nie. Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów o motywacji. Bo jakim to trzeba być wariatem, żeby zrywać się w środku nocy i lecieć na trening? Co nas odrywa po całym dniu w pracy od wygodnej kanapy i wygania na biegowe ścieżki?
Zapewne niejedna osoba popukała się w głowę słysząc jak zamiast zakrapianej imprezy lub po prostu dłuższego snu wybieramy bieganie. Pytania typu "po co Ci to?" albo: "chce Ci się?" - to chyba dla żadnego biegacza nic nowego.
Jeżeli chodzi o to drugie to sprawa jest prosta - pewnie, że nam się chce! A jak wygląda odpowiedź na pierwsze z pytań? No tutaj sytuacja jest nieco bardziej zagmatwana. Otóż ilu biegaczy tyle powodów by biegać. Dlatego ja chciałbym napisać o tym, co mnie motywuje do każdorazowego wciągnięcia butów i wyjścia na dwór.
Przede wszystkim, co zawsze podkreślam - biegam bo lubię... jeść. Nie czaruję, nie ściemniam - lubię pozwolić sobie od czasu do czasu na coś niekoniecznie zdrowego, "poprawnego". A wiem, że dzięki treningowi mam szansę na uporanie się z nadprogramowymi kaloriami. W końcu tak właśnie zaczęła się moja przygoda z bieganiem. Kiedyś pozwalałem sobie na znacznie więcej i odpuszczałem ruch. Efekt był opłakany - blisko 130 kilogramów. Jeżeli chodzi o jedzenie to na pewno nie jestem wzorem - lubię zjeść zarówno czekoladę jak i pizzę. Lubię też wypić piwo. Nie odmawiam też ciasta. Tak przynajmniej wygląda to w okresie, kiedy nie redukuję wagi (tak jak obecnie). Dzięki bieganiu wiem, że mogę sobie na to wszystko pozwolić (pamiętając o umiarze) i nie mieć wyrzutów sumienia.
Inne powody, dla których biegam to pokonywanie własnych słabości, ograniczeń, samego siebie. Czasami wstaję, patrzę na biegowe buty i aż robi mi się niedobrze. Na samą myśl, że za chwilę mam je wciągnąć na nogi i wyjść z ciepłego domu aż mnie telepie. Rezygnuję? Nic z tego - wiem, że po jednym, drugim, trzecim kroku wszystko będzie dobrze. Dobry humor w końcu się pojawi. Musi! Euforia biegacza to nie mit!
Byłbym z Wami nieszczery jeżeli nie napisałbym o tym, że kręci mnie rywalizacja. Z samym sobą, z innymi biegaczami - nieważne. To co się liczy, to ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki, poprawianie czasów i osiąganie celów. Tak - to na pewno coś co mnie napędza. Zdaję sobie sprawę, że łatwo się zatracić w pogoni za kolejnym rekordem, za kolejną barierą. Wierzę jednak, że podchodząc do tego z należytym dystansem, można czerpać jeszcze więcej radości i satysfakcji z biegania.
To chyba główne powody tego, że szuram, latam, dopisuję kolejne kilometry do swojego dzienniczka treningowego. Kiedy pierwszy raz wychodziłem potruchtać, a było to w sierpniu 2011 roku, nie sądziłem iż blisko 3 lata później dalej będę biegał. Powiedziałem wtedy sam do siebie - "Nie deklaruj się, że będziesz zawsze biegał, biegaj póki masz na to ochotę, a jak Ci przejdzie to olej to i zapomnij". I ciągle to podtrzymuję! Bieganie jest moją pasją, a nie pracą! Jak tylko znudzi mnie to co robię, to całe bieganie, to odpuszczę. A póki co lecę na trening... :)
fajny artykul :) takie "nocne" wstawanie na trening na pewno nie jest latwe. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDo wszystkiego można się przyzwyczaić, Kiedyś wydawało mi się, że nie ma możliwości, abym kładł się przed 2-3 w nocy i wstawał przed 10. A teraz? Teraz nie wyobrażam sobie, aby po 22 jeszcze nie spać :))))
UsuńCieszę się że to napisałeś (o tym że robi się niedobrze na widok butów :) bo z reguły w notkach jest wyłącznie euforia i entuzjazm i przez to zdawałeś się być jakimś pieprzonym terminatorem... Okazało się że też czasami Ci się nie chce i to mnie pociesza bo mam tak samo!
OdpowiedzUsuńNie ma takich, którym by się zawsze chciało. Każdego czasami dopadają gorsze dni. To normalne. Trening w takie dni daje jeszcze większą satysfakcję :)
UsuńNocne bieganie? tak, ale tylko przed snem ;) rano łóżko jest zbyt wygodne, a kołdra zbyt ciepła :) ale to pewnie tylko kwestia przyzwyczajenia, może kiedyś spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj! Fajne doświadczenie. Może się okazać, że to polubisz. Sam kiedyś, jak zaczynałem, biegałem wieczorami :) Teraz nie wyobrażam sobie porzucenie porannego szurania :)
Usuń