Na skróty

15 kwietnia 2013

Podsumowanie weekendowego szurania

Krótka fotodokumentacja...
   W zasadzie to był jeden z najbardziej "leniwych" weekendów od początku przygotowań do krakowskiego biegu. Zrobiłem co prawda dwa treningi... no właśnie "treningi" to słowo kluczowe. Tak się bowiem składa, że ciężko nazwać moje sobotnio-niedzielne szuranie treningiem biegowym. W moim przekonaniu trening to bieg, który ma mi przynieść określoną korzyść. W większości przypadków zaczynając trening mam już na niego jakiś pomysł. A takiego pomysłu nie miałem ani w sobotę, ani tym bardziej w niedzielę.
... i ruszamy...
   W pierwszy dzień weekendu wybrałem się na wspólne bieganie z siostrą. Dla niej miało to być ostatnie przetarcie przed niedzielnym półmaratonem w Ostródzie. Stąd też pomysł, żeby to ona dyktowała tempo.
   Już od pierwszego kilometra, który pokonaliśmy w 5:18, doskwierał mi ból w lewym kolanie. Co prawda nie był to ból z gatunku tych - nie da rady biegać. Niemniej ciężko było nazwać go po prostu dyskomfortem. Kolano zostało nadwyrężone i raczej bez lodu się nie obejdzie.
No i koniec!
   Już z samego rana umówiliśmy się, że pobiegniemy na gdański Jasień, a następnie wrócimy tą samą drogą. Fajnie od czasu do czasu pobiegać w towarzystwie. W końcu biegając w tempie konwersacyjnym można ową konwersację naprawdę prowadzić. A jak biegam z siostrą, to w większości przypadków, dyskutujemy calutką drogę. Sobotnie i niedzielne poranki mają również tę przewagę nad wszystkimi innymi, że drogi są niemal puste. W ostatnim czasie na drogach można spotkać niemalże tyle samo biegaczy / spacerowiczów / rowerzystów co samochodów :)
   Podsumowując przekroczyliśmy granicę 15 kilometrów o 205 metrów. Czas, jaki do tego potrzebowaliśmy, to 1 godzina 18 minut i 44 sekundy. Średnie tempo 5:11/km, a tętno zaledwie 126 uderzeń na minutę. I wszystko byłoby naprawdę świetnie gdyby nie to kolano! W tym momencie już wiedziałem, że planowany na niedzielę trening, 30 kilometrów z narastającą prędkością, się nie odbędzie.
   Wieczorem kładąc się spać, powiedziałem Pati, że rozważam nawet całkowitą rezygnację z treningu. Wiedziałem, że szanse na to są raczej niewielkie, jednak naprawdę byłem nieco podłamany.
Jeszcze jedno zdjęcie biegowego tortu...
   Ostatecznie wstałem skoro świt i jeszcze przed 7 rano wyruszyłem na szlak. Trasa: Pępowo - Chełm. A więc, w najkrótszej opcji, około 21 kilometrów i dokładnie tyle zamierzałem przebiec. Bez żadnego kombinowania, wydłużania. Chciałem po prostu zaliczyć niedzielny bieg. A dodatkowo zrobić to na tyle spokojnie, uważnie i delikatnie, żeby nie przeciążyć zbytnio kolana. 
   I wiecie co? Chyba się udało! Ok - biegłem wolno. Kolejne kilometry zajmowały mi 5 minut z sekundami, ale totalnie się tym nie przejmowałem. Zawody już za dwa tygodnie i to co miałem zrobić w ramach przygotowań już zrobiłem. Teraz już nic nie poprawię. A zepsuć mogę wszystko.
... i można zacząć konsumpcję :)
   Podczas biegu starałem się uważnie stawiać każdy krok. Jak ognia unikałem nierównych nawierzchni. Jeżeli miałem do wyboru dziurawe, miękkie pobocze i płaski asfalt wybierałem to drugie. Nawet kosztem usłyszenia kilku klaksonów skierowanych w moją osobę. Naprawdę obchodziłem się z kolanem jak z jajkiem. Ale zdało to efekt. Nie będę czarował, że nic nie czułem. Jednak tym razem było to zaledwie... ciężko to nawet nazwać... było to po prostu "czucie kolana". Wiem brzmi głupio, ale tak to odbierałem. Nie bolało, nie utrudniało biegu, ale na pewno nie było w 100% sprawne.
   Będąc pod klatką Gremlin wskazywał mi niecałe 21 kilometrów. Podjąłem więc decyzję o wydłużeniu dystansu. Chciałem solidarnie z Małą zaliczyć "półmaraton" i w ten sposób ją nieco zmotywować. I wiecie co? Chyba się udało, bo w Ostródzie tylko 5 kobiet okazało się od niej szybszych! Uzyskała czas 01:46:18, co, biorąc pod uwagę profil ostródzkiej trasy, jest rewelacyjnym wynikiem!
Najnowszy element mojej kompresyjnej kolekcji
   Dla mnie natomiast pokonanie mojego prywatnego półmaratonu zajęło dokładnie 2 minuty i 20 sekund więcej. Średnie tempo wyniosło 5:09/km, a tętno, po raz kolejny, nie przekroczyło 130 bpm. Dzisiaj było to 125 uderzeń na minutę.
   Wieczorem zaś, razem z Pati, mieliśmy gościa. Odwiedził nas biegacz z sąsiedztwa - Jacek. Dokładnie ten sam, który z okazji urodzin nagrał dla mnie filmik ze swojego biegu. Tak jak obiecywałem - za takie coś musiał być medal. I tort biegowo - urodzinowy, rzecz jasna :)

PS: W związku z tym, że do maratonu coraz mniej czasu postanowiłem bardziej zadbać o swoją regenerację. W związku z pracą ambasadora marki Adidas sporo czasu spędzam stojąc w miejscu. Zdecydowałem się więc na zakup skarpet kompresyjnych. Wybór padł na skarpety kompresyjne COMPRESSPORT Full Socks 3D.DOT. Mam już produkty, tej firmy, z których jestem zadowolony więc nie widziałem sensu szukać czegoś innego :)

Wśród nagród była m.in. taka oto czapeczka (fot. runshop.pl)
PS: Nie byłbym sobą jakbym nie wspomniał, że dostałem w końcu swoją nagrodę za IV miejsce w konkursie "Kibicuj wierszem" organizowanym przy okazji 6. Półmaratonu w Poznaniu. Spodziewałem się jakiegoś drobnego zestawu gadżetów. Tymczasem faktycznie dostałem gadżety. Jednak na pewno nie był to drobny zestaw. Dostałem koszulki okolicznościowe przygotowane na 13. Maraton w Poznaniu. Zarówno bawełniane jak i techniczne. Ponadto sprzęt biegowy od firmy Asics, a także inne gadżety. To pokazuje, że naprawdę warto brać udział w tego typu konkursach. Nie kosztuje nic, a można zgarnąć bardzo fajne nagrody :)

2 komentarze:

  1. Michał - trzymam kciuki za kolano i oby nie było żadnych niespodzianek do czasu planowanego biegu ! Mam również te same nadzieje w stosunku do mojej osoby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przede wszystkim odpoczynek i regeneracja! W Krakowie będę głodny biegania ;)

      Niech nam tylko zdrowie dopisze, a będziemy się cieszyć. I to nie tylko na mecie, ale przez cały bieg :)

      Usuń