Dzisiaj spisały się znakomicie! Oby nie zawiodły w niedzielę! |
Wtorek, a więc dzień, w którym rozpoczynam zwykle tydzień treningowy. Po leniwym poniedziałku nogi same rwą się do biegania. Tym razem jednak zaczynam bardzo wyjątkowy tydzień. Wyjątkowy z tego względu, że zakończy go start w Biegu Niepodległości, gdzie na dystansie 10 kilometrów będę próbował "wypruć z siebie flaki".
Już po maratonie powiedziałem sobie, że zawody w Gdyni to jest mój start docelowy, start na którym chcę się skupić. Jesienią poprawiłem czas w półmaratonie, określiłem PB w maratonie, do pełni szczęścia brakuje zatem tylko życiówki na "dychę". Nie będę udawał, że nie jestem pewny siebie, bo jestem. Jestem "w gazie" i wiem, że jeśli dopisze zdrowie, pogoda, a podczas biegu będę mógł się skupić tylko i wyłącznie na czasie, a nie na walce wręcz to nie ma innej opcji jak złamać 40 minut!
Im bliżej jednak zawodów tym rośnie stres związany ze startem. Nie chcąc popełnić, na ostatniej prostej, żadnego błędu w przygotowaniach postanowiłem zapytać jak zaplanowaliby treningi inni biegacze (tutaj wątek na forum bieganie.pl). Po zapoznaniu się z kilkoma opiniami oraz bazując na własnej wiedzy postanowiłem, że we wtorek zrobię bieg w II zakresie, w środę I zakres + przebieżki, a w środę interwały. Piątek poświęcę natomiast na spokojny bieg zakończony rytmami, tak żeby w sobotę odpocząć i w niedzielę stanąć na starcie w pełni świeżym.
No więc dzisiaj zgodnie z założeniami miał być II zakres - ten określiłem jako bieg w tempie 4:30-4:20/km. Wychodząc z domu powiedziałem sobie, że nie mogę zacząć zbyt wolno, żebym potem podświadomie nie chciał "nadrabiać strat". No i zacząłem od... 4:12. Szybko - pomyślałem. Kolejny kilometr zaczynałem pod górkę więc nie chciałem za mocno zwalniać, żeby nie osiągnąć czasu gorszego niż 4:30/km. Nie zwolniłem, wyszło 4:09. Tego było już za wiele. Musiałem wstrzymać swoje nogi. Kilometr trzeci pokonałem w 4 minuty i 15 sekund. Pomyślałem, że nie jest źle. Przynajmniej udało mi się trochę opanować moje zapędy i nieco zwolnić. Jednak już na następnym odcinku uzyskałem 4:00, a na kolejnych moje czasy były odpowiednio o 8 i o 7 sekund gorsze. Dopiero na 7. kilometrze tempo treningu nieco spadło - 4:17/km. Jednak tutaj miałem do pokonania wzniesienie, przy którym stał znak ostrzegający kierowców o dużym pochyleniu. Następne 1000 metrów to zdecydowanie najbardziej znienawidzony przeze mnie fragment trasy. Niemalże całość pod górkę. I tutaj znowu zaskoczenie - 4:08/km. Już wiedziałem, że ten trening z II zakresem nie ma wiele wspólnego. Postanowiłem utrzymać podobne czasy na dwóch ostatnich kilometrach. Wyszło 4:03 i 4:08. 10 kilometrów pokonałem w 41 minut i 33 sekundy. Tą sesję treningową mogę zdecydowanie nazwać biegiem w III zakresie. Z jednej strony cieszy fakt, że biegnąc z rezerwą, po trudnej trasie, osiągam czasy w granicach PB. Z drugiej strony natomiast nie wiem czy takim mocnym akcentem nie zepsuję formy przed niedzielą.
mam pytanie w jaki sposob mozna miec takie pomiary jak na zdjeciu ? jest do tego jakis program? trzeba miec gdzies konto? pozdr
OdpowiedzUsuńPodczas treningu korzystam z urządzenia Garmin FR 305, a następnie dane wrzucam na stronę www.run-log.com.
UsuńPowinno się udać. Ja zrobiłem w poniedziałek szybkie 13 km i potem w niedzielę prawie złamałem 40 min na 10 km. A czułem się nie na gazie, ale fakt, że te 10 km też pobiegłem nie na maksa, bo brak mi motywacji :) .
OdpowiedzUsuńPowodzenia .
No wiec trzeba sie zmotywowac i nastepnym razem zlamac :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!