Jezioro Symsar |
Kolejna niedziela, a więc kolejna wycieczka biegowa. Tym razem planowałem pokonać nieco ponad 30 kilometrów wraz z siostrą, tatem oraz trenerem lidzbarskiego BBL. Większość opowiedziała się jednak za nieco krótszą, bo liczącą około 20 kilometrów, trasą, więc dostosowałem się. Postanowiłem, że po powrocie, jeżeli będzie mi mało, przebiegnę jeszcze kilka kilometrów.
Wyruszyliśmy około godziny 8 w stronę Łabna. Na ulicy Żytniej zrobiliśmy krótki przystanek, podczas którego dołączył do nas p. Olszewski i wspólnie ruszyliśmy w drogę. Kolejne kilometry pokonywaliśmy stosunkowo niezbyt szybko, nasze tempo znajdowało się w przedziale 6:00 - 5:30/km. Jednak każdy z nas jest na nieco innym poziomie wytrenowania. Dodatkowo dla mojego taty miał to być (i był! dlatego szczerze gratuluję tato!) najdłuższy dystans pokonany podczas jednego treningu.
Jezioro Wielochowskie / Źródło: mmisztal.flog.pl |
Po dobiegnięciu do Łabna kierowaliśmy się dalej do Kłębowa, gdzie "zaatakował" nas pies. A dokładnie był to, jak to powiedział, ktoś z nas - "głupi kundel", który gonił nas przez pół wioski i nieustannie ujadał. Z Kłębowa polecieliśmy do leśniczówki, w pobliżu której zawróciliśmy i, wzdłuż jeziora, pobiegliśmy w kierunku drogi prowadzącej z Lidzbarka do Jezioran. Stamtąd skierowaliśmy się do miasta, gdzie w okolicach zamku odłączył od nas trener. Z kolei na rondzie nasza grupa rozsypała się całkowicie - tato pobiegł bowiem do domu, a ja z Małą mimo, że lecieliśmy oboje w stronę Wielochowa to zdecydowaliśmy, że każde będzie się trzymać swojego tempa.
Pierwszy "samotny" kilometr przeleciałem w 5:07, a na kolejnych jeszcze przyspieszyłem - 4:39 i 4:31. W tym momencie dobiegłem do skrętu w stronę jeziora, a więc miejsca, gdzie i ja i Mała mieliśmy zawracać. Postanowiłem jednak wydłużyć nieco trasę, aby łącznie wyszło mi 27 kilometrów. Aby tak się stało przebiegłem 400 metrów w kierunku plaży, a następnie zawróciłem. Kiedy znowu pojawiłem się na ścieżce rowerowej pomiędzy zakrętem, a XXX-lecia miałem jakieś 400 metrów straty do Małej. I co z tym zrobiłem? Tak... goniłem ją. Nie było innej opcji. Udało mi się wyprzedzić ją po około 1500 metrach. Pościg ten zmusił mnie do podkręcenie tempa do 4:18/km, które utrzymałem już mniej więcej do końca treningu.
Źródło: hotelkrasicki.pl |
Podsumowując pokonałem w sumie 27 kilometrów i 6 metrów w czasie 2:23:37 co pozwoliło mi uzyskać tempo 5:19/km. Łącznie w tym tygodniu przebiegłem natomiast aż 115 kilometrów oraz 981 metrów. No ale tak jak mówiłem miałem prawo się tak nabiegać - w końcu niedzielne popołudnie zamierzałem spędzić, dzięki hojności "Mikołaja", wspólnie z Ukochaną, na odnowie biologicznej. W centrum SPA, lokalnego hotelu, zameldowaliśmy się przed godziną 13, a opuściliśmy je dopiero około 16 - wymasowani, zrelaksowani i odprężeni. Po takim zakończeniu tygodnia jestem w pełni gotowy na kolejne treningi! Godzinny masaż całego ciała w połączeniu z basenem i sauną, która chodziło mi po głowie przez cały ostatni rok, w pełni wynagrodził mi te blisko 10 godzin treningów w tym tygodniu :) Dziękuję "Mikołaju" :)
Pati kocha Mikołaja! Mega prezent! Wspaniały dzień! Wspaniały masaż! A na deser... pizzawka ;D
OdpowiedzUsuńDawaj fotkie to dorzucimy :D
UsuńKiedy patrzę na te zdjęcia jezior, podziwiam i jednocześnie dążę do takiej kondycji jak Twoja :-) ale to m.in. ten blog mnie motywuje do sporej jeszcze pracy nad nią. Myślę też, że Patrycja robi tu kawał fajnej roboty poprzez zdjęcia, bo naprawdę blog jest świetnie prowadzony. Pozdrawiam Was ciepło z Leszna i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, Ewelina.
OdpowiedzUsuńTakie wycieczki to LUBIĘ :) No i szczerze mówiąc to ja też pobiłam swój rekord trasy, jeśli chodzi o tą treningową :D
OdpowiedzUsuńP.S. zazdroszczę Mikołaja :D