Na skróty

19 listopada 2012

Leśna wycieczka biegowa z Akademią Biegania

   Plan na niedzielę był ustalony już od dobrych kilku dniu - leśne, długie wybieganie razem z Akademią Biegania. Zbiórka zaplanowana była na godzinę 7:30 na dworcu PKS. Godzina zatem niemal bez zmian w porównaniu do moich codziennych treningów. Wspólnie z siostrą zameldowaliśmy się na miejscu spotkania 10 minut wcześniej, a tam czekała już 3-osobowa grupa biegaczy z AB. Po chwili dołączyli następni i w 10-osobowym składzie wyruszyliśmy zdobywać żółty szlak! Po drodze dołączył do nas jeszcze Piotr, którego zdjęcia wykorzystałem przy pisaniu tego newsa wierząc, że nie będzie miał nic przeciwko :)
   Tempo w tym wypadku nie miało najmniejszego znaczenia (od czasu do czasu przechodziliśmy do marszu, robiliśmy postoje). Trasa raz prowadziła niemalże pionowo w górę, by po chwili zaskoczyć nas kilkusetmetrowym zbiegiem. W niektórych miejscach "wyłanialiśmy się" z lasu, przecinaliśmy ulice i po chwili znowu wbiegaliśmy w gąszcz drzew. W Gdańsku mieszkam od ponad 4 latach, w tym czasie wynajmowałem około 6 mieszkań w różnych częściach miasta, na biegowych ścieżkach spędziłem przeszło 200 godzin, ale miejsca, które wczoraj odwiedziliśmy widziałem, z małymi wyjątkami, po raz pierwszy w życiu. Co chwilę musiałem pytać Andrzeja gdzie jesteśmy, bo nie byłem w stanie określić naszego położenia i to nawet w momencie kiedy przebiegaliśmy podleśnymi osiedlami mieszkalnymi.
   Na 10 kilometrze, w okolicach Matemblewa, mieliśmy krótką przerwę i tam też odłączył się od nas Piotr. Cała reszta po posileniu się oraz toalecie ruszyła dalej, w kierunku Złotej Karczmy. Droga w tym momencie nie należała do najłatwiejszych - praktycznie bez przerwy pod wzniesienie. Na Złotej Karczmie odłączyły się kolejne 2 osoby, a kilkanaście minut później zawrócił Tomasz. W tym momencie również i ja z Małą mieliśmy obrać kierunek na Oliwę i tam zakończyć wycieczkę, jednak szkoda było przerywać wyprawę, dlatego zdecydowaliśmy się przetruchtać jeszcze kilka kilometrów. Czas na rozłąkę nadszedł na 18. kilometrze. Pożegnaliśmy się z Akademią Biegania i zbiegliśmy do Oliwy, gdzie pysznymi lodami zakończyliśmy naszą wycieczkę.
   Pojęcie "wycieczka biegowa" egzystuje w moim dzienniczku treningowym już od dawno, ale z całą pewnością dopiero teraz zaliczyłem swoją pierwsza, prawdziwą Wycieczkę Biegową w pełnym tego słowa znaczeniu - taką gdzie nie liczyło się tempo, nie liczył się czas ani dystans. Jedyne co miało znaczenie to dobra zabawa. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane wziąć udział w takich "leśnych manewrach", bo naprawdę warto. Nie jest to przyjemny trening na asfalcie, podczas którego daję odpocząć głowie, ani też te długie wybiegania z Moją Pati, które tak nas do siebie zbliżyły. Jednak jest to forma aktywności, którą będę z chęcią wplatał w swój plan treningowy jeśli tylko będę miał ku temu okazję.



3 komentarze:

  1. jesli ma tylko okazje zawsze wybieram wszystko co nie jest zwiazane z asfaltem, wtedy przyjemnosc biegania jest niebanalnie wieksza;) nie zawsze sie da, ale bieganie po terenach lesnych to nie lada wyzwanie mozna urozmaicac trase do woli i podbiegac - gorzej jak jest sezon na grzyby -dostaje oczoplasu;] pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jednak, pomimo faktu, że te leśne bieganie było super, wolę asfalt :) Podmiejskie, mało uczęszczane drogi, albo ścieżki rowerowe za naszą zachodnią granicą są dla mnie miejscem idealnym na trening :)

    Ale tak jak powiedziałem, "leśne manewry" są super i jak tylko będę miał okazję to wezmę w nich udział ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie znoszę asfaltu i betonu, głównie z uwagi na moje stawy które strasznie grzechoczą po takim bieganiu. Poza tym na razie dla mnie stwierdzenie ...na 18 km... pozostaje science fiction:)

    OdpowiedzUsuń