Na skróty

20 grudnia 2012

Dashing through the snow...

   No i mam już za sobą ostatni trening w Gdańsku przed świętami, a może nawet ostatni w tym roku. Wszystko zależy od tego gdzie będziemy z Pati spędzać sylwestra. A jak już wspominam o Pati, to dzięki niej miałem ekstra poranek. Cudownie jest budzić się rano i widzieć twarz Ukochanej. Takie szczęście i energia mnie przepełniały, że postanowiłem, że dzisiaj wybiegnę z Chełmu i udam się w kierunku Jasienia.
    Ruszyłem, jak zawsze, chwilę po 7. Pierwszy kilometr pokonałem dość spokojnie w 5:13. A dalej przyspieszyłem do 4:55, 4:53, 4:48. I tak mniej więcej w tym zakresie starałem się biec przez cały czas. Na skrzyżowaniu Warszawskiej i Jabłoniowej zdecydowałem, że pobiegnę inaczej niż zwykle. Oznaczało to bieg ruchliwą drogą w kierunku Szadółek. Może i faktycznie spore natężenie ruchu nieco skomplikowało trening, ale na pewno nie było tak uciążliwe jak podbieg ulicą Leszczynową... Blisko 800 metrów pod górę potrafi każdemu dać w kość. Aczkolwiek mimo, że wpłynęło to na mój oddech to na pewno nie na mój dobry humor. Uśmiech nie schodził mi z twarzy do samego końca.
    Pokonałem w sumie 15,12km w czasie 1:14:06 uzyskując przy tym średnią prędkość 12,25 km/h, co przełożyło się na 4:54/km. A teraz pora powoli zacząć się pakować. Następny trening czeka mnie już na terenie województwa warmińsko - mazurskiego i wydaje mi się, że tam pogoda może się znacznie różnić od tej w Gdańsku... :)

2 komentarze: