Środa, a więc czas na przebieżki. Przynajmniej wg przyjętego przeze mnie schematu. Tradycyjnie zanim przeszedłem do "setek" wybiegłem na 11-kilometrowe rozbieganie po Chełmie. Powiem uczciwie, że niespecjalnie miałem dzisiaj ochotę na bieganie. Wiedziałem, że pobiegnę, że wykonam zakładaną pracę na treningu, jednak dzisiaj był to dla mnie obowiązek, a nie przyjemność. No ale w końcu nie można żyć samymi przyjemnościami.
Bieg rozpocząłem dość spokojnie. Pierwsze kilometry pokonywałem odpowiednio w 5:10, 5:07, 5:03. Dopiero 4. tysiączek pozwolił mi odnotować czas poniżej 5 minut. No ale jakby mogło być inaczej skoro były to okolice ulicy Nieborowskiej, większość tego odcinka to łagodny zbieg. Już chwilę później kilometr, na którym biegłem wzdłuż Havla znowu okazał się zdecydowanie wolniejszy - 5:11. Dopiero w końcówce w miarę doszedłem do siebie. Wybudziłem się na tyle, że ostatecznie średnie tempo na całej, 11-kilometrowej trasie, wyniosło około 5:00/km.
Mój "tartan" - przynajmniej kolor zbliżony do oryginału :) |
Po tej części treningu wszedłem do domu, zrzuciłem kurtkę, zmieniłem rękawice i wyszedłem przed blok, aby przeprowadzić sesję rytmową. Tradycyjnie już zamierzałem pokonać 10 odcinków o długości 100 metrów. Pierwsza setka przebiegnięta w 20 sekund uświadomiła mnie, że dzisiaj przebieżki będą szły wyjątkowo opornie. Noga zapadała się, jeździła na boki - istna tragedia. Zacząłem się nawet zastanawiać czy jest sens biegać te rytmy. Jednak wiedziałem, że jak odpuszczę to będę miał wyrzuty sumienia - nic na to nie poradzę, taki już jestem, dlatego ukończyłem trening zgodnie z założeniami. Zdecydowana większość setek zajęła mi 20 sekund. Dopiero w końcówce udało mi się dwukrotnie osiągnąć czasy o sekundę lepsze.
Niestety śnieg nie ułatwia nam treningu, ale jak tu usiedzieć w domu .
OdpowiedzUsuń