Po sobotniej wizycie na Gotyckiej, gdzie mieszkałem kilka miesięcy, podczas II roku studiów, dzisiaj postanowiłem odwiedzić okolice innej stancji. Na ulicy Damroki, na gdańskim Jasieniu, spędziłem VII i VIII semestr swojej edukacji. To właśnie mieszkając na Jasieniu po raz pierwszy wyszedłem na trening w Gdańsku. Co ciekawe właściciel wynajmowanego przez nas mieszkania okazał się... biegaczem. I to świeżo upieczonym, bo sezon 2011, o ile dobrze pamiętam, był jego pierwszy pełnym sezonem w karierze. A o tym, że nie był to "biegacz z doskoku", ale prawdziwy pasjonat biegania niech świadczy fakt, że w swoim dorobku ma maratony w Atenach, Paryżu czy na Cyprze. Tak więc mam tylko dobre wspomnienia z okresu kiedy mieszkałem na ulicy Damroki.
Czasy mieszkania na Jasieniu |
Dzisiaj, kiedy już miałem wyruszać na trening, postanowiłem, że zapytam się Małej czy nie będzie miała ochoty na wspólne bieganie. W końcu nie miałem w planach żadnej sesji specjalistycznej, więc tempo nie było istotne. A jak wiadomo biegi spokojne są o wiele przyjemniejsze w towarzystwie. Przynajmniej od czasu do czasu :) Tak więc jak tylko nasze Gremliny uzyskały kontakt z satelitami wyruszyliśmy w stronę przepustu, który stanowił połączenie pomiędzy Chełmem, a "resztą świata". Zaczęliśmy dość spokojnie. Pierwsze kilometry pokonywaliśmy w tempie około 5:20/km. Zdecydowaliśmy, że do Jasienia dobiegniemy przez ulicę Warszawską, dalej skierujemy się w stronę pętli autobusowej, szkoły i na skrzyżowaniu ulic Damroki i Stolema obijemy w stronę Chełmu. Na ulicy Stolema jest całkiem spory zbieg i bardzo się cieszyłem na możliwość pokonania go, bowiem zbieganie to niewątpliwie moja słaba strona, a po lekturze książki "Urodzeni biegacze" postanowiłem, że zostanę prawdziwym (na ile to możliwe w moim przypadku rzecz jasna) DOWNHILLERem! Spotkałem się z tym określeniem po raz pierwszy właśnie w książce Christphera McDougalla i na trwałe zapadło mi w pamięci. Super się zbiegało wykorzystując siłę grawitacji, chociaż momentami musiałem mocniej się skupić, żeby nie spulchnić gleby przy użyciu twarzy. W dalszej części skierowaliśmy się na ulicę Cedrową, która poprowadziła nas wprost do naszej "granicy". Ostatnie 4 kilometry po powrocie na Chełm pobiegliśmy nieco żwawiej i po 1 godzinie, 17 minutach i 59 sekundach zatrzymaliśmy nasze "czasoodmierzacze".
Dystans jaki pokonałem w ten przyjemnie mroźny poranek (temperatura powietrza -3, odczuwalna -6) to 15,069km. Uzyskałem średnie tempo 5:11/km. I co najważniejsze trening ten był dla mnie prawdziwą przyjemnością, swego rodzaju nagrodą, a nie karą. Dzisiaj przed wyjście z domu, na jednym z portali społecznościowych dostrzegłem taki oto wpis, po którym podpisuję się rękoma i nogami:
Świetne motto - pożyczam :)
OdpowiedzUsuńCześć Michał,
OdpowiedzUsuńJa z kolegą jedziemy w sobotę do Sztumu na II edycję Grand Prix (9,7km) a w niedzielę planuję wybrać się do Tczewa by w ekipie biegaczy z Tczewa i Malborka przelecieć ok 18km dla WOŚP, po tym licytacje koszulek itp Także jakbyś chciał się zabrać nawet z kimś to zapraszam bo jadę sam i są 4 miejsca. To nie 31km więc jeśli zdecydujesz się jednak polecieć swoje to luz :)
Do Sztumu lecimy we dwójkę także możemy również kogoś zgarnąć.
Ale przyszłościowo pewnie będziemy chętni na wspólne na długie niedzielne wybiegania z uwagi na umiejscowienie na Karczemkach i także przygotowania do Cracovia Maraton także wrzucaj takie info to się postaramy spiknąć
Cześć!
UsuńKurczę trochę szkoda, że wcześniej o tym nie widziałem, ale jeszcze pomyślę i jak coś to się do Ciebie odezwę. Aczkolwiek nic nie obiecuję, bo na tą chwilę mam jako takie plany :) Jeżeli w przyszłości będziesz miał również taką możliwość, żeby razem gdzieś pojechać to pisz śmiało, na pewno skorzystam :) Z mojej strony mogę również zapewnić, że jak będę miał jakiś wyjazd i miejsca to się odezwę :)
I na pewno będę wrzucał info. W towarzystwie zawsze biega się przyjemniej :)